Są naciski ws. Rosji. Słowa Igi Świątek wybrzmiały mocno [OPINIA]

Największe gwiazdy światowego sportu już nie pamiętają o tym, co dzieje się w Ukrainie. Jedynie Iga Świątek regularnie przypomina światu, że tam ciągle trwa wojna. Zarówno słowem, jak i wstążką, która stała się symbolem. Symbolem nadziei.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Iga Świątek - mimo roku, który upłynął od rozpoczęcia działań wojennych przez Rosję - nadal przypomina światu, że na jego oczach giną niewinni ludzie Getty Images / Anastasia Vlasova / Tim Clayton / Iga Świątek - mimo roku, który upłynął od rozpoczęcia działań wojennych przez Rosję - nadal przypomina światu, że na jego oczach giną niewinni ludzie.
"Chciałabym powiedzieć kilka słów o Ukrainie. Niestety sytuacja u nich się nie zmieniła. Chciałabym przekazać im, żeby dalej byli silni i wspierajmy ich" - to słowa, które wypowiedziała Iga Świątek po ostatnim wygranym turnieju, w Dosze. Wypowiedziała publicznie tak, by usłyszało ją kilka tysięcy osób zgromadzonych na trybunach i zapewne kilkadziesiąt (może kilkaset?) milionów zgromadzonych przed telewizorami.

Dzisiaj mija rocznica napadu Rosji na Ukrainę. Z rozkazu Władimira Putina rozpoczęła się największa wojna w Europie od 80 lat. Irpień, Bucza, Hostomel... Do dzisiaj mamy przed oczami niewyobrażalne zbrodnie wojenne, których dopuścili się Rosjanie. Nie da się przejść obojętnie wobec zdjęć zgwałconych dzieci, zbiorowych mogił czy wreszcie zbombardowanych domów, w których właśnie ktoś przygotowywał kolację. Nie da się...

Rosjanie na bruk!

Czy jednak na pewno? Czy świat sportu - dzień po dniu - nie dowodzi, że ma kiepską pamięć? Thomas Bach z MKOl właśnie przekonuje nas wszystkich, że sportowcy z Rosji powinni startować w igrzyskach olimpijskich w Paryżu (rok 2024), bo jeżeli ich nie dopuścimy, to złamiemy prawa człowieka i rezolucję Organizacji Narodów Zjednoczonych (TUTAJ więcej szczegółów >>).

Nieoficjalnie mówi się, że Gianni Infantino z FIFA tylko czeka, czy plan Bacha wypali. Jeżeli tak, to on również chce dopuścić do rywalizacji międzynarodowej piłkarską reprezentację Rosji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szałowa kreacja Sereny Williams. Fani zachwyceni

Cofnijmy się o 12 miesięcy. Jak to niewiele. A jednocześnie, jak inaczej świat reagował na wojnę, którą rozpoczęli Rosjanie. W ciągu kilku, kilkunastu dni wszystkie największe federacje sportowe wyrzuciły rosyjskich (a często i białoruskich) sportowców na bruk. Nie było mowy o prawach człowieka, o rezolucjach.

- Poczuliśmy, jako Ukraińcy, że świat jest z nami, w tych ciężkich czasach - mówiła mi wówczas dziennikarka jednego z największych portali sportowych w Ukrainie ua.tribuna.com Iryna Koziupa.

Polacy dali przykład

Odsunięcie Rosjan musiało zaboleć Putina (który przecież kreuje się od lat na kibica sportowego) - m.in. nie zagrali barażu o udział w piłkarskich mistrzostwach świata z Polską, została im zabrana organizacja mundialu w siatkówce. Takie decyzje zapadły błyskawicznie, od ręki, przez aklamację. Nikt nie pytał, czy tak można. Wszyscy wiedzieli, że tak trzeba.

Duża rola w tak zdecydowanych działaniach Polski. Zarówno sportowców (wspomniana już Iga Świątek, ale także i Robert Lewandowski czy Kamil Stoch, którzy również apelowali publicznie o pokój), konkretnych federacji (np. PZPN-u) czy wreszcie ministerstwa sportu, na czele którego stoi Kamil Bortniczuk. Tak, jak polskie społeczeństwo pokazało światu, jak należy traktować uchodźców (przyjęliśmy przecież największą liczbę mieszkańców Ukrainy pod własny dach), tak polski sport wyznaczył trend, którym podążyli inni.

Trend najwyraźniej jednak został przełamany. Kiedy to się stało? Co spowodowało, że największe organizacje sportowe na świecie w ogóle dopuściły myśl, że może jednak warto "przeprosić się" z Rosjanami?

