We wtorek wiadomość o niespodziewanej śmierci Macieja Juhnke podczas zgrupowania kadry kajakarek w Portugalii podał Polski Związek Kajakowy. 49-letni szkoleniowiec był znany, bo od 2013 roku odpowiadał za szkolenie kadry kajakarek U-23 i pełnił funkcję asystenta trenera głównego reprezentacji seniorek. Przez wiele lat był asystentem Tomasza Kryka.
- Gdy w 2013 roku dołączył do kadry, zaledwie go kojarzyłem. Szybko się zaprzyjaźniliśmy, a Maciej stał się przyjacielem całej mojej rodziny. Zresztą on miał dar zjednywania sobie ludzi i był powszechnie lubiany. W naszym duecie, to on był dobrym policjantem, a ja tym złym. Często bronił zawodniczek i wstawiał się za nimi w trudnych sytuacjach. Uwielbiał żartować i robić psikusy. Nie ma mnie na zgrupowaniu, ale wiem, że dziewczyny bardzo przeżyły tę śmierć. Nikt się tego nie spodziewał - przyznaje Tomasz Kryk, który w tym tygodniu po 16 latach pracy został zwolniony z funkcji trenera kadry.
Juhnke zostanie zapamiętany także jako znakomity trener, który ze swoimi podopiecznymi z kadry i Zawiszy Bydgoszcz zdobył wiele medali nie tylko mistrzostw Polski, ale także międzynarodowych imprez. Jedną z tych zawodniczek, które w trakcie kariery najdłużej z nim współpracowały jest choćby medalistka tegorocznych mistrzostw Europy Sandra Ostrowska, którą Juhnke prowadził i w klubie, i w reprezentacji.
- Wciąż trudno mi o nim mówić w czasie przeszłym. To zupełnie niezrozumiałe i nie potrafię uwierzyć, że on faktycznie nie żyje. Jeszcze dzień wcześniej rozmawiałam z nim o przygotowaniach do sezonu. Był uśmiechnięty i żartował w swoim stylu. Nic nie przepowiadało takiej tragedii. Dla mnie to wyjątkowy człowiek, który w najtrudniejszym momencie życia zastąpił mi tatę - przyznaje zawodniczka.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Hat-trick to jedno. To trafienie można oglądać bez końca!
W kadrze Polski Juhnke był niezwykle popularny ze względu na skłonność do żartów. - To był król discopolo. Podczas przerwy w treningach żartował, rozluźniał atmosferę i często chodził z głośnikiem puszczając właśnie discopolo. To znakomicie wpływało na atmosferę w drużynie. Był dobrą duszą. Jego śmierć załamała nawet tych, którzy widywali się z nim tylko na stołówce - dodaje.
Szkoleniowiec podkreśla, że mógł ślepo ufać swojemu asystentowi, a nigdy nie zdarzyło się tak, by ten bez jego wiedzy zmienił plany treningowe, czy wprowadzał własne zmiany. Obaj przeżyli wiele, jak choćby trwające ponad 40 dni zgrupowanie w Portugalii, gdy zamknięte zostały granice, a nasi kajakarze zostali "uwięzieni" za granicą.
- Przed pracą w kajakarstwie pracował w sklepie Pierre Cardin, a miłość do tej marki została mu do końca życia. W kadrze każdy wiedział, że jeśli potrzebuje jakiejś modowej wskazówki, to musi zwrócić się do Maćka. On potrafił podpowiedzieć, jaki materiał marynarki będzie najlepszy, albo co jest obecnie najmocniejsze - dodaje Kryk.
Powody nagłej śmierci szkoleniowca nie są jeszcze znane. Jego ciało zostało zabrane do analizy i dopiero za kilka dni poznamy przyczynę zgonu. W drodze do Portugalii są już najbliżsi Macieja Juhnke i to oni będą dopełniali wszystkich formalności związanych z transportem ciała do Polski.