EIHC w Gdańsku. Kazachowie za mocni dla Polaków

PAP / Adam Warżawa
PAP / Adam Warżawa

W ostatnim meczu turnieju EIHC, który decydował o zwycięstwie w Gdańsku niepokonana dotąd reprezentacja Polski mimo wielu szans i olbrzymiej ambicji, nie sprostała Kazachstanowi i przegrała 1:2.

Reprezentacja Kazachstanu była faworytem tego spotkania, podobnie jak całego turnieju. Od lat zespół z Azji Środkowej balansuje pomiędzy Elitą, a jej zapleczem. Polacy co prawda starali się rywalizować z rywalem, jednak od początku bramki wpadały niestety tylko dla naszych rywali.

W 9. minucie kosztowny błąd popełnił Rafał Radziszewski, który nieopatrznie wyjechał za bramkę. Bezwzględny w tej sytuacji był Kirył Sawickij, który otworzył wynik meczu. Biało-Czerwoni mieli jeszcze okazję do strzelenia bramki w przewadze, ale nie wykorzystali tego elementu. W zamian tuż przed pierwszą przerwą na 2:0 podwyższył Anton Pietrow.

Drugą tercję nasi zawodnicy rozpoczęli nieźle. Szczególnie mogły się podobać ataki w piątej minucie tej części spotkania, kiedy na bramkę Siergieja Kudriawcewa strzelali najpierw Damian Kapica, a chwilę później Krystian Dziubiński. Za każdym razem kazachski bramkarz był jednak nieomylny. W końcu jednak skapitulował. Po akcją prawą stroną tafli, świetnym wykończeniem popisał się debiutujący w Biało-Czerwonych barwach Bartosz Fraszko, dla którego była to pierwsza bramka w kadrze.

Wygrana druga tercja rozochociła Polaków, którzy całkiem odważnie poczynali sobie na gdańskiej tafli. Biało-Czerwoni częściej byli na tercji rywala, a w 49. minucie mieli znakomitą okazję wyrównać. Potężnym strzałem z niebieskiej linii popisał się Mateusz Bryk, który trafił w słupek, choć sędziowie sprawdzali jeszcze analizę wideo, czy przypadkiem krążek nie odbił się już od wewnętrznej części bramki.

ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papież

Po raz kolejny na tym turnieju szwankowała gra w przewadze. Biało-Czerwoni nie potrafili wykorzystać żadnej gry większą liczbą graczy. Na siedem minut przed końcem regulaminowego czasu gry powinien być remis, ale Filip Komorski nie trafił do pustej bramki. Na półtorej minuty przed końcem regulaminowego czasu gry Jacek Płachta zdecydował się zdjąć bramkarza. Grając w sześciu na lodzie, przez niemal cały czas utrzymywaliśmy się przy krążku. Zabrakło jednak wykończenia i ostatecznie ulegliśmy Kazachom 1:2. Oby w kwietniu w Kijowie wynik był odwrotny.

Polski - Kazachstan 1:2 (0:2, 1:0, 0:0)
0:1 - Kirył Sawickij (Władysław Nikulin) 9'
0:2 - Anton Pietrow (Michaił Rachmanow) 20'
1:2 - Bartosz Fraszko (Krzysztof Zapała, Patryk Wajda) 42'

Składy:

Polska: Radziszewski - Pociecha, Bryk, Kolusz, Zapała, Guzik - Rompkowski, Ciura, Urbanowicz, Dziubiński, Kapica - Kotlorz, Wajda, Chmielewski, Komorski, Bepierszcz - Pastryk, Jaśkiewicz, Strzyżowski, Krzemień, Fraszko.

Kazachstan: Kudriawcew - Nurek, Dulniew, Burdeliew, Sawienkow, Akolzin - Stiepanienko, Ibrajbiekow, Michajlis, Sagadiejew, Jewdokimow - Griebienszykow, Iwaszyn, Kaznaczejews, Pietrow, Rachmanow oraz Pisariew, Nikulin, Assetow, Sawickij.

Kary: 8:12.

Widzów: 2 500.

Michał Gałęzewski z Gdańska

Źródło artykułu: