Po stadionach przyjdzie wreszcie moda na budowanie lodowisk - rozmowa z Mariuszem Czerkawskim, byłym polskim hokeistą

Zdarzało się, że Polska grała w elicie z najlepszymi. Takie zespoły jak Dania czy Węgry ogrywaliśmy kiedyś niemal na stojąco. A teraz? - Wiele się zmieniło. Wystarczy spojrzeć na to kogo zatrudniają te federacje, jakie mają budżety. Zatrudniają Kanadyjczyków, Amerykanów, Szwedów. Nawet Wielka Brytania ma naturalizowanych Kanadyjczyków. W Polsce w wielu sporej wielkości miastach nie ma lodowiska. Bez tego trudno o postęp, ale wierzę, że będzie lepiej. Jak zbudujemy już stadiony, przyjdzie kolej na lodowiska - dodał Czerkawski.

W tym artykule dowiesz się o:

Marcin Frączak: Może być jeszcze gorzej? Chyba nie wypada nam w przyszłym roku nie awansować z trzeciej ligi?

Mariusz Czerkawski: Reorganizacja na pewno nam nie pomogła, ale wiedzieliśmy wcześniej co nam grozi jeśli zajmiemy w mistrzostwach naszej grupy czwarte miejsce. Na dzień dzisiejszy wygląda to tak, że jesteśmy najlepszą drużyną w grupie B Pierwszej Dywizji. Teraz nie ma zmiłuj się. Następne mistrzostwa trzeba wygrać.

Podoba się panu pomysł z reorganizacją? Czy to dobre rozwiązanie?

- To był zabieg marketingowy. Władze światowego hokeja doszły do wniosku, że na tym poziomie nie chcą utrzymywać aż tylu drużyn i znaleźliśmy się w grupie B Pierwszej Dywizji. Jesteśmy 23. drużyną w rankingu, a zespół na tej pozycji jest najlepszym w grupie B. Nic nie wzięło się z przypadku. Przecież przegraliśmy z Wielką Brytanią, która została w wyższej grupie.

Tak źle jeszcze nie było.

- Ja chciałem zmieniać nasz hokej, ale mi nie pozwolono tego zrobić. Mieliśmy trenera ze Szwecji, były wielkie ambicje, plany. Polskie władze hokeja wybrały jednak inną drogę. Ja nie jestem już przy PZH, ale naszemu hokejowi życzę jak najlepiej. Wierzę, że za rok będziemy cieszyć się z awansu.

Wierzy pan w swój powrót do PZH?

- Wydaje mi się, że kiedyś wrócę do współpracy ze związkiem.

Może w roli trenera kadry?

- Niekoniecznie. W tej roli widziałbym kogoś innego. Może Henryk Gruth by się zgodził.

Było kilka przypadków, że reprezentację Polski prowadzili zagraniczni trenerzy. Czy pana zdaniem władzom naszego hokeja zabrakło cierpliwości?

- Dokładnie. Tym bardziej, że trener, którego sprowadziłem, pracował z reprezentacją Polski niecały sezon.

Trenerzy prowadzący naszą kadrę narzekali, że winna jest liga. Rozgrywki stoją na tak słabym poziomie, że trudno wybrać zawodników do reprezentacji. Swego czasu był pomysł, aby choćby dwa nasze najlepsze zespoły klubowe grały w lidze słowackiej. Może to podniosłoby poziom gry naszych zawodników?

- Pomysł nie był zły. Problem w tym, czy Słowacy by się na to zgodzili. Nie wiem czy nasze kluby wytrzymałyby coś takiego finansowo. Poza tym Słowacy musieliby chcieć przyjeżdżać do Polski.

W przyszłym roku Polska zagra w mistrzostwach z Koreą, Holandią, Litwą, Rumunią i Australią. To jak na hokej strasznie egzotyczne grono.

- Tak, ale jeszcze raz powtarzam, reguły były jasne. Wiedzieliśmy, że jeśli zajmiemy w mistrzostwach w swojej grupie czwarte miejsce, to może oznaczać to spadek. Światowe władze hokeja niestety nie wycofały się z reorganizacji.

W przeszłości zdarzało się, że graliśmy z najlepszymi. Czego nam do tego brakuje? Zawodników, infrastruktury, złe jest szkolenie młodzieży?

- Wszystkiego po trochu. W wielu sporej wielkości miastach nie ma w ogóle lodowiska. Bez tego trudno budować hokej. Wiele dobrego dzieje się jeśli chodzi o infrastrukturę w piłce nożnej. Powstają wspaniałe stadiony. Wierzę, że jak wybudujemy stadiony, to w ciągu kilku lat przyjdzie czas na budowanie lodowisk. Bardzo na to liczę. Hokej jest wspaniałą, zespołową dyscypliną. Pora wreszcie się do hokeja przekonać na szerszą skalę.

Kiedyś Danię, czy Węgry nasza reprezentacja ogrywała niemal na stojąco. A teraz?

- Wiele się zmieniło. Wystarczy spojrzeć na to kogo zatrudniają te federacje, jakie mają budżety. Zatrudniają Kanadyjczyków, Amerykanów, Szwedów. Nawet Wielka Brytania ma wielu naturalizowanych Kanadyjczyków. Po rozpadzie Związku Radzieckiego powstało wiele odrębnych reprezentacji, z których prawie wszystkie są lepsze od naszej. Niestety nasz hokej nie załapał się na zmianę systemową, jaka nastąpiła po 1989 roku.

Swego czasu ogromne kłopoty miał tenis w Polsce. Przez lata nie mieliśmy zawodnika, zawodniczki w pierwszej setce. Również piłka ręczna, w której znów zdobywamy medale, w przeszłości przeżywała ciężkie chwile. Dlaczego hokej nie może wydobyć się z kryzysu? Czemu nie podąży śladem tych dyscyplin?

- Praktycznie w każdej gminie jest sala gimnastyczna. Jak nie ma specjalnych bramek, to można je namalować na ścianie i grać w piłkę ręczną. W tenisa można grać nawet na betonowym korcie. A hokej? Brakuje infrastruktury. Za mało mamy zawodników. Zbyt wąska jest grupa, z której później wybiera się kadrowiczów.

Może hokej w naszych realiach gospodarczych jest ciągle zbyt drogą dyscypliną?

- No nie wiem. Budżet mistrza Polski w hokeju to cztery miliony. Taka kwota jeśli chodzi o piłkę nożną, żużel, piłkę ręczną, koszykówkę, siatkówkę, to często jest śmieszna suma. Tam budżety są większe. W hokeju nie ma powalających pieniędzy. Są drużyny, które za milion złotych są w stanie przeżyć cały sezon. Podstawowa kwestia pozostaje wciąż ta sama. W danym mieście musi być lodowisko. Inaczej trudno będzie nam zrobić duży postęp.

A jeśli chodzi o hokej przez duże H, to kto wygra obecne rozgrywki NHL?

- Ja kibicuję Bostonowi, który jest już w finale konferencji.

A kiedy doczekamy się Polaka w NHL, grającego na takim poziomie jak pan?

- W 1994 roku, gdy rozpoczynałem przygodę z NHL, byłem przekonany, że jak skończę grać, to będzie tam więcej Polaków. Byłem ja, był też Krzysiek Oliwa. Wydawało mi się, że przetrzemy drogę kolejnym zawodnikom z Polski. Na razie jest Michael Komisarek, któremu musimy kibicować. On ma rodziców pochodzących z Polski, ale urodził się w USA. Jest też Wojtek Wolski, który urodził się w Zabrzu, ale jak miał dwa lata, to wyjechał do Kanady.

Komentarze (0)