Przemysław Lorenc: Jesteś kapitanem reprezentacji Polski. Po finale PLH wszyscy zawodnicy Pasów mówili, że twój brat Daniel wzorowo wywiązał się z takiej samej roli w Comarch Cracovii. Pytałeś brata o wskazówki?
Leszek Laszkiewicz: Nie, nie pytałem. Jestem kapitanem reprezentacji już parę lat. W klubie jestem asystentem swojego brata, a więc także udzielam się w szatni. Nie jest to więc dla mnie żadna nowość i staram się mobilizować chłopaków w szatni jak tylko potrafię.
Pierwsze dwa spotkania wygraliście łatwo, ale najsilniejsi dopiero przed wami.
- Dokładnie tak. Przed turniejem nie rozegraliśmy dużo spotkań zatem do każdego kolejnego podchodzimy maksymalnie skoncentrowani. Cieszę się, że dwa pierwsze mecze wygraliśmy w dobrym stylu, ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, że mistrzostwa dopiero się dla nas zaczynają. Gramy z faworytami - Ukrainą i Kazachstanem. Także Anglicy pokazali dobry hokej, mają w swoich szeregach Kanadyjczyków i widać że są niebezpieczni. Przed nami trzy ciężkie mecze. Sytuacji nie ułatwiają dwie poważne kontuzje w drużynie, ale musimy zrobić wszystko aby zagrać na wysokim poziomie.
Czy te kontuzje podziałały na was mobilizująco czy demobilizująco? Czasem tak jest, że drużyna bardziej się motywuje w trudnych momentach.
- Coś w tym może jest. Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że mamy do rozegrania pięć ciężkich spotkań w krótkim czasie i gdzieś tych sił może zabraknąć. Mecz z Estończykami graliśmy na trzy piątki. We wtorek był dzień wolnego. Potem znowu dwa ciężkie mecze i zobaczymy jak to będzie wyglądało.
Przygotowujecie się jakoś specjalnie do najważniejszych spotkań? Zmiana taktyki? Sposobu trenowania?
- Nie, nic takiego nie ma miejsca. Wtorek był takim dniem, podczas którego mieliśmy nie myśleć o hokeju. Troszeczkę odpocząć. Mamy dwa mecze w nogach a na hali jest strasznie gorąco. Musimy się zregenerować bo czujemy już lekkie zmęczenie. Mecz z Ukrainą rozegramy w środę wieczór i do tego czasu musimy odzyskać świeżość.
Myślisz, że Ukraina czymś was zaskoczy?
- Niczym dotychczas nas nie zaskoczyli. Grają swój stabilny hokej. Wiemy jak jest ich siła. To my musimy zagrać na najwyższym poziomie.
Trener Rohaček preferuje rozpoczynanie turniejów od gry z najlepszymi drużynami. Wy zaczęliście od teoretycznie najsłabszych. Ma to jakieś znaczenie?
- Nie ma to chyba znaczenia, tym bardziej, że wszystkie drużyny znają swoje dobre i złe strony. Czasem dobrze jest się rozpędzać grając ze słabszymi. Turniej polega na tym, że trzeba wygrać ze wszystkimi, a w jakiej kolejności to już nie ma znaczenia.
Z czołowego strzelca stajesz się powoli etatowym asystentem w drużynie.
- Rolą każdego napastnika jest strzelanie bramek. Ja chcę na tym turnieju kilka bramek dołożyć. Na razie to się jeszcze nie udało. Zawsze kiedy widzę lepiej ustawionego partnera to staram się mu podać, a nie próbować na siłę strzelić gola. Przede wszystkim nie jest ważne kto strzela bramki, ważne aby drużyna wygrywała. Liczy się sukces, a jeśli ten sukces mamy osiągnąć dzięki temu, że tylko będę podawał a nie strzelał to nie widzę problemu.
Czy któryś z naszych zawodników zaskoczył cię jakoś szczególnie? Poczynił niesamowite postępy?
- Cała drużyna mnie zaskoczyła na plus. Skończyły się czasy, że strzelała tylko pierwsza piątka. Teraz wszystkie piątki punktują. To bardzo ważne nie tylko ze względu na ilość bramek, ale też motywuje każdego zawodnika do jeszcze lepszej gry. W tej drużynie drzemie duży potencjał. Patrząc na wiek zawodników mamy bardzo młody skład. Mamy trzech zawodników około trzydziestki, reszta jest poniżej. To młoda i bardzo obiecująca drużyna.
Zaplanowałeś już wakacje? Będziesz miał w ogóle w tym roku kilka dni wolnego?
- Ten wolny czas to zawsze ciężki temat, zwłaszcza dla nas, kadrowiczów. Jednak pewne plany już mam, natomiast bardzo się cieszę na wolne weekendy, które są przede mną. Już się ich nie mogę doczekać. Każdy z nich już dokładnie zaplanowałem.