Polacy dopiero w swoim ostatnim spotkaniu zapewnili sobie utrzymanie. Pokonali po rzutach karnych Węgrów i mogli odetchnąć z ulgą. - Z tego turnieju na pewno nie jesteśmy zadowoleni. Były to bardzo trudne zawody na wysokim poziomie. Wszystkie drużyny były wyrównane, co nie zawsze odzwierciedlały wyniki . Od początku turnieju nic nam nie szło, gra zupełne się nie kleiła, nie potrafiliśmy zagrać ładnej akcji przez cały mecz. To skutecznie wykorzystywały przeciwne drużyny - przyznał w rozmowie ze SportoweFakty.pl Jakub Gimiński.
Biało-czerwoni bardzo źle rozpoczęli walkę w mistrzostwach świata. Ich pierwsze mecze zakończyły się wysokimi porażkami. - Pierwszy mecz z Białorusią nie był wymarzonym początkiem turnieju. Była to bezapelacyjnie najlepsza drużyna całych mistrzostw, a jak wiadomo pierwszy mecz zawsze lepiej jest zagrać z drużyną słabszą od siebie. Wszystkie potyczki wyobrażaliśmy sobie inaczej. Jadąc do Szekesfehervar naszym minimum był medal, ale wierzyliśmy nawet w awans, który na pewno wybiliśmy sobie z głów po pierwszych dwóch meczach.
Często po nieudanych występach przychodzi załamanie i rezygnacja. Szczególnie podatni na to są młodzi zawodnicy. Jak wyglądało to w kadrze Polski? - Po meczu z Kazachstanem sytuacja w szatni była nieciekawa. Wszyscy byli podłamani i zrezygnowani. Ale mieliśmy dzień przerwy, aby zapomnieć o tym meczu i skupić się na następnym z Ukrainą.
Zawodnik Nesty Toruń uważa, że turniej na Węgrzech był udany pod względem nauki hokejowego rzemiosła. Polacy wynieśli z tych zawodów sporo doświadczenia, które zaprocentuje w przyszłości. - Na każdym takim turnieju zdobywa się wiele doświadczenia. Są to w końcu mistrzostwa świata, gdzie grają najlepsi zawodnicy z danych krajów. Po takim turnieju wielu zawodników dostaje propozycje grania w najlepszych klubach na świecie.