Koronawirus zaskoczył Finów. Eetu Moksunen: Było trudno, ale na szczęście nie tak źle jak w Szwecji

- Wróciłem do Finlandii parę dni przed zamknięciem granic. Było trudno, ale na szczęście nie tak źle jak w Szwecji - powiedział nam Eetu Moksunen, były hokeista Podhala Nowy Targ.

Mateusz Kozanecki
Mateusz Kozanecki
Eetu Moksunen Materiały prasowe / Eetu Moksunen
Eetu Moksunen ostatni sezon spędził w drużynie Limburg Eaters Geleen występującej w rozgrywkach BeNeLigi. Łącznie 23-letni obrońca rozegrał 19 spotkań, w których strzelił jedną bramkę i zaliczył 14 asyst. Pandemia koronawirusa nie wpłynęła na jego zespół.

- Przegraliśmy w pierwszej rundzie fazy play-off, a sezon zakończył się trzy dni później. W naszej sytuacji nic to nie zmieniło - powiedział nam Moksunen. Fin wcześniej bronił barw Podhala Nowy Targ.

Uciekł przed pandemią

Swój ostatni mecz ligowy Moksunen rozegrał 8 marca, kiedy jego Limburg przegrał z Den Haag 4:5 i pożegnał się z rozgrywkami. Niedługo później hokeista zdecydował się na powrót do ojczyzny. - Przyleciałem do Finlandii zaledwie kilka dni przed odwoływaniem lotów i zamknięciem granic - powiedział.

ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"

- Było trudno. Nie wiedzieliśmy, jak się zachować. Masek ochronnych i innych środków bezpieczeństwa zabrakło w ciągu kilku tygodni. Myślę, że koronawirus zaskoczył cały kraj, ale na szczęście nie mamy tak złej sytuacji jak Szwedzi - dodał Moksunen.

Do tej pory (stan na 27 czerwca, godz. 8:00) w Finlandii odnotowano 7,2 tys. przypadków zakażenia koronawirusem. Zmarło 330 osób, natomiast 6,6 tys. uznano za wyleczone (aktualnie chorych jest tylko 270 osób). Przez kilka tygodni obowiązywał tam lockdown.

- W jednym miejscu mogło przebywać maksymalnie dziesięć osób. Restauracje serwowały jedzenie tylko na wynos. Zamknięte były kina, szkoły, stadiony, kościoły. Nie było możliwości odwiedzania chorych w szpitalach - wyjaśnił nasz rozmówca.

Sportowa rodzina

Moksunen pochodzi ze sportowej rodziny. Jego ojciec, Juha, to były żużlowiec, który w latach 1991-1992 startował w Wybrzeżu Gdańsk. Dziadek natomiast ścigał się w ice speedwayu, lodowej odmianie tej dyscypliny. - Spędzałem dużo czasu z tatą i śledziłem jego karierę, a sam marzyłem o zostaniu gwiazdą żużla - wyjaśnił Eetu Moksunen.

Jak przyznał, tata zabierał go na mecze hokeja od małego i to właśnie hokeiści krok po kroku stawali się jego ulubieńcami. Zimą uprawiał tę dyscyplinę, natomiast latem jeździł na motocrossie i żużlu.

- W końcu hokej stał się dla mnie najważniejszy. Zdałem sobie sprawę, że jestem graczem zespołowym. Rozmawiałem z tatą, że urodziłem się w niewłaściwym kraju, aby jeździć na żużlu jako zawodowiec - powiedział nasz rozmówca.

Co ciekawe, Moksunen wciąż dysponuje dwoma motocyklami. Ostatni raz jeździł trzy lata temu, ale zapowiedział, że w ciągu najbliższych kilku tygodni znów pojawi się na torze żużlowym.

Polska przygoda

Przez większość kariery Moksunen związany był z fińskimi zespołami. We wrześniu 2018 roku po serii meczów kontrolnych związał się z Podhalem Nowy Targ. - Waldemar Kiciński pomógł mi nawiązać kontakt z polskimi drużynami i zorganizował testy. Pomogło mi wiele osób, których nigdy nie spotkałem - wspominał hokeista.

Podhale zajęło w sezonie 18/19 trzecie miejsce w rundzie zasadniczej, ulegając jedynie GKS-owi Katowice i GKS-owi Tychy. Zespół dotarł do półfinału play-off, gdzie po siedmiomeczowym pojedynku ostatecznie uległ tyszanom 3:4. Wcześniej, w finale Pucharu Polski, Podhale przegrało 0:4 z JKH GKS Jastrzębie.

- Nigdy nie zapomnę tego sezonu. Naprawdę podobał mi się czas spędzony w Polsce. Wciąż oglądam skróty meczów z Pucharu Polski czy fazy play-off. To było coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem - powiedział Moksunen.

23-latkowi w Polsce najbardziej podobały się restauracje, choć, jak przyznał, składanie zamówień bywało problematyczne. Polubił także fanów i nowych polskich przyjaciół.

Po zakończeniu sezonu hokejowego miał okazję obejrzeć na żywo kilkanaście spotkań ligi żużlowej. Wydawało się też, że zostanie w Polsce, był bowiem bliski podpisania kontraktu z Naprzodem Janów. Ostatecznie trafił do BeNeLigi.

- Wciąż czekam na kontrakt, ale mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Nikt nie wie, jaka będzie sytuacja z pandemią na jesień. Mogę tylko czekać, póki co rozpocząłem już treningi - zakończył.

Czytaj także:
Argentyna walczy z pandemią i kryzysem. Gaston Acosta: zmartwieniem jest to, jak przetrwać
Życie w Szwecji toczy się normalnie. Agnieszka Kozanecka: Instruowanie zamiast zakazów

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×