Czarny koń z Poznania - rozmowa z Krzysztofem Kłoskiem, nowym prezesem Polskiego Związku Zapaśniczego

- Chciałbym zmienić wizerunek związku, a to możne się udać we współpracy z mediami. Jest pan pierwszym dziennikarzem, któremu udzielam wywiadu, ale zapewniam, że drzwi mojego gabinetu będą dla mediów zawsze otwarte - powiedział kilkadziesiąt minut po wyborze na stanowisko prezesa PZZ, Krzysztof Kłosek. Młody menadżer i biznesmen będzie w związku pracował społecznie... dojeżdżając z Poznania.

W tym artykule dowiesz się o:

Wojciech Potocki: Kilkadziesiąt minut temu był pan tylko jednym z sześciu kandydatów na prezesa. Teraz, wiadomo, że siądzie pan w tym niewygodnym fotelu. Widać, że mocno pan przeżywał cały zjazd i wybory. A wynik? Liczył pan na tę funkcję?

Krzysztof Kłosek: Przyznam, że jestem zaskoczony. Tym bardziej, że miałem bardzo mocnych i niezwykle poważanych w naszym środowisku konkurentów. Z jednej strony startowałem po to by wygrać, ale jest to nawet dla mnie mała niespodzianka.

Od czego zamierza Pan zacząć urzędowanie?

- Przede wszystkim zaczniemy od wcześniej zapowiadanych decyzji personalnych. Trzeba ogłosić konkurs i wybrać sekretarza generalnego Polskiego Związku Zapaśniczego. Oczywiście muszę się spotkać z nowym zarządem, który powinien się ukonstytuować. Trzeba też powołać wiceprezesów. Potem przyjdzie czas na zmiany organizacyjne

Wygrał Pan w drugiej turze głosowania i do tego z dość nikłą przewagą pięciu głosów. Czy nie boi się Pan, że w Związku nastąpi teraz rozłam na pana zwolenników i przeciwników z Andrzejem Supronem na czele?

- W drugiej turze pokonałem Grzegorza a to nie byle jaka figura w świecie zapasów. Jest doskonale przygotowany merytorycznie, zna naszą dyscyplinę od podszewki, a do tego jest międzynarodowym sędzią z ogromnym autorytetem. Nasze programy działanie w wielu obszarach były po prostu zbieżne. Liczę na to, że Pan Brudziński, szczególnie swoim doświadczeniem międzynarodowym, będzie mnie wspierał w dalszej pracy.

Zaproponuje mu pan jakieś stanowisko?

- Z tego co wiem, już wcześniej zadeklarował, że nie będzie kandydować do nowego zarządu. Żałuję, że taka była decyzja mojego konkurenta, ale muszę ją uszanować.

Teraz będzie panu bardzo trudno zatrzeć różnice między dwoma grupami w śród działaczy. Jedni są zdania, że potrzebna jest świeża krew, inni wręcz przeciwnie, a na sali dało się słyszeć głosy, że jest pan jeszcze za młody.

- Cóż ja na to poradzę. Wiem, że środowisko zawsze będzie trochę podzielone, a nowa osoba powoduje zwykle różne, często nieprzychylne reakcje. Wybory maja to do siebie, ze kandydaci tworzą różne koalicje. Każdy szuka wsparcia, każdy ma też swoje wizje pracy w związku. Ja skupiłem wokół siebie osoby zdeterminowane, by przeprowadzić zmiany w związku. To normalne, że niektórym się to nie podobało. Teraz jednak wybory się skończyły i zapasy potrzebują wspólnego działania wszystkich, którzy mówią, że dobro dyscypliny leży im na sercu.

Z dzisiejszym głosowaniu bardzo szybko odpadli medaliści olimpijscy. Widzi pan dla nich jakieś miejsce w związku?

- Oczywiście. Gdybyśmy nie współpracowali z takimi osobami, to byłby ogromny błąd. Andrzej Wroński, czy Andrzej Supron, czy tego ktoś chce czy nie, kreują wizerunek polskich zapasów i pokazują naszą dyscyplinę na zewnątrz. Bardzo więc liczę na tę współpracę. Jest jednak jeden warunek - oni sami muszą wyrazić taką wolę.

