"To dla mnie dziwne". Iga Świątek mówi o innych sportowcach

Getty Images / Tim Clayton/Corbis / Iga Świątek nie zapomina o Ukraińcach. Wspiera ich od pół roku i nie zamierza przestać
Getty Images / Tim Clayton/Corbis / Iga Świątek nie zapomina o Ukraińcach. Wspiera ich od pół roku i nie zamierza przestać

Najlepsza tenisistka rankingu WTA nie zamierza ściągać niebiesko-żółtej wstążki, dzięki której przypomina światu, że Rosjanie nadal mordują niewinnych Ukraińców. I robią to od pół roku. A przypominać trzeba, bo świat zaczyna zapominać.

- Będę nosić niebiesko-żółtą wstążkę tak długo, aż sytuacja w Ukrainie się nie poprawi - podkreśla na każdym kroku Iga Świątek, liderka światowego rankingu tenisowego. Mówiła o tym między innymi podczas charytatywnego meczu w Krakowie. - Wielu zawodników grało z przypiętymi wstążkami na początku wojny, gdy cała ta sprawa była trochę głośniejsza. Zauważyłam jednak, że część z nich już je zdjęła, co jest dla mnie dosyć dziwne. Przecież wciąż trwa wojna, ludzie dalej cierpią.

Wojna trwa już pół roku. 24 lutego 2022 roku obudziliśmy się w innym świecie. Nocą wojska rosyjskie wdarły się na teren Ukrainy. Rozpoczęły się ostrzały, bombardowania, mordy. Mariupol, Donieck, Bucza - każdy z nas ma przed oczami ciała zmarłych, zawalone budynki, zniszczone drogi i mosty. Takiej sytuacji nie było w Europie od zakończenia II wojny światowej. Od 77 lat.

Pierwsza reakcja? Właściwa

Świat sportu stanął po stronie ofiar, od samego początku. Największe organizacje sportowe (FIFA, MKOl) dość szybko (jak na ich skostniałą strukturę) podjęły decyzję o wykluczeniu Rosjan z międzynarodowych zawodów. Dlatego piłkarze z kraju-agresora nie wystąpią podczas mistrzostw świata w Katarze, kibice z Rosji nie obejrzą mistrzostw świata w siatkówce, które miały się odbyć u nich, wreszcie reprezentacja w hokeju na lodzie została wykluczona ze wszelkich rozgrywek.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisistka rozczuliła fanów. Pokazała wyjątkowy trening

Swój sprzeciw wyrazili również znani sportowcy, m.in. Iga Świątek czy Robert Lewandowski. - Jestem im za to dozgonnie wdzięczna - powiedziała w rozmowie z naszym serwisem ukraińska dziennikarka Iryna Koziupa. - Są cudowni. Nigdy im tego nie zapomnę (całą rozmową znajdziesz TUTAJ >>).

W pierwszych tygodniach wojny wyglądało na to, że sankcje bardzo mocno uderzą w rosyjski sport, a przez to i w Rosjan. Kolejne stacje telewizyjne odcinały kibiców z Moskwy i okolic od transmisji największych wydarzeń sportowych z całego świata. Niestety, świat zaczyna zapominać o tym, co się nadal dzieje w Ukrainie.

Mur zaczął pękać

Przykłady? Jest ich mnóstwo, z dnia na dzień coraz więcej. Jeden z najgłośniejszych takich przypadków to Wimbledon. Brytyjczycy postanowili, że na ich kortach nie zagrają tenisiści z Rosji i Białorusi. Reakcja światowych władz tenisa (ATP i WTA)? - Skoro nie dacie im szans występu, to w tym roku punkty z waszego turnieju nie będą się liczyły do światowego rankingu.

Na całe szczęście organizatorzy Wimbledonu się nie ugięli. Dotrzymali słowa. Ale skandaliczna reakcja ATP i WTA pokazała, że sportowy mur wsparcia Ukrainy zaczyna pękać.

Poluzowanie zasad widać również w rajdach samochodowych. Organizatorzy Rajdu Estonii - odbył się w połowie lipca 2022 - nie dopuścili do startu Nikołaja Griazina i jego pilota Konstantina Aleksandrowa. Trzy tygodnie później (na początku sierpnia) Rosjanie wystartowali w Rajdzie Finlandii. W tym przypadku organizatorzy uznali, że nie ma przepisów, które pozwoliłby zablokować przyjazd sportowców reprezentujących naród, który ma na rękach krew.

Rosyjscy działacze mają się świetnie

Jeszcze gorzej jest w przypadku działaczy. Nadal w zarządach wielu światowych federacji zasiadają przedstawiciele Rosji. Opisywaliśmy sytuację z Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, gdzie Jelena Isinbajewa oraz Szamil Tarpiszczew - którzy wielokrotnie w przeszłości popierali działania Władimira Putina - nadal mogą uczestniczyć w pracach odpowiednich komisji (TUTAJ więcej szczegółów >>).

- Isinbajewa i Tarpiszczew nie są delegatami z ramienia Rosji. Przeciwnie, zostali wybrani przez międzynarodową społeczność i oddelegowani do swojego kraju, aby być ambasadorami olimpizmu - skomentował tę bulwersująca sprawę rzecznik MKOl-u Mark Adams.

To nie jest wyjątek. Szefem Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu (IBA) został wybrany niedawno - tak, tak, już w trakcie wojny - Umar Kremlew. To człowiek, który nigdy nie ukrywał sympatii do Putina: namawiał nawet Ołeksandra Usyka do zmiany obywatelstwa, jeździł również do okupowanego Krymu na zawody pięściarskie.

W Komitecie Zarządzającym UCI (Międzynarodowej Unii Kolarskiej) zasiada Igor Makarow. Człowiek, który jest objęty specjalnymi sankcjami przez niektóre kraje (m.in. Kanadę). Człowiek, który bardzo ściśle współpracował (nadal współpracuje?) z Putinem. Pytaliśmy o tę bulwersującą sprawę zarówno Agatę Lang (jedyna Polka zasiadająca we władzach UCI), jak i rzecznika prasowego UCI. Niestety, wszyscy nabrali wody w usta.

Zaskakujący głos z CAS. Koniec sankcji?

Oliwy do ognia dolał Richard McLaren. To uznany w świecie prawnik, współautor raportu, który udowodnił, że w Rosji istniał strukturalny program dopingowy obejmujący ponad tysiąc sportowców. Na podstawie tych dowodów MKOl wyrzucił rosyjskich sportowców z udziału w igrzyskach olimpijskich.

McLaren zasiada również Trybunale Arbitrażowym do spraw Sportu (CAS). I właśnie jako sędzia tej organizacji w połowie sierpnia wypowiedział zastanawiające słowa. - Sposób, w jaki zostali potraktowani sportowcy z Rosji i Białorusi, jest niesprawiedliwy. Oni nie rozpoczęli tej wojnę i nie są odpowiedzialni za jej przebieg. To dwa dobre powody, żeby im pozwolić na powrót do rywalizacji - przyznał w niemieckim programie sportowym "Sportschau".

Na koniec dodał, że wkrótce CAS może podjąć decyzję o tym, że należy przywrócić sportowców z Rosji i Białorusi do zawodów międzynarodowych. A taka decyzja będzie zobowiązująca dla wszystkich federacji sportowych.

Źródło artykułu: