Jastrzębianie już w zeszłym sezonie mogli zdobyć brązowy medal. Jednak w zakończonych niedawno rozgrywkach szansa na to była wielka. Hokeistom ze Śląska zabrakło naprawdę niewiele, by upragnione krążki zawisły na ich szyjach. - Miejsce czwarte jest na pewno rozczarowaniem, ponieważ rywalizacja była bardzo wyrównana i o jej wyniku decydowały niuanse. Medal był na wyciągnięcie ręki, tym bardziej, że w tym decydującym meczu byliśmy drużyną lepszą. Ale taki jest sport, tym razem szczęście nie było po naszej stronie - przyznał Arkadiusz Kąkol w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
JKH nie zdobyło brązu właściwie na własne życzenie. Zawodnicy tego zespołu potrzebowali bowiem tylko jednego zwycięstwa, by pokonać Unię Oświęcim. W spotkaniu, które mogło zakończyć tę rywalizację prowadzili już 2:0, a mimo tego nie zdołali pokonać gości. - Prowadzenie po pierwszej tercji 2:0 nie spowodowało, że poczuliśmy się już medalistami, bo jak wiadomo mecz trwa 60 minut. Dwie bramki w hokeju to nie jest duża przewaga. Mieliśmy grać odpowiedzialnie w obronie i czekać na kontry, jednakże popełniliśmy proste błędy w defensywie i w ostateczności przegraliśmy spotkanie.
Batalia o trzecie miejsce w PLH była powtórką sprzed roku, kiedy na tym etapie rozgrywek także zmierzyły się ekipy JKH Jastrzębie i Unii Oświęcim. Wówczas to także lepsi byli gracze z Małopolski. - W tym roku rywalizacja była o wiele bardziej wyrównana i tak naprawdę ciężko było wskazać, kto zostanie jej zwycięzcą. Aż pięć z siedmiu meczów wygrywali goście, co jest na pewno zaskoczeniem. Zwłaszcza jeśli zwrócimy uwagę na fakt, że zarówno nam, jak i Unii zdecydowanie lepiej gra się w roli gospodarza - zakończył Arkadiusz Kąkol.