Trener sfaulowanego zawodnika murem za drużyną: Biorę na siebie każdą karę

East News / Heike Feiner / Na zdjęciu: Matthias Plachta
East News / Heike Feiner / Na zdjęciu: Matthias Plachta

Matthias Plachta był ofiarą faulu Steven'a Pinizzotto. Trener Adler Mannheim emocjonalnie zareagował na to, co się wydarzyło i na reakcje sędziów. - Jestem tu, by bronić interesu moich zawodników - powiedział Bill Stewart.

Do całej akcji doszło w 47. minucie podczas meczu pomiędzy Adler Mannheim a EHC Munchen w niemieckiej lidze hokeja. Steve Pinizzotto tak uderzył lewym łokciem Matthias Plachtę, że ten przez kilka minut nie był w stanie się podnieść. Ostatecznie interweniowali lekarza i dzięki wsparciu kolegów, opuścił boisko. Jego występ w sobotnim meczu półfinałowym jest mocno wątpliwy.

Sam Pinizzotto sugerował, że Plachta symulował. Kpił z rywala, kiedy ten leżał na lodzie. Komisja dyscyplinarna ligi szybko podjęła decyzję, oceniając faul na na tyle groźny, że Kanadyjczyk został zdyskwalifikowany na pięć spotkań.

Okazuje się, że to nie pierwsze niewłaściwe zachowanie tego hokeisty. "Pinizzotto został zaproszony na rozmowę we wrześniu z przedstawicielami ligi. Najwyraźniej nie wziąl tego do siebie" - czytamy w sueddeutsche.de.

- Ostra gra jest częścią hokeja, ale zawsze trzeba być fair - skomentował Markus Kink, kapitan Mannheim.

W słowach nie przebierał szkoleniowiec drużyny. - Na coś takiego nie ma w hokeju miejsca. Był totalny chaos, a zachowanie sędziów było niedopuszczalne. Biorę na siebie każdą karę, nie obchodzi mnie to. Jestem tu, żeby bronić interesu moich zawodników - zapewnił Bill Stewart. - Cała liga była dumna ze swojej drużyny narodowej, która z Pjongczangu przywiozła srebrny medal. Ale jak widzisz takie rzeczy... to jest jak żart - dodał.

Matthias Plachta to syn Jacka Płachty, który w latach 2012-2017 był trenerem reprezentacji Polski, a także kapitanem kadry, kiedy jeszcze był czynnym zawodnikiem. Jego syn reprezentuje Niemcy.

ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: Moi kibice są ewenementem

Komentarze (0)