W naszym zespole tkwi pewien potencjał - rozmowa z Andrzejem Słowakiewiczem, trenerem Stoczniowca

Po dwóch latach zmienił się trener Energi Stoczniowca Gdańsk. Miejsce Henryka Zabrockiego zajął Andrzej Słowakiewicz. Nowy szkoleniowiec intensywnie spędził okres przygotowawczy ze swoją drużyną. Na dwa dni przed startem Polskiej Ligi Hokejowej opowiada o sytuacji panującej w klubie.

Jarosław Dębowski: Jak pan ocenia przygotowania Stoczniowca Gdańsk do nadchodzącego sezonu?

Andrzej Słowakiewicz: Nasze przygotowania były bardzo dobre. Założony plan został w pełni zrealizowany, również podczas treningów letnich. Rozegraliśmy dziesięć sparingów i to z silnymi zespołami takimi jak Mettalurg Złobin. Myślę, że wszystko poszło zgodnie z ustalonymi założeniami.

Jak często trenowali zawodnicy Stoczniowca?

- Trenowaliśmy bardzo często. Niekiedy nawet wypełnialiśmy dwanaście jednostek treningowych tygodniowo. Był przygotowany cały program do realizacji podczas okresu przygotowawczego zarówno na lodzie, jak i "na sucho".

Więc jak wyglądał przykładowy dzień gdańskiego hokeisty?

- Przykładowo: wpół do dziewiątej zbiórka, o dziewiątej trening na lodowisku, następnie siłownia i powrót do domu. O szesnastej ponowna zbiórka, trening "na sucho" i wyjazd na lód. Jak więc widać, zawodnicy byli zajęci przez cały dzień.

Czy jest pan zadowolony z wyników rozegranych sparingów?

- Wyniki nie były ważne. Ważny był styl i system gry, przydatność poszczególnych zawodników oraz to, czy realizują stawiane przed nimi zadania. Na to głównie zwracałem uwagę.

A jakiś zawodnik pozytywnie zaskoczył swą grą?

- Cała drużyna zaprezentowała się pozytywnie. I pokazała, że w naszym zespole tkwi pewien potencjał.

Więc jak by pan ocenił sytuację kadrową Stoczniowca?

- Na dzień dzisiejszy mamy dwudziestu pięciu zawodników w polu oraz trzech bramkarzy.

Po sezonie odeszli tacy zawodnicy jak Urbanowicz, Łopuski czy Bigos. Ostatnio dosyć niespodziewanie z drużyną pożegnał się Peter Hurtaj. Dlaczego?

- To nie jest tak, że ktoś odszedł niespodziewanie. To było sygnalizowane. Hurtaj oczywiście wiedział czego wymagam, jakie ma spełniać warunki i jak ma się przydać drużynie. Nie podjął się tego, nie był w stanie podołać, no i pożegnał się. On odszedł sam, po prostu nie spełniał warunków.

Czy w związku z tym poczynioną zostaną jakieś ruchy transferowe?

- Mamy jedno wolne miejsce, ale na razie gramy swoimi zawodnikami, musimy poczekać do sezonu i wtedy zobaczymy jak sytuacja będzie się rozwijać. Wtedy się dowiemy jakie wzmocnienia będą potrzebne: czy będzie to obrońca, czy napastnik. Będziemy decydować później.

Jest pan trenerem, który z nadzieją spogląda na młodzież - szczególnie tak utalentowaną jak w Gdańsku. Czy nasi juniorze będą w stanie zagrozić tak silnym zespołom jak na przykład Cracovia?

- Ja bym tu nie brał pod uwagę tylko Cracovii, bo w lidze jest więcej groźnych drużyn. Ale mimo wszystko myślę, że młodzież jest w stanie stawić silny opór. Oglądając ostatnie Mistrzostwa Polski w Opolu, gdzie w finale spotkało się Podhale i Stoczniowiec można powiedzieć, że mecz był bardzo wyrównany. Choć wygrał Nowy Targ w stosunku 2:1, to równie dobrze mogliśmy zwyciężyć my. Mamy potencjał. Nowotarska młodzież jak wchodzi do drużyny, to swoje zadania spełnia. Myślę, że podobnie będzie w Gdańsku.

Stoczniowiec już wkrótce rozpocznie sezon. Czy ma pan w głowie wykrystalizowane piątki zawodników, które ujrzymy na lodzie?

- Mam do dyspozycji dwudziestu pięciu zawodników i nikt nie ma zagwarantowanego miejsca. Na pewno już są gdzieś tam te dwie podstawowe, które wiedzą co grają. Każdy zawodnik musi być przed meczem przygotowany. Decydować pewnie będzie też dyspozycja dnia. Mamy jeszcze czas. Najważniejsze żebyśmy się przygotowywali systematycznie, każdy na pewno dostanie szanse. Naszym głównym celem są play-offy. I żeby tam ostatecznie wykrystalizować zespół i pokazać to co najlepsze.

Czyli walka o skład będzie dotyczyła również tych teoretycznych pewniaków?

- Oczywiście, nie będzie odbywała się tylko wśród juniorów. Ostatniego meczu nie zagrał na przykład Zachariasz. Walka o skład dotyczyć będzie wszystkich zawodników. Jeżeli nie będzie wypełniał tego, co ja wymagam i dawał tego, czego potrzebuje drużyna, to po prostu nie będzie grał.

Czy jest już ustalona kwesta kapitana drużyny?

- Jak wiadomo kapitan jest "drugą osobą po Bogu" - musi współpracować z trenerem, zawodnikami. Musi być przywiązany do klubu, a przy tym dobrze grać. Nie powinien być indywidualnością stworzoną samą dla siebie. Jest to ciężka rola, bo kapitan często musi odpowiadać za różne sytuacje zaistniałe w drużynie, na przykład konflikty. Mamy kilku kandydatów, przed rozpoczęciem rozgrywek odbędą się wybory.

Rozmawiał Jarosław Dębowski

Już wkrótce druga część rozmowy z trenerem Andrzejem Słowakiewiczem, w której opowiada m.in. o wyborze oferty Stoczniowca, sposobach motywacji zawodników oraz realizacji prywatnego, trenerskiego celu.

Komentarze (0)