Potomek rodu Hohenlohe ma swoją misję. Chce, aby sporty zimowe nie umarły w tych najbardziej egzotycznych krajach. Narciarz alpejski jest sześciokrotnym olimpijczykiem. Na igrzyskach w Pekinie jednak nie startuje, ale znajduje się w kadrze Meksyku jako rezerwowy.
Człowiek orkiestra - tak można określić Hubertusa von Hohenlohe'a. Oprócz sportu ma wiele innych zainteresowań. W wywiadzie dla TVP Sport przyznał, że fotografuje, a także śpiewa. Swoje umiejętności wokalne zaprezentował widzom.
W mediach społecznościowych Telewizja Polska opublikowała rozmowę z alpejczykiem. Mało kto spodziewał się takiej końcówki. "Persona" - czytamy na Twitterze.
Hubertus von Hohenlohe zrobił naprawdę sporo dla zimowego sportu w swoim kraju. W 1981 roku założył Meksykańską Federację Narciarską. Trzy lata później wystąpił na zimowych igrzyskach olimpijskich w Turynie.
Choć obecnie jest szefem misji olimpijskiej Meksyku, otwarcie przyznaje, że chce po raz dwudziesty wystąpić na mistrzostwach świata. Dotychczas wziął udział w dziewiętnastu imprezach takiej rangi.
Oto książę Hubertus von Hohenlohe. 63-letni alpejczyk rodem z Meksyku, sześciokrotny olimpijczyk, 19-krotny uczestnik MŚ (celuje w 20!), teraz szef misji olimpijskiej i... rezerwowy do startu w IO. Do tego fotograf, projektant mody i piosenkarz - co zaraz udowodni.Persona. pic.twitter.com/1QV3B2lt8m
— Jakub Pobożniak (@JPobozniak) February 11, 2022
Zobacz też:
Ukrainiec pokazał do kamery, co sądzi o inwazji Rosji
Co za dramat! Maliszewska upadła w ćwierćfinale
ZOBACZ WIDEO: To może zadecydować o medalach w skokach. "Jedyny minus"