Każdy stracony zawodnik to duże osłabienie - rozmowa z Danielem Laszkiewiczem, kapitanem Comarch Cracovii

W pierwszym finałowym meczu PLH Pasy rozgromiły GKS Tychy aż 8:1, a dwie bramki zdobył Daniel Laszkiewicz po podaniach swojego brata Leszka. Mimo dobrego spotkania kapitan Comarch Cracovii zdaje sobie sprawę, że w kolejnych pojedynkach jego kolegów czeka ciężka walka.

Przemysław Urbański
Przemysław Urbański

Przemysław Lorenc: Do złota brakuje już tylko dwóch wygranych.

Daniel Laszkiewicz: Wykonaliśmy pierwszy krok. Jesteśmy dopiero w połowie drogi. Ciężko się dzisiaj grało. Czuliśmy długą przerwę w nogach, dlatego pierwsza tercja była taka chaotyczna. Na szczęście zdobyliśmy gola. Teraz przenosimy się do Tychów.

Decydująca okazała się druga tercja.

- Tak, strzeliliśmy cztery bramki. Ustawiliśmy cały mecz w tym czasie. Cieszymy się z tego zwycięstwa niesamowicie.

Mówisz, że grało się ciężko, ale na tle tyszan wyglądaliście lekko.

- Może tak to wyglądało z góry. Wszyscy chłopcy oddali sporo siły w tym meczu. Muszę im za to pogratulować, że walczyli do końca, do ostatniej minuty. Podziękować należy też kibicom, którzy stworzyli świetną atmosferę.

Jedynym słabym akcentem było zachowanie Grzegorza Pasiuta.

- Nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. Te sprawy załatwimy w szatni. Nie widziałem tego zdarzenia, ale zęby chyba nie poleciały. Było to złe zachowanie i Grzesiek poniósł za to karę.

Która bramka była w poniedziałkowym meczu najważniejsza. Być może twoja na 2:0?.

- Nie wiem czy pierwsza czy druga. Na pewno trzeci stracony gol podciął GKS skrzydła. Widać było, że od tego momentu kontrolowaliśmy grę.

Najlepiej się kończy akcje brata?

- Akurat tak się złożyło, że Leszek rzucił dwa takie podania, że aż wstyd było nie wykorzystać sytuacji. Ja zrewanżowałem się ładnym podaniem, ale akurat się mu nie udało. Czasem i tak bywa.

W drugim meczu nie zobaczymy obok Grzegorza Pasiuta także Adriana Parzyszka. To chyba spore osłabienie dla GKS?

- Na tym etapie rozgrywek można powiedzieć, że każdy stracony zawodnik to duże osłabienie. Dziś widać było zaangażowanie i nie ważne w jakich składach trzeba walczyć do ostatniej sekundy.

Czy twoim zdaniem rywalizacja wróci jeszcze do Krakowa?

- Nie mówię, że skończymy wszystko w Tychach. Czekają nas dwa ciężkie mecze. Zaczynamy od środy. Skupmy się na najbliższym spotkaniu.

Sytuacja podobna jak w półfinale z JKH. Łatwe zwycięstwo na początek, a potem ciężka przeprawa w Jastrzębiu.

- Pamiętajmy, że Jastrzębie było bardzo niewygodną drużyną. Oni na wyjazdach tracili sporo ze swoich atutów, a na swoim lodzie byli szalenie niebezpieczni. Każdy mecz jest inny i nikt nam się na lodzie nie położy tylko dlatego, że pierwszy mecz przegrał wysoko. Jesteśmy nastawieni na walkę w kolejnych meczach.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×