Trzy lata temu na igrzyskach olimpijskich sięgnęła po srebro w konkurencji dwójek na dystansie 500 metrów w sprincie kajakowym. W stolicy Francji Anastasiia Rybachok wystartowała w parze z Liudmylą Luzan, z którą zajęła drugie miejsce w eliminacjach.
Sportsmenka doczekała się kolejnego występu na igrzyskach olimpijskich. Specjalnie na tę okazję przygotowała kajak w barwach flagi swojego kraju, umieszczając na nim napis: "Jestem Ukrainką".
Ku jej zaskoczeniu, projekt nie spodobał się władzom MKOl. Federacja, która chce zachowywać neutralność polityczną, uznała napis widoczny na kajaku za propagandę. W związku z tym Rybachok musiała zamalować jego część przed rozpoczęciem zawodów.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Wołosz ma plan na siebie po zakończeniu kariery. "Przewinęło mi się przez uszy"
Decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego była kuriozalna. Rybachok zajęła stanowisko w tej sprawie za pośrednictwem swojego sponsora, BGV Group Management.
"Napis "Jestem Ukrainką" był ważny dla całej reprezentacji. MKOI zabrania umieszczania na łodziach jakichkolwiek napisów związanych z wojną. Na przykład nie możemy napisać "Stop wojnie". Uważają to za propagandę, ale napis "Jestem Ukrainką" nie jest hasłem wojskowym. Wskazuje na naszą przynależność do Ukrainy. Przede wszystkim to symbol wiary we mnie i w moje możliwości. Tworząc projekt, starałam się podkreślić, że pochodzę z Ukrainy i jestem z tego niesamowicie dumna!" - przekazała olimpijka w oświadczeniu.
Czytaj więcej:
Pływali w Sekwanie. Do mediów trafiły niepokojące informacje