Bokserka Hergie Bacyadan wyszła na ring podczas igrzysk olimpijskich Paryż 2024 i zawalczyła przeciwko Chince Li Quan w wadze ciężkiej kobiet. Choć kontrowersje w żeńskim boksie podczas imprezy w stolicy Francji wywołały wielkie poruszenie w mediach, Filipinka uniknęła negatywnych komentarzy.
29-latka identyfikuje się jako mężczyzna, ale (jak sama informowała na swoim Instagramie) nigdy nie brała testosteronu i nie przeszła terapii hormonalnej. - Jestem trans w sercu, ale nigdy nie brałam żadnych hormonów ani sterydów, żeby wyglądać jak mężczyzna. Nie wydaje mi się, że jest jakiś problem z tym, że walczę w kategorii kobiet - pisała w mediach społecznościowych.
Ekipa trenerska bokserki zwraca się do niej jak do dziewczyny i zapewnia, że zawodniczka jest biologiczną kobietą.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Świątek nie chciała rozmawiać z mediami. "Bardzo emocjonalnie podchodzi do porażek"
Media skupiły swoją uwagę na Algierce Imane Khelif i Tajwance Lin Yu-Ting - bokserkach, które rok temu nie zdały testu płciowego z powodu zbyt wysokiego poziomu testosteronu i zostały zdyskwalifikowane z mistrzostw świata. Prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu (IBA) stwierdził, że test wykazał u pierwszej z nich męskie chromosomy XY.
Bacyadan zapytana o to, czy sportowcy z chromosomami XY powinni móc walczyć w kategorii kobiet, odpowiedziała:
- W sparingach nie ma problemu, ale jeśli mają chromosomy XY na zawodach, powinni przestrzegać zasad.
Filipinka przegrała walkę ze srebrną medalistką igrzysk w Tokio - Li Quan - i tym samym odpadła z turnieju. - Przegrywanie zawsze jest przykre, ale jestem bardzo wdzięczna, że mogłam zawalczyć na igrzyskach olimpijskich - pisała bokserka na Instagramie. - Do całych Filipin, przepraszam, że was zawiodłam. Obiecuję, że będę dalej walczyć dla naszego kraju i będę ciężej pracować w przyszłości.
Zobacz także:
Afera w Paryżu. Lekarz zabrał głos w sprawie płci pięściarki
Walka trwała 46 sekund. Gorąco na olimpijskich ringach