Byli wściekli na największego rywala polskiego skoczka. To była wojna!

PAP/EPA / Hendrik Schmidt / Rewolucyjny bolec w wiązaniach Simona Ammanna podczas IO Vancouver 2010
PAP/EPA / Hendrik Schmidt / Rewolucyjny bolec w wiązaniach Simona Ammanna podczas IO Vancouver 2010

Protest Stefana Horngachera na polskie buty nie jest pierwszą sprzętową wojną w skokach. 12 lat temu, gdy na igrzyskach olimpijskich Simon Ammann rywalizował z Adamem Małyszem o złoto, Austriacy alergicznie reagowali na wiązania Szwajcara.

Tuż przed tegorocznymi igrzyskami olimpijskimi w Chinach, światem skoków wstrząsnęła wojna sprzętowa między Polską a Niemcami. Poszło o buty i wiązania. Zaczął Stefan Horngacher, były szkoleniowiec polskich skoczków, który w Willingen złożył oficjalny protest na zmodyfikowane buty Biało-Czerwonych.

Dzień później, po konkursie indywidualnym, FIS skontrolował buty polskich skoczków. Dyskwalifikacje otrzymali Piotr Żyła oraz Stefan Hula, a do tego FIS zabronił Polakom używania zmodyfikowanych butów podczas igrzysk olimpijskich w Chinach.

Polscy działacze, trenerzy i sami skoczkowie nie kryli oburzenia. Twierdzili, że zmiana w butach jest na tyle mała, że nie wymagała zgłoszenia do FIS przed sezonem. Co więcej, polska strona podnosiła, że Niemcy mogą używać nakładek na wiązania, które w poprzednich sezonach FIS zabronił stosować Polakom.

ZOBACZ WIDEO: Startują igrzyska olimpijskie w Pekinie. "Aspekt sportowy nie zawsze będzie najważniejszy"

- Zachowanie Horngachera było nie fair. Czuję niesmak - mówił nam Apoloniusz Tajner. W ten sposób prezes Polskiego Związku Narciarskiego podsumował działania Austriaka, od którego protestu cała afera zaczęła się. Ostatecznie Biało-Czerwoni, mimo nieformalnych protestów, nie dostali zgody na użycie butów w Chinach i w niedzielnym konkursie na skoczni HS106 powalczą o medale w starym sprzęcie.

Tegoroczna wojna sprzętowa, to jednak nie pierwsza tego typu sytuacja tuż przed, czy nawet w czasie igrzysk olimpijskich. Równie gorąco jak teraz było przed 12 laty za sprawą wiązań Simona Ammanna i głośno protestujących na sprzęt Szwajcara Austriaków.

Wtedy Ammann był w fenomenalnej formie. Na igrzyska przyjechał znakomicie przygotowany, a do tego tak ulepszył sprzęt, że rywali "zmiażdżył" psychicznie. Austriacy, wtedy potęga skoków narciarskich, nie mówili o niczym innym jak tylko o rewolucyjnych wiązaniach w nartach Szwajcara, które ich zdaniem były nieprzepisowe.

Po konkursie indywidualnym na skoczni normalnej, w którym Ammann zdobył złoto, pewnie pokonując srebrnego medalistę Adama Małysza i brązowego Gregora Schlierenzauera, Austriacy złożyli protest. FIS przyjrzał się sprzętowi Szwajcara, ale nie zabronił mu jego stosowania. Z nieco innych od wszystkich wiązań Ammann mógł korzystać także na skoczni dużej, gdzie również nie dał szans rywalom, ponownie zdecydowanie pokonując Małysza i Schlierenzauera.

Na czym polegała zmiana wiązań u Szwajcara? Metalowy bolec, który łączył piętę buta z nartą, był u niego wygięty, a u rywali płaski. Co ciekawe Adam Małysz też dostał od producenta szansę użycia takiego sprzętu podczas igrzysk, ale nie zdecydował się na niego. Dlaczego? - Mieliśmy zbyt mało czasu na przetestowanie - tłumaczył Hannu Lepistoe, ówczesny trener Małysza, dla Eurosportu.

Mimo że wiązania Ammanna wywołały duże zamieszanie, eksperci nie mieli wątpliwości - Szwajcar wygrałby złote medale na tych igrzyskach także w takim sprzęcie jak rywale. Wtedy był po prostu w nieziemskiej formie. Robił na skoczniach co chciał. Adam Małysz na Vancouver też przygotował fenomenalną dyspozycję, zdobył dwa srebra, ale jednak nie miał szans ze Szwajcarem.

Od tamtych igrzysk minęło już 8 lat. Teraz Biało-Czerwoni przegrali wojnę sprzętową, ale w Chinach nie stoją na straconej pozycji. Aspiracje do walki o swój piąty medal na igrzyskach olimpijskich zgłosił na treningach Kamil Stoch. Mocny wydaje się być również Piotr Żyła. Szykuje się znakomita rywalizacja, a Polaków - jak przekonuje Apoloniusz Tajner - stać na medale nawet w starszej wersji butów. Oby tak było.

Konkurs skoczków o medale na skoczni normalnej w Chinach odbędzie się w niedzielę 6 lutego o 12:00 czasu polskiego.

Czytaj także:
Burza w skokach tuż przed igrzyskami. "Nie winiłbym Horngachera"
Towarzysze nie chcieli go puścić. "Gdybym to zrobił, nie poleciałbym po złoto"

Komentarze (0)