Naszym podstawowym celem jest utrzymanie w lidze - rozmowa z Wojciechem Jankowskim, nowym hokeistą Nesty Toruń

Wojciech Jankowski to jeden z byłych hokeistów Stoczniowca Gdańsk - drużyny, która z powodów finansowych nie przystąpi do rozgrywek w sezonie 2011/12. Wychowanek gdańskiej ekipy wraz z kilkoma innymi zawodnikami zdecydował się podpisać kontrakt z beniaminkiem rozgrywek Nestą Toruń. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl gracz ten mówi o powodach, dla których wybrał właśnie ten klub, a także wspomina swoją grę dla Stoczniowca.

Michał Konarski
Michał Konarski

Michał Kowalski: Zmieniłeś klub i przeniosłeś się do Nesty Toruń. Dlaczego wybór padł właśnie na tę drużynę?

Wojciech Jankowski: Powiem szczerze, że już jakiś czas temu chciałem spróbować swoich sił w Toruniu, jednak nie miałem zgody pana Kosteckiego. Tym razem nie mógł mnie już jednak zatrzymać. W Toruniu zawsze był klimat podobny do gdańskiego, nie liczyły się jednostki, ale cała drużyna. Można powiedzieć, że motto zespołu to "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Dodatkowym plusem jest fakt, że to miasto leży blisko mojego domu, a moja żona ma tu rodzinę.

Od jak dawna wiedziałeś, że Stoczniowiec ma ogromne problemy i może nie przystąpić do rozgrywek?

- Problemy były już od samego początku i trzeba przyznać, że gdyby nie było pomocy miasta, to Stoczniowiec nie dokończyłby w ogóle rozgrywek ligowych. Pogłoski o możliwości wycofania się z ligi w następnym sezonie słyszałem już pod koniec minionych rozgrywek, jednak gdy w kwietniu dostałem na piśmie zgodę na wypożyczenie do innego klubu, to zacząłem się poważnie obawiać, że to może być rzeczywiście prawda. Mówi się, iż nadzieja umiera ostatnia, więc łudziłem się, że tak zasłużony klub, jakim jest Stoczniowiec, grający tyle lat w ekstralidze znajdzie wreszcie sponsorów i wystartuje w lidze. Niestety, nie udało się i sprawdził się najczarniejszy scenariusz.

Czy widzisz szanse, by wkrótce w Gdańsku znów istniał hokej?

- Jest duża szansa, że w przyszłym roku Stoczniowiec się odrodzi. W Gdańsku jest bowiem mnóstwo potencjalnych sponsorów, którzy chcieliby zainwestować w klub z takimi tradycjami. Jednak do tego potrzeba przede wszystkim zmiany zarządu, bo na dzień dzisiejszy wszyscy sponsorzy się od zespołu odwracają…

Patrząc na skład Nesty, na co stać twoją nową drużynę w sezonie 2011/12?

- Najważniejszą i priorytetową sprawą jest utrzymanie się w lidze. Jednak jeśli miałbym teraz typować, to stać nas z całą pewnością na 5-6 miejsce, jeżeli oczywiście drużyna będzie jednością i każdy za każdym "wskoczy w ogień".

Znałeś osobiście kogoś z drużyny Nesty przed podpisaniem umowy?

- Tak, znałem nawet większość zawodników. Wiele razy mieliśmy okazję grać przeciwko sobie, a czasem nawet w jednym zespole. Jeśli więc chodzi o aklimatyzację, to nie było z tym absolutnie żadnego problemu.

Czy zgadzasz się z opinią, że hokej w Gdańsku przestał istnieć przez pana Kosteckiego?

- Myślę, że to nie jest wina jednej osoby, a całego zarządu klubu. To na zarządzie spoczywa obowiązek pozyskiwania sponsorów, jeżeli działacze nie są w stanie tego dokonać, to coś chyba jest nie tak. Teraz sytuacja wygląda tak, że drużyna, która nieprzerwanie od kilkunastu lat występowała w hokejowej ekstralidze, nie jest zgłoszona do rozgrywek ligowych z powodu braku środków finansowych. To chyba mówi samo za siebie, powinny zajść zmiany na niektórych stanowiskach, zarząd powinien podać się do dymisji. Po prostu dla dobra hokeja, a przede wszystkim dla młodych graczy i dzieci, które chcą oglądać swoich idoli na tafli.

Czy kiedy odchodziłeś ze Stoczniowca nie zakręciła ci się przysłowiowa "łezka" w oku? Spędziłeś w tym klubie wiele lat…

- Oczywiście, że mi się zakręciła, przecież od 7 roku życia, gdy rodzice zabrali mnie na lodowisko, zakochałem się w hokeju. Grałem w hali Olivia przez 23 lata i myślałem, że zakończę swoją sportową przygodę właśnie w klubie, w którym stawiałem pierwsze hokejowe kroki.

Jak ocenisz dotychczasowe transfery, jakich dokonały kluby PLH? Kto według ciebie wydaje się najmocniejszy?

- Teoretycznie, na papierze największe wzmocnienia są w Sanoku i w Jastrzębiu, ale lód zweryfikuje wszystko najlepiej. Dopiero na tafli okaże się, jaki jest najlepszy sposób na budowanie drużyny. Moim zdaniem, Sanok ma w tym sezonie tylko jeden cel - zdobyć mistrzostwo Polski i jeśli im się to nie uda, to może już nie być tak kolorowo…

Czy mógłbyś powiedzieć kilka słów do kibiców Stoczniowca? Wspierali was przez cały sezon, mimo fatalnej sytuacji…

- W tej kwestii mógłbym mówić i mówić. Chciałbym ich poprosić, żeby nie przestawali wierzyć, jeśli już się zaczęło wspierać klub, to trzeba to kontynuować i nie tracić nadziei na lepsze jutro. Rzeczywiście bardzo nam pomagali, w zasadzie byli naszym dodatkowym zawodnikiem. Za to należy się im naprawdę wielki szacunek. Dlatego mam nadzieję i ufam, że nie zrezygnują ze swoich starań i za rok znów będą mogli oglądać w Gdańsku hokej na wysokim poziomie. Oni na to po prostu zasługują, w tym mieście na mecze potrafiło przychodzić 3 tysiące ludzi, atmosfera była niesamowita i bardzo chciałbym, by te czasy jeszcze wróciły.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×