Jeszcze kilkanaście miesięcy temu Kamil Wolny nie wyobrażał sobie weekendu bez meczu. Gdy poznał Izę, miłość swojego życia, wspólnie chodzili na spotkania hokejowego JKH GKS Jastrzębie. Ulubionym klubem od zawsze był Real Madryt, którego wyniki i mecze śledzi regularnie. Po ostatnim El Clasico, którego stawką był Superpuchar Hiszpanii, nie miał powodów do radości. Królewscy byli tylko tłem dla FC Barcelony, która sięgnęła po pierwsze w tym sezonie trofeum.
Jednak w ostatnich miesiącach to nie sport jest dla niego najważniejszy. Wszystko zaczęło się z końcem 2021 roku. Czuł ból w okolicy odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Zbagatelizował to, uważał że to przez stojącą pracę. W jego organizmie już rozwijał się podstępny nowotwór, którego początkowo nie potrafiono zdiagnozować. Później okazało się, że to rzadki przypadek (nowotwór germinalny przestrzeni zaotrzewnej) i potrzebne są duże pieniądze na leczenie. Kamila wesprzeć można na stronie Fundacji Rakiety. Zbiórka prowadzona jest TUTAJ.
Ostatni raz chodził w Walentynki
- Myślałem, ze "poboli i przestanie", ale niestety nie przestawało, doszło promieniowanie do nogi lewej do tego stopnia, że miałem problem ze snem, ból był na tyle intensywny, że żadne leki przeciwbólowe nie pomagały. W styczniu, po kilku tomografiach i rezonansie, zdecydowano się pobrać wycinek tego co miałem w sobie. Niestety ten zabieg nic nie wykazał, miesiąc rehabilitacji i dochodzenia do siebie, kolejny miesiąc bez snu - wspomina Wolny.
ZOBACZ WIDEO: Świetny kandydat na selekcjonera kadry. Tylko nie ma telefonu
Walentynki zeszłego roku to ostatni dzień, kiedy chodził o własnych siłach. Chciał wiedzieć, co mu dolega, ale lekarze rozkładali ręce. Dopiero gdy trafił do Beskidzkiego Centrum Onkologicznego, wykonano biopsję, po której postawiono diagnozę: nowotwór. Wtedy podjęto decyzję o leczeniu chemioterapią.
Pojawiły się jednak kolejne zdrowotne problemy. - W dużej mierze przez zmianę nowotworową moje trzony w okolicy lędźwiowej stały się bardzo podatne na złamanie i koniec końców uległy złamaniu dwa z nich, kompletnie przekreślając moje szanse na jakąkolwiek rehabilitację w trakcie leczenia - dodał.
Leczenie przynosi efekty
Chemioterapia dawała efekty, przyszła kolej na radioterapię. Guz początkowo miał 20 cm na 10 cm i zmniejszył się do rozmiarów 6 mm na 3,5 mm. Kamil przeszedł operację zespolenia połamanych trzonów i nie było żadnych przeciwskazań do rozpoczęcia rehabilitacji. Po kilku tygodniach usłyszał kolejną kiepską wiadomość.
- W październiku wróciłem na kolejna dawkę chemioterapii, niestety po jednej dawce okazało się, że mój szpik kostny jest w bardzo kiepskiej formie, podanie kolejnej chemii mogłoby doprowadzić do całkowitego uszkodzenia szpiku, od tamtego czasu, czyli okolic połowy października, jestem w takim "zawieszeniu" jeśli chodzi o leczenie - wyznał.
Miesięczna rehabilitacja to koszt około 30 tysięcy złotych. Tylko ona pozwoli odzyskać mu pełną sprawność i spełnić marzenie, jakim jest ślub z ukochaną Izą. - Chcę wstać na własne nogi, wyjść na spacer, do sklepu, pójść pod prysznic o własnych siłach. Teraz najważniejsza rzecz dla mnie - stanąć przed ołtarzem z kobietą mojego życia - zakończył.
Czytaj także:
Gdzie zagramy z Albanią pierwszy domowy mecz eliminacji EURO 2024? PZPN walczy o ten stadion
76-latek wysyła sygnał do PZPN. Jest gotowy do przejęcia kadry