Na początku lipca Piotr Malewicz i Piotr Ławrynowicz popłynęli wpław 130 kilometrów przez Brdę. Przez epidemię nie mogli przygotować się tak, jak chcieli, ale pokonali swoje słabości. Do mety w Bydgoszczy nurkowie dopłynęli zmęczeni, ale szczęśliwi. Swoim wyczynem zwrócili uwagę na zbiórkę pieniędzy m.in. na operację dla chorej Nadii.
Czteroletnia dziewczynka walczy z rzadką chorobą zespołu Holta i Orama. Urodziła się z wadą serca ASD II, bez kciuków w obu rękach i krótszą kością promieniową w lewej dłoni. Ma już za sobą dwie operacje. Przeszła udany zabieg na otwartym sercu. Był on konieczny, żeby lekarze w Hamburgu mogli przeprowadzić operację na prawej dłoni.
W Niemczech, gdy miała dwa latka, przeczepiono jej palec. Operacja i późniejsza rehabilitacja sprawiły, że Nadia całkiem dobrze jest w stanie władać prawą dłonią. Po konsultacjach lekarze uznali, że funkcjonalność prawej rączki można jednak jeszcze poprawić. Dlatego w 2020 roku Nadia ma przejść kolejną operację. Tym razem w Warszawie. Lekarze chcą zoperować zarówno, prawą jak i lewą dłoń.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie tylko świetnie skacze o tyczce. Akrobatyczne umiejętności Piotra Liska
- Już przeszczepiony paluszek na prawej rączce będzie ustawiony pod innym kątem i zostaną przeszczepione mięśnie z zewnętrznej do wewnętrznej części dłoni, żeby palec był bardziej ruchomy. Na razie Nadia może nim coś złapać albo posmarować chleb, ale to nie jest na tyle wygodne, żeby mogła coś pokroić - tłumaczy Joanna Stasiak, mama dziewczynki.
- Z kolei w lewej ręce ma zostać wydłużona kość promieniowa. W miejsce kciuka będzie przeszczepiony palec wskazujący oraz mięsień z zewnętrznej do wewnętrznej części dłoni, by poprawić ruchliwość kciuka - dodaje.
Trzy procenty i operacja jeszcze w sierpniu
Operacja kosztuje około 600 tysięcy złotych. Trwa walka z czasem. Im szybciej Nadia zostanie zoperowana, tym lepiej dla niej. Czym dziecko jest młodsze, tym jego mózg szybciej przystosowuje się do zmian. Możliwe są trzy terminy operacji jeszcze w 2020 roku: końcówka sierpnia, październik lub grudzień. Realny jest nawet pierwszy termin!
Wszystko zależy od tego, czy rodzicom uda się zebrać 20 procent wymaganej kwoty na operację (około 120 tysięcy). Tyle potrzeba, żeby zapłacić tzw. wpisowe i umówić termin operacji. Jeśli zdołają taką kwotę zebrać do 1 sierpnia, wówczas zabieg możliwy jest nawet pod koniec sierpnia. - Dla nas byłby to wymarzony scenariusz - podkreśla mama dziewczynki. Do jego realizacji brakuje niewiele.
Po heroicznym przepłynięciu dwójki nurków przed Brdę i opisaniu całej akcji przez nasz portal, zbiórka pieniędzy na operację dla Nadii nabrała tempa. Czytelnicy po raz kolejny pokazali wielkie serce. Do czwartku 30 lipca na zbiórce siepomaga.pl zebrano dla czteroletniej Nadii prawie 108 tys. złotych. To 17 procent z potrzebnej kwoty.
Jeśli uda się zebrać 20 procent, to rodzice będą mogli wpłacić wpisowe i umawiać termin operacji swojej córeczki. Potrzeba jeszcze kilkadziesiąt tysięcy złotych. Zbiórka potrwa do niedzieli 1 sierpnia, a pieniądze można wpłacać TUTAJ.
Obecnie Nadia przebywa z rodzicami na wakacjach. Po raz pierwszy od zimy, gdy przestała chodzić do przedszkola z powodu epidemii, znów spotyka się z dziećmi. Jest przeszczęśliwa. Bawi się, jest pełna energii i ani myśli wracać do domu. Chce zostać nad morzem jak najdłużej. - Jak dowiedziała się, że w piątek wieczorkiem wracamy, to posmutniała, bo chciałaby tutaj zostać jeszcze dłużej - mówi mama dziewczynki.
Powrót do domu z wakacji może być jednak bardzo szczęśliwy. Do wpisowego na operację brakuje już niewiele. - Już teraz jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim, którzy nam pomogli. Nadia to nasze całe życie. Serce nam się kraja, gdy słyszymy pytania córki, "czy wszystkie dzieci, jak się rodzą, nie mają paluszków?". Tłumaczymy jej, że jest dla nas wyjątkowa i cieszymy się, że jest z nami - podkreśla Joanna Stasiak.
Rodzice zdecydowali, że od urodzenia będą traktować Nadię jak w stu procentach zdrowe dziecko i uczyli ją samodzielności. - Gdy miała 2 latka, to zapisaliśmy ją do takiego klubu, gdzie chodziły dzieci zdrowe, i uczyła się m.in. śpiewu. Radziła sobie świetnie. Po tych zajęciach zdecydowaliśmy, że zapiszemy ją do zwykłego przedszkola - wyjaśnia mama.
W nim radzi sobie bardzo dobrze. Trzeba jej trochę pomagać przy jedzeniu łyżką zupy oraz zwracać uwagę, gdy chodzi. Każdy upadek może dla dziewczynki skończyć się otarciem twarzy. Nie ma w rączkach instynktu, że trzeba się podeprzeć. Rączki uciekają jej jakby do tyłu. Przez to, że są słabsze, to nie bronią, ciała tylko siebie.
Łatwo nie było przez epidemię, ale dali radę
Już w ubiegłym roku Piotr Malewicz popłynął wpław przez Brdę, by zainteresować ludzi zbiórką pieniędzy dla Kubusia, chłopca cierpiącego na guza mózgu. Na początku lipca Malewicz powtórzył akcję, tym razem z Piotrem Ławrynowiczem, instruktorem freedivingu i pływania, drugim najgłębiej nurkującym człowiekiem w Polsce. Popłynęli po raz kolejny dla Kubusia (zbiera pieniądze na dalsze leczenie po udanej operacji) oraz właśnie dla czteroletniej Nadii.
- Chcieliśmy całą trasę przepłynąć wpław. Przed naszym startem miałem jednak tylko kilka treningów na basenie. Nie byliśmy zatem przygotowani fizycznie w stu procentach. Nie biliśmy jednak rekordów. Robiliśmy to dla dzieci. Pokonaliśmy wpław 70 procent trasy. Tyle ile byliśmy w stanie, tyle zrobiliśmy - powiedział Piotr Ławrynowicz. Do mety w Bydgoszczy dotarli 5 lipca.
Czytaj także:
Adam Małysz po Covidzie-19 i fali hejtu: Jestem szczęściarzem
Bezkompromisowy Artur Partyka. "Mam to po tatusiu. Algierska krew robi swoje"