Informacje o koronawirusie zajmują najważniejsze miejsca w portalach i gazetach. "Wirus rozprzestrzenia się w zawrotnym tempie", "Mapa pokazuje już prawie 10 tysięcy zakażeń", "WHO ogłasza światowe zagrożenie dla zdrowia publicznego".
Zaczęło się na targowisku w chińskim Wuhan. Według sobotnich danych, wirus zabił już 259 osób. Liczba zakażonych wzrosła do 11 791. Przedostał się do 25 krajów. W Europie potwierdzono przypadki między innymi w Niemczech, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Francji i Finlandii.
W Polsce jeszcze nie, ale: - Koronawius prędzej czy później będzie u nas i to nie będzie nic nadzwyczajnego. Nie czekamy na to, ale i nie obawiamy się - powiedział na konferencji prasowej minister zdrowia Łukasz Szumowski.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: w Azji grali mecz na wodzie. Było jak w meczu Polska - Niemcy na MŚ 1974
Organizatorzy sportowych zawodów w Chinach nie mieli wyjścia. Zawodnikom groziło niebezpieczeństwo. Lawina odwołanych imprez ruszyła. Zaczął FIS. Nie odbędą się lutowe konkursy Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim w Yanqing.
Lekkoatletyczni działacze też nie czekali. Halowe Mistrzostwa Świata, planowane na marzec w Nankin, przełożyli na 2021 rok. "Chiny robią wszystko, co mogą, żeby wirus się nie rozprzestrzenił. My musimy jednak chronić naszych sportowców". Tak tłumaczyli swoją decyzję w oświadczeniu opublikowanym na stronie federacji.
Na razie nie podano nowej daty mistrzostw. Na pewno nie odbędą się one w dniach 5-7 marca 2021 roku. Wtedy lekkoatleci będą rywalizować w Toruniu w Halowych Mistrzostwach Europy. Dlaczego zatem mistrzostw nie zorganizowano w innym kraju, ale za to jeszcze w 2020 roku? - Z obawy, że wirus rozprzestrzeni się na szeroką skalę także poza Chiny! - podkreślili działacze.
Piłkarscy kibice w Chinach odliczali dni do startu nowego sezonu tamtejszej ekstraklasy. Rozgrywki miały ruszyć 22 lutego i potrwać do 31 października 2020 roku. Inauguracja nie odbędzie się jednak w planowanym terminie. Na razie nie podano nowej daty pierwszego meczu nowego sezonu Super League.
"Decyzja o odroczeniu krajowych zawodów piłkarskich w sezonie 2020 ma pomóc w zapobieganiu i kontroli epidemii zapalenia płuc wywołanego przez zakażenie koronawirusem. Naszym celem jest ochronić zdrowie kibiców, dziennikarzy, zawodników, trenerów i wszystkich pracowników klubu" - poinformowali w oświadczeniu działacze Chińskiego Związku Piłki Nożnej.
W Chinach gra Adrian Mierzejewski. Reprezentuje barwy Chongqing Lifan. Ma ważny kontrakt z klubem na najbliższy sezon. Na razie Polak czeka na rozwój sytuacji. Podobnie inni obcokrajowcy. W chińskiej ekstraklasie nie brakuje głośnych nazwisk. Kontrakty z miejscowymi klubami mają podpisane m.in. Paulinho (kiedyś ŁKS Łódź i Barcelona), Hulk (był gracz Zenitu Sankt Petersburg i FC Porto) czy Mousa Dembele (kiedyś Tottenham).
Czytaj także: Koronawirus przeszkodził w transferze Javiera Pastore do Chin
Wyobraź sobie, że siedzisz w mieszkaniu. Zamknięty w czterech ścianach. Wychodząc na zewnątrz, ryzykujesz zarażeniem się. A chciałbyś wrócić do siebie, do swojego kraju. W takiej sytuacji jest Millene Fernandes. Brazylijka podpisała kontrakt z piłkarskim klubem Wuhan Xinjiyuan. Treningi w klubie i rozgrywki są jednak zawieszone. Piłkarka zamknęła się w swoim domu i apeluje o pomoc.
