Z Paryża Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Pierwsze złoto dostała z sześcioletnim opóźnieniem. Dwa kolejne zdobyła już w bezdyskusyjny sposób, nie dając rywalkom cienia szansy. Nie ma sobie równych i pod względem liczby złotych krążków jest najlepszą młociarką w historii igrzysk olimpijskich. I pozostanie nią na długie lata.
We wtorek zakończyła się wspaniała przygoda Anity Włodarczyk z igrzyskami. W Paryżu zobaczyliśmy jej ostatni występ na tej imprezie. 38-latka nie kończy jednak kariery - chce jeszcze wystąpić na przyszłorocznych mistrzostwach świata w Tokio.
A i to nie musi być koniec.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Bohater w meczu ze Słowenią? Padło jedno nazwisko
- Dopóki będę zdrowa, a treningi będą sprawiać mi frajdę, będę kontynuować karierę. Nie wyznaczam sobie żadnego konkretnego terminu. Jeśli kocha się to, co się robi, zdrowie dopisuje, a poziom sportowy wciąż pozwala na rywalizację z najlepszymi, to dlaczego miałabym kończyć? - pytała w rozmowie z WP SportoweFakty kilka miesięcy temu.
Kto zdenerwował nam Anitę?
W Paryżu udowodniła, że mimo upływu lat wciąż jest w stanie rywalizować z najlepszymi.
A przecież w eliminacjach było... beznadziejnie. To słowa Włodarczyk, która w ten właśnie sposób oceniła swoje rzuty, a awans wywalczyła jako ostatnia kwalifikująca się zawodniczka. 12. miejsce było niepokojące.
- We wtorek przed finałem musi mnie ktoś porządnie zdenerwować! - śmiała się młociarka. Nie wiemy, co zrobił jej trener Ivica Jakelić, czy może nazwał ją babcią, co podobno ją motywuje? Tak czy inaczej, do koła weszła już pełna energii.
Rzucała równo i daleko, już w pierwszej kolejce uzyskała swój najlepszy wynik w tym sezonie. Z jej sześciu rzutów, aż cztery były najlepsze w tym roku. Gdy w piątej kolejce młot spadł w okolicach telewizyjnie namalowanych linii oznaczających podium, aż podnieśliśmy się z krzesełek.
Do medalu zabrakło... pięciu centymetrów. Proszę sprawdzić samemu na palcach, o jaką różnicę chodzi. Aż trudno uwierzyć, że tak mało dzieliło Polkę od tak wspaniałego finiszu kariery na IO.
To najmniejsza w historii tej konkurencji różnica dzieląca trzecią a czwartą młociarkę w olimpijskim finale. Niezwykła szkoda, że trafiło akurat na Polkę...
Przedstawienie musi trwać
6 sierpnia 2024 roku zakończyła się kariera Anity Włodarczyk na igrzyskach olimpijskich. Trzy złote medale to niezwykły wynik. Masa wspomnień, obrazków, wzruszających chwil, które wszystkim polskim kibicom nigdy nie uciekną z pamięci.
Na pierwszym miejscu będzie chyba jednak finał z 2016 roku, podczas którego Polka nie tylko wygrała, ale też ustanowiła nowy rekord świata kosmicznym wynikiem 82,29 m. Dystans srebrnej medalistki wynosił... pięć i pół metra. To był nokaut i być może najlepszy moment w jej karierze.
- Czułam, że to jest ten moment. Już jak wchodziłam do koła słyszałam świetny doping kibiców. Zrobiłam wielki show na stadionie - mówiła wtedy wzruszona. Show, czyli przedstawienie musi jednak trwać. Po prostu wielka szkoda, że już bez niej.
Londyn, Rio de Janeiro, Tokio. Ale z Paryża też przywiezie ładną pocztówkę.
Nienormalne jest, że nic się nie zaczyna.
Po Tokio zjazd po równi pochyłej praktycznie w każdej dyscyplinie. Widać gołym okiem, że brakuje zmiany pokolen Czytaj całość