Świat skoków był w szoku. Do akcji wkroczył "Harry Potter" i pogodził faworytów

Getty Images / Michael Kienzler / Na zdjęciu: Simon Ammann
Getty Images / Michael Kienzler / Na zdjęciu: Simon Ammann

To miała być walka dwóch gigantów o złoto. Adam Małysz i Sven Hannawald wyraźnie dominowali w sezonie 2001/2002. Wielu kibiców spodziewało się, że między sobą rozstrzygną walkę o mistrzostwo olimpijskie. Wtedy objawił się "Harry Potter".

Simon Ammann zdobył niespodziewanie dwa złota olimpijskie w Salt Lake City. W tamtym okresie popularność biła książkowa, ale także filmowa postać Harry'ego Pottera. Jako że Szwajcar był do niego dość mocno podobny, to zaczęto go do niego porównywać. Ammann zaczarował skocznię i rywali. W wieku 22 lat sięgnął szczytu, a przecież chętnych do złotych medali nie brakowało. Wśród pretendentów zdecydowanie najjaśniej świeciły nazwiska Małysza i Hannawalda.

Ammann głodny rywalizacji

Polak zdominował wyraźnie początek sezonu Pucharu Świata i pokazał, że nie da sobie wydrzeć kryształowej kuli. W dodatku zanotował triumf podczas konkursu w Zakopanem, który był jednym z ostatnich przed igrzyskami.

Sven Hannawald z kolei jako pierwszy skoczek w historii wygrał wszystkie konkursy Turnieju Czterech Skoczni. Od tamtego czasu nie wypadał ze ścisłej czołówki. Dlatego to w nim polscy kibice upatrywali najgroźniejszego rywala dla Adama Małysza.

Któż mógłby się spodziewać, że jak królik z kapelusza wyskoczy Simon Ammann. Szwajcar był objawieniem sezonu 2001/2002, ale przed igrzyskami w Salt Lake City przez miesiąc nie skakał w oficjalnych zawodach. Wszystko z powodu upadku, którego doznał podczas treningu przed Pucharem Świata w Willingen. Bardzo groźnie to wyglądało, ale Ammann nie odniósł na tyle wielkich obrażeń, aby opuścić igrzyska. Przystępował do nich z głodem rywalizacji.

Nikt nie stawiał wówczas Szwajcara w roli zawodnika, który ma odegrać na igrzyskach znaczącą rolę. Jednak zarówno na skoczni normalnej, jak i dużej nie dał szans rywalom. To było niewiarygodne, że zawodnik, który w swoim dorobku nie miał wygranej w Pucharze Świata, został podwójnym mistrzem olimpijskim.

Polak przeszedł do historii

A Adam Małysz? Zdobył dwa medale, co uszczęśliwiło polskich kibiców. Złota nie było, ale trzeba pamiętać, że to były pierwsze "krążki" zdobyte przez polskiego sportowca na zimowych igrzyskach od 1972 roku. Małysz wywalczył brąz na normalnej skoczni oraz srebro na dużej.

Wielki rywal Polaka, Sven Hannawald, w konkursach indywidualnych zajął odpowiednio 2. oraz 4. miejsce. W drugich zawodach wylądował poza podium po tym, jak podparł drugi skok. Brązowy medal zdobył wówczas Fin Matti Hautameaki.

Pierwszy konkurs także miał swoją dramaturgię. Adam Małysz skoczył najdalej w pierwszej serii, osiągając odległość 98,5 metra (Ammann lądował pół metra bliżej). Jednak miał spore problemy przy lądowaniu. Było to spowodowane najechaniem narty na nierówność po upadku Noriakiego Kasaiego. Dlatego Polak zajmował na półmetku trzecie miejsce, które utrzymał do samego końca.

- Przyznam, że rola faworyta wcale mi nie pomagała. Jednak igrzyska były dla mnie wielkim sukcesem, a nie porażką. Przywiozłem z nich dwa medale, co jest bardzo dużym osiągnięciem. Owszem, nie było złota, ale przecież dwa razy stawałem na olimpijskim podium. Gdybym nie był w tak dobrej formie, w ogóle nie dostałbym się na podium - wspominał po latach Małysz.

W tym roku mija 20 lat od zaczarowania rywali przez Szwajcara. Simon Ammann po olimpijskim sukcesie utrzymał dobrą formę i pod koniec sezonu sięgnął po pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata. Później jednak nie potrafił utrzymać się wśród najlepszych, a na stałe do czołówki wrócił dopiero w sezonie 2006/2007.

Czytaj także:
Byli wściekli na największego rywala polskiego skoczka. To była wojna!
Wietrzna ruletka w Chinach. Petarda Piotra Żyły i kapiszon Kamila Stocha!

ZOBACZ WIDEO: Startują igrzyska olimpijskie w Pekinie. "Aspekt sportowy nie zawsze będzie najważniejszy"

Źródło artykułu: