Od blisko dwóch lat trwa rosyjska inwazja na Ukrainę. Z tego powodu na Rosję nałożony jest szereg sankcji - obejmujący również świat sportu. Wiele wskazuje na to, że zawodnicy z tego kraju nie będą mogli wystartować na igrzyskach w Paryżu.
W marcu MKOl wydał rekomendację dla federacji sportowych, aby przywracać zawodników z Rosji i Białorusi do rywalizacji, ale pod ściśle określonymi zasadami. Nie mogą brać udziału w propagandzie, mieć kontaktu z wojskiem czy występować pod narodową flagą.
Rosjanie nie zamierzają czekać na decyzję i w dniach 15-29 września 2024 roku zorganizują Światowe Igrzyska Przyjaźni. Do pomysłu odniósł się już Międzynarodowy Komitet Olimpijski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Siłownia stała się jej pasją. Tak trenuje Rozenek-Majdan
MKOl wezwał krajowe komitety olimpijskie, aby nie brały udziału w tych zawodach. To nie spodobało się Rosjanom.
- Zawody mają na celu stworzenie tu środowiska konkurencyjnego, zapewniającego rosyjskim sportowcom udział w zawodach międzynarodowych, co wciąż utrudniają niektóre krajowe federacje i MKOl - przyznał Oleg Matycin, rosyjski minister sportu, w rozmowie z telewizją Rossija 24.
Głos w sprawie zabrał nawet sekretarz prezydenta Rosji Władimira Putina Dmitrij Pieskow. Zapowiedział, że Rosja zamierza kontynuować współpracę z MKOl.
- Litera "M" w skrócie MKOl nie oznacza monopolu na świat sportu. Rosja kontynuować będzie kontakty z MKOl bez względu na wszystko. Mało prawdopodobny jest upadek komitetu w najbliższej przyszłości - powiedział Pieskow w rozmowie z agencją RIA Nowosti.
Czytaj także:
- Rosjanin chce reprezentować Polskę. Stanowcza reakcja związku
- Zagadkowe wieści z Rosji ws. Rybusa. "Rzadka kontuzja"