Adam Małysz po Covidzie-19 i fali hejtu: Jestem szczęściarzem

Absurdalna krytyka, która wylała się na Adama Małysza sprawiła, że były skoczek chwilowo odciął się od mediów. Teraz tłumaczy, co wtedy czuł i skąd tak kuriozalne oskarżenia. - Przykre, że hejterzy atakują Bogu ducha winnych ludzi.

Dawid Góra
Dawid Góra
Adam Małysz East News / MAREK DYBAS/REPORTER / Na zdjęciu: Adam Małysz
22 czerwca Adam Małysz opublikował post, w którym napisał o swoim zakażeniu koronawirusem. - Początkowo nie myślałem o badaniach. Jak dostałem informację od osoby, która miała pozytywny wynik, że jest chora, od razu pojechałem do Bielska-Białej na test. To był piątek. Pani sama była zdziwiona, że się badam, byłem w znakomitej kondycji. Myślała, że może potrzebuję zaświadczenia do Czech, aby wyjechać za granicę. W poniedziałek, po dwóch dniach, przyszedł wynik. Pozytywny - relacjonował Małysz w rozmowie z WP SportoweFakty.

Potem odciął się od mediów. 10 lipca wreszcie przekazał dobre wieści. Wyzdrowiał, skończył kwarantannę i wrócił do standardowych obowiązków.

Dawid Góra, WP SportoweFakty: Po opublikowaniu informacji o zakażeniu koronawirusem spotkał cię kuriozalny hejt.

Adam Małysz, dyrektor w Polskim Związku Narciarskim: Tak, ale większość z tych osób należy do nieformalnej zorganizowanej grupy. Dogadują się i komentują zakażenia kolejnych osób. Nie wierzą w wirusa, wietrzą spisek. To są zawsze te same osoby i mniej więcej w tej samej liczbie. Niech sobie myślą, co chcą. Nie życzę im, żeby przechodzili tę chorobę. Nieważne, czy łagodnie, czy nie. Żyjemy w wolnym kraju, każdy ma prawo myśleć po swojemu. Przykre jest tylko to, że hejterzy w swoich opiniach krytykują tych, których dotknęła choroba.

Ale to przecież absurd.

Szczerze mówiąc, kiedy dowiedziałem się, że mam Covid-19, sam w to początkowo nie wierzyłem. Nie miałem przecież żadnych objawów. Dopiero po paru dniach straciłem smak i węch. Bolały mnie mięśnie pleców. Wtedy skończyły się wątpliwości. Szczególnie, że drugie badanie również dało wynik pozytywny. To, co myślą inni, mnie nie dotyczy. Szkoda tylko, że często ci ludzie hejtują Bogu ducha winnych ludzi.

Nie miałeś jednak wątpliwości przed opublikowaniem informacji o wyniku pierwszego testu.

Nie, bo w ten sposób ostrzegłem moich znajomych i całe otoczenie. Chciałem, żeby na siebie uważali. Zadziałało to bardzo dobrze, a ludzie, którzy mają częsty kontakt ze mną, potem dziękowali za ostrzeżenie. Sama choroba jest natomiast nieunikniona. Myślę, że przejdzie ją każdy z nas. Jeden lżej, drugi ciężej. Tak, jak choćby grypę. Chyba nie ma osoby, która nie chorowała kiedyś na grypę, prawda? Problem jest tylko taki, że na Covid-19 wciąż nie ma lekarstwa.

Podczas kwarantanny milczałeś, nie udzielałeś żadnych informacji. Dlaczego?

Zaraz po pierwszym wyniku powiedziałem swoje. W mediach informacja błyskawicznie się rozprzestrzeniła, wiem, że pisali o mnie nawet zagraniczni dziennikarze. Chciałem uspokoić całą sytuację. Wtedy był czas wyborów prezydenckich, ludzie głosowali, zastanawiali się, kogo poprzeć w wyborach. Kraj był podzielony, zresztą nadal jest. Były ważniejsze sprawy na tapecie niż to, że Adam Małysz ma koronawirusa. Każdy z nas ma własne problemy i nimi żyje.

Kiedy wszystko się uspokoiło, miałem wreszcie czas na załatwienie małych spraw, które do tej pory zawsze odkładałem. Prace w domu, w ogrodzie. Moje samopoczucie szybko się poprawiło. A łatwo nie było, bo to już moja druga kwarantanna. Pierwszą przeszedłem po powrocie z ostatnich zawodów w sezonie. Była dobrowolna, ale przecież niczym nie różniła się od tej, którą miałem ostatnio.

Często powtarzasz, że najgorsze w koronawirusie jest oddziaływanie choroby na psychikę. Sprawdziło się to w twoim przypadku?

Zdecydowanie tak. Objawy, które odczuwałem to jedno, ale sama odpowiedzialność za innych to drugie. Bałem się, że mogłem kogoś zarazić. Wszyscy mnie uspokajali, że na pewno do tego nie doszło, ale przecież mam wielu bliskich, babcię w leciwym wieku. Do tego sami skoczkowie - przecież dla każdego z nich wyłączenie na dwa tygodnie oznaczałoby przymusową przerwę w przygotowaniach do sezonu. Wiem, że pewnie przesadzałem ze swoimi obawami, ale świadomość i psychika tak właśnie działają.

Ktoś z twoich bliskich również chorował na Covid-19?

Tak, ciocia z wujkiem. Nie z mojego powodu - ciocia pracuje w służbie medycznej, więc jest narażona na koronawirusa w większym stopniu niż my wszyscy. Razem z mężem przechodziła chorobę i to w cięższej formie. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Niedawno dowiedzieliśmy się, że chory jest też skialpinista Andrzej Bargiel. Mnóstwo znanych osób już przeszło chorobę, choćby taka gwiazda kina, jak Tom Hanks. Opowiadał, że z żoną do toalety chodzili na czworaka.

Aby zapobiec powikłaniom, zaraz po zakończonej kwarantannie, zrobiłem badania krwi i tomograf klatki piersiowej. Słyszałem bowiem, że koronawirus często zostawia ślad w płucach. Okazało się jednak, że wszystko jest w porządku. Jestem szczęściarzem, że przeszedłem to tak łagodnie. Teraz mogę tylko ostrzegać innych, aby nie lekceważyli zagrożenia.

Masz jakiekolwiek problemy zdrowotne po powrocie do normalnego życia?

Nie. Wróciłem do aktywności, do pracy i funkcjonuję tak, jak wcześniej. Podczas kwarantanny zrobiłem sobie test wytrzymałościowy, żeby sprawdzić, jak bardzo choroba wpłynęła na moją wydolność. Błyskawicznie poczułem zmęczenie, byłem osłabiony. Mimo tak delikatnych objawów, czułem, że coś we mnie siedzi. Lekarze wielokrotnie przestrzegali mnie, abym się nie przemęczał i nie bagatelizował choroby. Nawet w tak lekkim jej przebiegu. Powtarzali to wszyscy specjaliści, również nasi kadrowi lekarze.

Tymczasem spora część Polaków już dawno włożyła koronawirusa między bajki.

Polska strasznie się rozluźniła. Niedawno byłem na chwilę na Węgrzech. Tam też trwa odwilż, ale ludzie są ostrożniejsi. W każdym sklepie noszą maseczki, na drzwiach każdego z lokali mamy informację o tym, że można wchodzić wyłącznie w maseczkach. Polacy są mniej uważni. Osobiście podoba mi się model japoński. Tam, kiedy ktoś jest choćby przeziębiony, zakłada maseczkę, aby nie zarażać innych.

Spójrzmy na siebie. Kiedy tylko podróżujemy autobusem czy samolotem i widzimy, że ktoś zakaszle czy kicha, natychmiast uważamy, żeby nie siedzieć blisko takiej osoby. Boimy się zakażenia. Gdyby chory założył maseczkę, zagrożenie byłoby mniejsze. Nie wiem, czy to kiedykolwiek wejdzie nam w krew, bo wszystko zależy od podejścia, ale uważam, że powinniśmy wyciągnąć wnioski z pandemii. To dla nas wszystkich jest dobry czas na naukę.

WIĘCEJ WIADOMOŚCI ZNAJDZIECIE W APLIKACJI UPDAY, KTÓRĄ MOŻNA POBRAĆ TUTAJ

Adam Małysz już po kwarantannie. Tego brakowało mu najbardziej >>

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×