Mieszka pan i pracuje w Poznaniu, a związek ma siedzibę w Warszawie. Czy nie będzie Pan zatem prezesem "na odległość"?

- Nie widzę problemu. W związku z moimi sprawami zawodowymi bardzo często przebywam w stolicy. Myślę więc, że nie będę miał najmniejszych problemów by zarządzać związkiem w Warszawie. To tylko kwestia właściwej organizacji pracy.

A propos. Delegaci zarzucili panu że będzie pan łączył działalność w biznesie z pracą w związku. Pana firma produkuje przecież sprzęt sportowy, a to może powodować konflikt interesów.

- Już wcześniej zadeklarowałem, że z tej działalności mogę zrezygnować. To powinno uciąć wszelkie spekulacje.

Będzie pan prezesem społecznym, czy etatowym?

- Na razie jest to funkcja społeczna i myślę, że tak pozostanie. Moim celem nigdy nie było, tak jak to kilka osób podkreślało, zbicie jakiegoś kapitału na pracy w związku. Jestem niezależny finansowo i nikt nie powinien mieć obaw, że Kłosek chce tu coś ugrać dla siebie

Jest pan też stosunkowo mało znany nawet w środowisku zapaśniczym. Czy nie boi się pan, że będzie to przeszkoda w pracy prezesa?

- Świat, a w tym też środowisko sportowe w Polsce, otwiera się na młodych ludzi. Mój wiek może być zatem dobrze postrzegany i przyjaźnie odbierany w kontaktach z ludźmi z którymi przyjdzie mi się spotykać.

Kibice patrzą na zapasy mniej przez pryzmat pracy działaczy, a bardziej przez wyniki sportowe. Jak to z nimi będzie podczas pańskiej kadencji?

- Dzięki Agnieszce Wieszczek zapasy są teraz bardzo dobrze postrzegane i musimy to wykorzystać. Teraz trzeba sprawić by medale zdobywali mężczyźni. Mamy bardzo utalentowaną młodzież i to przede wszystkim nią trzeba się teraz zająć. Szczególnie w kontekście igrzysk olimpijskich w Londynie, które zbliżają się wielkimi krokami. Musimy pamiętać, że kwalifikacje do nich rozpoczną się już za 2,5 roku.

Co pan myśli o dość powszechnym ostatnio wysyłaniu polskich zawodników na zagraniczne staże i treningi?

- To jeden z wielu pomysłów. Sadzę, że na pierwszym spotkaniu powinni się na ten temat wypowiedzieć trenerzy kadry. Usiądziemy i konstruktywnie porozmawiamy, bo przecież to zagraniczni sparingpartnerzy równie dobrze mogą przyjechać do Polski. Mamy wspaniałe ośrodki, z których nasi zawodnicy korzystają i mogą tam trenować z zagranicznymi rywalami.

Planuje pan jakieś zmiany na stanowiskach trenerów kadry?

- Na razie wszystko zostaje bez zmian. Kobiety wywalczyły medal olimpijski i dwa medale mistrzostw świata, więc nie potrzeba zmian w sztabie szkoleniowym. Z kolei trenerzy stylów wolnego i klasycznego męskie kadry przejęli rok przed igrzyskami i siłą rzeczy nie mogli się jeszcze odpowiednio wykazać. Jest po prostu za wcześnie, by ich pracę rzetelnie oceniać. To utytułowani, byli zawodnicy, którym trzeba pozwolić zrealizować plany szkoleniowe. Jestem przekonany, że wyniki przyjdą już nie długo.

W swoim programie wyborczym pisze pan, że zamierza "pomnażać dobro polskich zapasów". Jak pan chce to zrobić?

- Przede wszystkim przez lepszy kontakt z mediami. Dzięki temu powinniśmy odbudować naszą pozycję w polskim sporcie. Kolejna sprawa to praca nad pozyskiwaniem środków finansowych z zewnątrz. Aby to się udało konieczna jest nasza obecność w środkach przekazu. Pan jest pierwszym dziennikarzem z którym rozmawiam, ale dla pana kolegów drzwi mojego gabinetu będą zawsze otwarte.

Komentarze (0)