Czy ktoś wyobraża sobie mistrzostwa świata w piłce nożnej bez największych gwiazd? Bez Leo Messiego, Cristiano Ronaldo, Neymara czy Antoine'a Griezmanna? Dla kibiców futbolu to nie do pomyślenia. Fani hokeja na lodzie mają jednak wielkie zmartwienie, bo najlepszych zawodników tej dyscypliny może zabraknąć na najważniejszej imprezie czterolecia.
Otóż istnieje poważne zagrożenie, że na przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Pjongczang nie zobaczymy gwiazd ligi NHL. Negocjacje pomiędzy szefostwem tych rozgrywek, a władzami Światowej Federacji Hokeja na Lodzie i Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim utknęły w martwym punkcie.
O co chodzi? Oczywiście o pieniądze. Kwestia sporna dotyczy m.in. kosztów ubezpieczeń, transportu i pobytu zawodników podczas igrzysk. Światowa federacja (IIHF) zaproponowała, że zapłaci klubom 10 milionów dolarów, jednak te nie zgodziły się na takie rozwiązanie. - Jeśli sytuacja się nie zmieni, nie jedziemy na igrzyska - powiedział jak gdyby nigdy nic komisarz ligi NHL, Gary Bettman, wbijając nóż w serce kibicom sportu.
Sytuacja jest poważna, ponieważ w pierwowzorze terminarza NHL na sezon 2018 nie została uwzględniona przerwa na turniej olimpijski. Między stronami sportu panuje pat i żadna z nich nie planuje wyjść z inicjatywą załagodzenia go. Oprócz kibiców w najgorszej sytuacji są sami hokeiści, którzy chcieliby wystąpić na igrzyskach. W tym największe gwiazdy ligi, jak Aleksander Owieczkin czy Sidney Crosby - liderzy reprezentacji Rosji i Kanady.
ZOBACZ WIDEO Pudzianowski: Kowalczyk będzie zasysał tlen wszystkimi otworami
- Oczywiście, że chcę jechać na igrzyska. Wielka szkoda, że musimy czekać w takiej niepewności. Co będzie, jeśli nic się nie wyjaśni? I tak tam pojadę - powiedział niezwykle spokojnie Owieczkin. Nikt nie ma wątpliwości, że gwiazdor Washington Capitals spełni swoją obietnicę, nawet jeśli miałoby to oznaczać dla niego kłopoty.
Co ciekawe, z Ameryki Północnej dochodzą głosy, że śladem Rosjanina mogą podążyć też inni. - Takie rozwiązanie pojawia się na horyzoncie. Nie wiem, jak zareagowałyby wtedy władze NHL. Dla wielu zawodników udział w igrzyskach to ogromna szansa pokazania się kibicom, którzy na co dzień nie śledzą ich występów. Ponadto hokeiści chcą po prostu reprezentować swój kraj, bo są patriotami - powiedział szef stowarzyszenia hokeistów Don Fehr.
Z kolei szef IIHF Rene Fasel dodał, że ostateczna decyzja ma zostać podjęta do końca kwietnia. Poszczególne federacje chcą bowiem wcześniej znać odpowiedź i ewentualnie znaleźć następców i zawodników, którzy zastąpią gwiazdy NHL w Pjongczang.
Ich nieobecność na zimowych igrzyskach olimpijskich w Korei Południowej byłaby ogromną stratą dla całej imprezy. Rozgrywki hokejowe śledzi wtedy miliony kibiców, nawet Ci, którzy na co dzień zupełnie nie interesują się NHL, KHL czy starciami w krajowych ligach. Jest to bowiem dyscyplina niezwykle efektowna i emocjonująca, mająca też wielkie znaczenie prestiżowe dla IO.
Nie ma bowiem przypadku, że to właśnie finał turnieju hokejowego kończy każde igrzyska olimpijskie. Przypadkowe nie jest również to, że znicz olimpijski w ostatnich dwóch edycjach ZIO, w Vancouver i Soczi, zapalali byli hokeiści - Wayne Gretzky i Władysław Tretiak.
Nadzieją dla hokeistów i kibiców jest fakt, że w przeszłości negocjacje związane z występem gwiazd NHL na igrzyskach także bywały bardzo trudne. Decyzja o ich występie w Soczi zapadła zaledwie kilka miesięcy przed imprezą.
Najlepsi zawodnicy z ligi NHL występują na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich od 1998 roku, gdy elita tego sportu zjechała się do Nagano. Tam triumfowali niespodziewanie Czesi. Kolejne edycje, z wyjątkiem Turynu gdzie najlepsi byli Szwedzi, należały do Kanadyjczyków.
Chodzi chyba o zawodników, którzy mogliby być powołani do reprezentacji hokejowych grających na Ig Czytaj całość