27. miejsce Moniki Hojnisz-Staręgi w biegu ze startu wspólnego podsumowały zimowe igrzyska olimpijskie dla polskiego biathlonu. Kilka dni wcześniej najgorszy występ w historii zaliczyła sztafeta, która wraz ze wcześniej wspomnianą Hojnisz-Staręgą oraz Kamilą Żuk, Kingą Zbylut i Anną Mąką, zajęła odległe 14. pozycję.
Nic więc dziwnego, że pojawiają się głosy o potrzebnej rewolucji w tym sporcie. Pokazują to też słowa Justyny Kowalczyk-Tekieli, która ostro podsumowała imprezę w stolicy Chin w rozmowie z "Przeglądem Sportowym". Jej zdaniem nie ma szans na znalezienie jakiegokolwiek pozytywu po występach biathlonistów.
- To były bardzo słabe igrzyska dla polskiego biathlonu. Nie ma co słodzić i szukać pozytywów, bo w zasadzie ich nie było. Monika jest w wieku, w którym powinna zbierać owoce ciężkiej pracy, którą wykonuje całe życie. Mówią o takich owocach, na jakie zasługuje - powiedziała.
ZOBACZ WIDEO: Jego zjazd robi ogromne wrażenie. Zareagował znany aktor
- Wiedzieliśmy, że jest źle i nie było powodu spodziewać wielkich rzeczy. W takim sporcie, jak biathlon rzadko dzieją się cuda. Mamy w związku plan, którego część wdrożymy od razu po igrzyskach, a część wiosną, już po sezonie. Na pewno będą duże zmiany, bo wszystko się zastało, nie ma rozwoju - dodała.
Jak sama przyznała pieniądze są, jednak efektów wciąż nie ma. Na dzień dzisiejszy wygląda na to, że przygodę z kadrą zakończy dotychczasowy trener Adam Kołodziejczyk.
Szkoleniowiec wrócił do reprezentacji przed rozpoczęciem sezonu 2021/2022. - Trenera chciały zawodniczki, prezes i zarząd związku na to przystali. Ja pojawiłam się w związku po tych zmianach i przyznam szczerze, że nie całkiem to wszystko rozumiałam, ale dzisiaj jestem mądrzejsza - dodała.
Zobacz też:
"Kosmos", "jesteś mistrzem". Dzieję się po sukcesie Michalskiego
Pekin 2022. Pierwszy taki start Polaków w historii. Poznali rywala w pierwszej rundzie