- Jestem bardzo zaniepokojona. Nie wychodzę ze swojego mieszkania. Chcę opuścić Chiny i mam nadzieję, że brazylijski rząd mi pomoże - powiedziała Fernandes w wideo, które wysłała do agencji AFP. - Marzę o tym, żeby wrócić do Brazylii, do bliskich. Mam nadzieję, że dojdzie do tego jak najszybciej.
Na razie to jednak niemożliwe. Linie lotnicze zrezygnowały z lotów do Wuhan do odwołania.
Sytuacji z wirusem w Chinach przyglądają się także szefowie Międzynarodowej Federacji Samochodowej. "W związku z epidemią koronawirusa, która wybuchła w Chinach na początku roku, FIA ściśle monitoruje sytuację z odpowiednimi władzami i federacjami krajowymi. Jeśli będzie to konieczne, to FIA podejmie wszelkie działania w celu ochrony światowej społeczności sportów motorowych i publiczności" - napisali działacze FIA w oświadczeniu przesłanym do mediów.
Tym samym nie wykluczyli, że Grand Prix Chin Formuły 1 zostanie odwołane. W Szanghaju najlepsi kierowcy świata mają ścigać się w dniach 17-19 kwietnia. Do Chin z Alfą Romeo Racing Orlen miałby przylecieć Robert Kubica, kierowca rezerwowy zespołu.
Shenzen i Szanghaj - na pewno te dwa miasta znalazły się w planie lekkoatletów przed igrzyskami. W majowych mityngach Diamentowej Ligi byłaby idealna okazja do sprawdzenia swojej formy. Szanse na rozegranie obu mityngów w terminach 10 i 16 maja nie są duże.
A co z letnimi igrzyskami olimpijskimi? 24 lipca 2020 roku w Tokio zaplanowano ceremonię otwarcia. Później dwa tygodnie rywalizacji. Sporo kibiców mogło już sobie na ten czas zarezerwować wolne w pracy. Czy będzie jednak w ogóle po co zarywać noce?
Dziennikarze Niemieckiej Agencji Prasowej poinformowali o rozmowach między MKOL-em a Światową Organizacją Zdrowia. Miały paść słowa, że wirus może mieć "znaczący wpływ na igrzyska". Informacja szybko rozeszła się po całym świecie. Internauci w Japonii aż 50 tys. razy wpisali do przeglądarki hasło "odwołane igrzyska w Tokio" - czytamy w "The Guardian".
Reakcja japońskich władz była natychmiastowa. - Nasze przygotowania do igrzysk przyspieszyły. Musimy zmierzyć się z koronawirusem, aby go zatrzymać. Zrobimy wszystko, aby rozwiązać ten problem. Będziemy ściśle współpracować - zapewnił gubernator Tokio Yuriko Koike, cytowany przez "The Guardian".
- Kontaktowaliśmy się już z WHO (Światowa Organizacja Zdrowia - przyp. red.) w sprawie koronawirusa. Będziemy dalej współpracować z wszystkimi organizacjami, które monitorują występowanie chorób zakaźnych i próbują się im przeciwstawić. Te działania są ważnym elementem przygotowań do igrzysk w Tokio - poinformowali przedstawiciele Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
- Przede wszystkim trzeba obserwować, co się dzieje. Jestem pewny, że Japończycy podeszli do tego bardzo poważnie. Są blisko Chin, organizują wielkie wydarzenie i będą na nie gotowi. Nie postawiłbym więc tezy, że igrzyska są zagrożone - powiedział Robert Korzeniowski, czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie, dla "Przeglądu Sportowego".
Niepewność jednak pozostaje. Nikt nie jest bowiem w stanie powiedzieć, kiedy wirus wyhamuje.
Czytaj także: koronawirus zagraża sportowcom. ATP odwołało marcowe turnieje w Chinach