O tej wstążce młodzież będzie się uczyła na lekcjach historii

Nic się nie stało. Ani sytuacja na froncie nie dała takiej dyspensy, ani w samej Rosji nic się nie zmieniło, ani wśród sportowców czy kibiców. Przecież na froncie nadal giną ukraińscy sportowcy. Wedle nieoficjalnych danych już 230 zawodników i trenerów zginęło od rosyjskich bomb. Ta liczba rośnie z tygodnia na tydzień.

Tak naprawdę wygląda na to, że Bach czy Infantino od samego początku nie byli przekonani do sankcji. Przecież szef FIFA bez mrugnięcia okiem sprzedał prawa telewizyjne z MŚ w Katarze do Rosji. Zrobił to w momencie, gdy na ulicach ukraińskich miast i wiosek wybuchały bomby.

Bach i Infantino wielokrotnie mówili o Putinie (obaj!): "przyjacielu!". Mało to jest w agencjach fotograficznych zdjęć, na których serdecznie obejmują się z mordercą, z człowiekiem, który powinien być sądzony jako zbrodniarz?

Oni najwyraźniej tylko czekali, aż świat oswoi się z wojną, zajmie się codziennymi problemami (np. inflacją), a wtedy będzie można "po cichu" przyjąć Rosjan z powrotem do sportowej drużyny. I prawie się udało. Prawie, bo młodziutka tenisistka z podwarszawskiego Raszyna nie zapomniała.

Nie zapomniała, nie zdjęła wspomnianej już niebiesko-żółtej wstążki i na dodatek jeszcze co jakiś czas zabiera głos ws. wojny. Tak na marginesie, o tej wstążce młodzież będzie wkrótce uczyć się na lekcjach historii. To pewne.

Oni mówią nadal "nie"

Iga Świątek - bo o niej mowa - potrafi mobilizować. I wygląda na to, że znów to zrobiła.

Przecież m.in. z inicjatywy ministra Bortniczuka (ale oddajmy też sprawiedliwie, że ta grupa inicjatorów była o wiele szersza: m.in. od Litwy, przez Łotwę, Danię, aż po USA) doszło do spotkania ministrów z kilkudziesięciu krajów. Efekt?

Oświadczenie (pisaliśmy o nim TUTAJ >>) podpisane przez 34 kraje. Oświadczenie, które podkreśla, że nie ma zgody na powrót rosyjskich i białoruskich sportowców na igrzyska olimpijskie, w ogóle do rywalizacji sportowej.

Ktoś powie, że to zaledwie kilkanaście procent wszystkich krajów-członków MKOl-u (komitet zrzesza ponad 200 państw). Skoro tak, to ten głos sprzeciwu nie ma szans wybrzmieć mocno. Pamiętajmy jednak, że podpisali się ministrowie m.in. z: USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Kanady, Australii, Japonii czy Korei Południowej.

Idzie jak po grudzie

Czy Bach podejmie decyzję o organizacji IO bez tych sportowych potęg? Sponsorzy mogą mu na to nie pozwolić. Mogą? Nie powinni. Tutaj też należy oczekiwać bardziej zdecydowanych ruchów. Chociaż... Przypomnijmy sobie ekwilibrystykę niektórych międzynarodowych korporacji na początku wojny: jak wyjść z Rosji, by tak generalnie nie wyjść. By ludzie myśleli, że jesteśmy fajni i sprzeciwiamy się wojnie, a z Rosji nadal płynął strumień pieniędzy.

Trzeba zauważyć, że na przełomie lutego i marca 2022 roku jednym głosem mówiło większość krajów. Po 12 miesiącach ten odsetek diametralnie spadł. Nadal świat sportu próbuje walczyć z powrotem Rosjan i Białorusinów na międzynarodową arenę, ale z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień jest to trudniejsze. Idzie jak po grudzie.

Nawet w tenisowym środowisku, z którego wywodzi się Świątek, są naciski. ATP i WTA naciskają na organizatorów Wimbledonu, aby w 2023 roku zgodzili się na udział Rosjan w tym wielkoszlemowym turnieju. Przed rokiem nie było dla nich miejsca na kortach w Londynie. Naciskają mocno: a to kusząc zmniejszeniem o połowę potężnej kary finansowej za rok 2022, a to grożąc wyrzuceniem z kalendarza innych zawodów z Wielkiej Brytanii.

Jak będzie za rok - w lutym 2024 roku? Oczywiście należy wierzyć, że wówczas problemu nie będzie, bo wojna do tego czasu się zakończy. Ale gdyby jednak się nie zakończyła, to niestety należy się obawiać, że już prawie nikt nie będzie pamiętał o wojnie. Prawie, bo przecież jest Iga Świątek.




Czy sportowcy z Rosji i Białorusi powinny wystartować podczas IO 2024?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×