"Miałam depresję". Medalistka olimpijska brutalnie o trudach sportu

- Miałam duży spadek mentalny, motywacji i zastanawiałam się, czy dalej chcę to robić, czy to mnie cieszy - opowiada Anna Kiełbasińska. Wyznaje, że w ostatnim roku zmagała się z depresją i zdradza, jak sobie próbuje z nią radzić.

Arkadiusz Dudziak
Arkadiusz Dudziak
Anna Kiełbasińska PAP / Adam Warżawa / Na zdjęciu: Anna Kiełbasińska
Po raz kolejny Anna Kiełbasińska wyeksploatowała swój organizm do granic możliwości. W niedzielę na Igrzyskach Europejskich w Chorzowie, które miały też rangę Drużynowych Mistrzostw Europy, pobiegła najpierw 200 metrów indywidualnie, a później w sztafecie mieszanej 4 x 400 metrów. W obu przypadkach dała z siebie wszystko. Nie po raz pierwszy. I to ma swoją cenę.

"Miałam depresję"

W rozmowie z mediami po biegu sztafetowym Kiełbasińska nie ukrywała, że za swoje poświęcenie płaci zdrowiem. Marcowe halowe mistrzostwa Europy, w których wystartowała zarówno indywidualnie na 400 metrów, jak i w sztafecie 4x400, zostawiły na niej ogromny ślad.

- Po tych zawodach przez tydzień byłam nie do życia. Później się rozchorowałam, więc kolejny tydzień mi przepadł. Przez kolejne dwa miesiące miałam depresję, można powiedzieć. Ciężko mi się było zebrać na trening. Okej, ja w trakcie jednej imprezy dam radę, ale później to jest olbrzymi koszt, by się zebrać mentalnie - wyznaje biegaczka.

ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #1. Zaskakujące wyznanie Adrianny Sułek. "Nie chciałam już trenować"

I opowiada, że sukcesy wcale nie sprawiają, że jest łatwiej. Czasem bywa wręcz przeciwnie.

- Ciężko jest wytłumaczyć, jak się czujesz. Teoretycznie powinieneś się cieszyć, bo masz sukcesy, bo są medale, spełniasz się, odhaczasz cele. Ten wysiłek fizyczny i mentalny jest ogromny, bo w ciągu kilku dni trzeba się zebrać na wyżyny i zmusić się do ciężkiego wysiłku i szalonych rzeczy. Trzeba w sobie zebrać siłę, mimo że pół dnia leżysz i ledwo zipiesz - opowiada.

"Zastanawiałam się czy dalej chcę to robić".

Ważne w pracy sportowca jest radzenie sobie właśnie z kryzysowymi momentami. Kiełbasińska korzysta z pomocy specjalistki.

- Od wielu lat pracuję z trenerką mentalną Małgosią Bęben. Oprócz tego jestem na terapii, ale to już inna sprawa. Oczywiście, poruszamy tam dalej temat sportu, ale takie rzeczy jak motywację, wyciszanie się, regenerację trenuję już z Gosią - opowiada.

Zdradza także, w których momentach praca z trenerką mentalną jest najbardziej potrzebna.

- Miałam duży spadek mentalny, motywacji i zastanawiałam się, czy dalej chcę to robić, czy to mnie cieszy. Zastanawiałam się, czy chcę przyjmować olbrzymi stres, który towarzyszy każdemu biegowi. Ciało mówi mi coraz więcej, że jest już dużo szkód. Wtedy człowiek zaczyna się zastanawiać, czy to wszystko jest tego warte. I właśnie tu wchodzi Magłosia Bęben, z którą w ostatnich dwóch, trzech tygodniach zdecydowanie więcej pracowałam niż wcześniej - tłumaczy.

- Bardzo jej za to dziękuję, bo pomogła mi wyjść, uporządkować sobie priorytety, myśli, chęci. Przede wszystkim pomogła mi się wyciszyć mentalnie. Jeżeli układ nerwowy jest cały czas podrażniony, to się nie śpi dobrze, trudno odpowiednio wykonać trening i jesteś jak mucha w smole, mimo że mięśniowo jest wszystko w porządku - dodaje.

Celem dla Anny Kiełbasińskiej pozostają igrzyska olimpijskie w Paryżu. Srebrna medalistka w sztafecie z Tokio ma na zawody ambitne plany.

- Zależy mi na tym, by dociągnąć do igrzysk. Nie tylko, by tam być, ale także, by znajdować się w dobrej formie. Już dzisiaj organizm i zdrowie mentalne daje mi znać, że muszę przystopować, jeżeli chcę to dalej robić - opowiada.

Podwójnie srebrna

W niedzielnym biegu na 200 metrów Anna Kiełbasińska zajęła 4. miejsce. Wprawdzie medal igrzysk przeszedł jej koło nosa, ale zdobyła bardzo cenne 13 punktów dla zespołu. Nieco ponad dwie godziny później wystartowała w sztafecie. Po tych 200 metrach byłam pełna obaw, bo bolał mnie pośladek, Achilles - wyznaje.

- Byłam trochę przestraszona biegiem, nawet mówiłam Natalii Kaczmarek, że trochę się boję. W Doha ostatni raz biegałam na drugiej zmianie i to było parę lat temu. Byłam ciekawa też prędkości przy zmianach. Pomyślałam sobie jednak, że nawet zmęczony facet będzie biegł szybciej niż szybka kobieta. Chciałam wciągnąć maksa w strefie zmian, by przekazanie pałeczki nastąpiło na jakiejś prędkości - dodaje.

33-latka wyznaje, że jeszcze jest daleko od swojej idealnej dyspozycji w biegu na 400 metrów.

- Ten dystans tym roku nie idzie tak gładko, jakbym sobie tego życzyła. Mam wrażenie, że z każdym biegiem uczę się tego dystansu na nowo. Co roku jest się w innej dyspozycji i trzeba umieć dopasować styl biegania, taktykę do swoich możliwości - ocenia.

Podczas zawodów w Chorzowie Anna Kiełbasińska zdobyła dwa medale. W sztafecie mieszanej 4x400 metrów wywalczyła srebro. Nasza reprezentacja także w całych Drużynowych Mistrzostwach Europy zajęła drugie miejsce. Biało-Czerwoni ustąpili jedynie Włochom.

- Jesteśmy bardzo zadowoleni ze srebra. Różne statystyki były przed turniejem, ale po każdym dniu plasowaliśmy się na podium. Nigdy nie można się jednak zadowolić i w każdej rywalizacji trzeba dać z siebie jak najwięcej. Podjęliśmy decyzję, by pobiec w najsilniejszym składzie, by później tego nie żałować. Włosi zaprezentowali się rewelacyjnie, w każdej konkurencji byli w czołówce. Drugie miejsce dla nas jest olbrzymim sukcesem - kończy Anna Kiełbasińska.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty

Gdzie szukać pomocy?

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.

Czytaj więcej:
Solidny cios dla Rosjan i Białorusinów! Europejska federacja dała im bana

Czy polska sztafeta kobiet 4x400 zdobędzie medal na MŚ w Budapeszcie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×