Z Paryża Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Niesamowity scenariusz miała walka o brązowy medal igrzysk olimpijskich polskich szpadzistek. Ich pojedynek z Chinkami był niezwykle wyrównany, walka toczyła się punkt za punkt. W samej końcówce doszło jednak do zaskakującej sytuacji.
Otóż na sekundy przed końcem wynik na tablicy pokazywał prowadzenie Polek 31:30. Jednak nagle naszej drużynie odjęto punkt, a dodano rywalkom. I to wszystko w momencie, gdy do końca pozostały cztery sekundy!
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Czy w Paryżu jest bezpiecznie? Dziennikarz nie ma wątpliwości
Na szczęście na spektakularną i błyskawiczną akcję zdecydowała się Aleksandra Jarecka. Zdobyła punkt i doprowadziła do dogrywki. W niej znów pierwsze, decydujące uderzenie zadała Polka. I brązowy medal stał się faktem!
- Pierwszy raz w życiu widziałem taką sytuację, żeby doszło do pomyłki z wynikiem. Pani sędzia w końcu powiedziała, że wynik jest błędny, ale nie ma wyjścia i musi go poprawić na naszą niekorzyść - powiedział dziennikarzom trener naszej ekipy Bartłomiej Język.
- Może to też był mój błąd, że nie dopilnowałem tej sytuacji. Ale skupiałem się na walce. Ola myślała że wygrywa, ale najważniejsze, że spotkanie zakończyło się zwycięstwem. Ola wiedziała co musi zrobić, nic innego nie dało się wymyślić - komentował końcówkę walki.
- Wyszły lata ciężkiej pracy, także innych zawodniczek, sztabów, ludzi ze związku. Zasługa dużej liczby osób, bez nich by tego nie było - zaznaczył szkoleniowiec, który zabrał też głos nt. decyzji o zdjęciu dobrze spisującej się Alicji Klasik i zastąpieniu ją właśnie Jarecką.
- Przede wszystkim dla mnie regulamin igrzysk jest niemoralny i tak dziwny, że musieliśmy zrobić zmianę. Przed igrzyskami podjąłem taką decyzję, wziąłem to na siebie. Cieszę się, że miałem rację - zakończył.