Igrzyska olimpijskie w Pekinie potwierdziły to, co obserwujemy już od dłuższego czasu. Poziom reprezentacji Polski kobiet w skokach narciarskich nadal jest mizerny. W kwietniu 2019 roku Łukasz Kruczek objął stanowisko trenera kadry, ale od tego czasu skoczkinie nie poczyniły wyraźnych postępów.
Można powiedzieć nawet, że nastąpił regres, bo jeszcze w lutym 2020 roku Kinga Rajda zajęła szóste miejsce w zawodach Pucharu Świata, ale od tej pory nie była w stanie nawet zbliżyć się do tego osiągnięcia.
Wyniki Polek na igrzyskach olimpijskich są jak kubeł zimnej wody. Rajda skoczyła zaledwie 69 metrów, a Nicole Konderla wylądowała jeszcze bliżej - 64 metry. Najlepsze zawodniczki skakały o 40 metrów dalej.
ZOBACZ WIDEO: Startują igrzyska olimpijskie w Pekinie. "Aspekt sportowy nie zawsze będzie najważniejszy"
Trudno też - przy takim poziomie skoków pań - liczyć na dobry wynik Polaków w zaplanowanym na poniedziałek konkursie drużyn mieszanych.
Sytuacja w kadrze Kruczka jest zła. Atmosfera najprawdopodobniej również. Świadczy o tym to, o czym w studiu Eurosportu opowiedział dziennikarz, Michał Korościel. Przyznał, że stacja próbowała skontaktować się z reprezentantką Polski, Kamilą Karpiel. Ta odrzekła jednak, że ma zakaz wypowiadania się o tym, co dzieje się w kadrze.
W czwartek Karpiel zamieściła natomiast bardzo szczery wpis w mediach społecznościowych. "Po mistrzostwach świata w Seefeld myślałam, że będzie lepiej, łatwiej, bardziej profesjonalnie, że nareszcie ktoś nam pomoże w drodze do igrzysk, że dostaniemy szansę na rozwój, że zaczną w nas widzieć potencjał, nad którym warto pracować, że w nas uwierzą... Niestety poszło to w zupełnie innym kierunku... Było i jest ciężko, wymagania są ogromne, a wsparcie zależy kiedy" - napisała.
Czytaj także:
- Kinga Rajda odpowiedziała na krytykę. Zamieściła zdjęcie... Adama Małysza
- "Pierwsze złoto w Pekinie zdobyła oszustka". Burza po wygranej Johaug!