Dawid Góra: Progres bez sukcesu. I nikogo nie powinno to dziwić

PAP / Marcin Cholewiński / Na zdjęciu: Iga Świątek po meczu z Coco Gauff podczas WTA Finals
PAP / Marcin Cholewiński / Na zdjęciu: Iga Świątek po meczu z Coco Gauff podczas WTA Finals

Walka i wyraźna mobilizacja. Iga Świątek robiła, co mogła, ale wysyp prostych błędów sprawił, że uległa Coco Gauff (6:3, 6:4). Amerykanka zachwycała, żeby po chwili w bezsensowny sposób trafić w siatkę. Była do pokonania, ale rozczarowania nie ma.

Nie ma, bo to dopiero drugie spotkanie Igi po sporej przerwie od oficjalnych meczów. I od razu z trzecią rakietą świata. Nie da się ocenić, jaki wpływ na Polkę ma nowy trener Wim Fissette; nie sposób określić, na co możemy liczyć w przyszłym sezonie. To nietypowe zwieńczenie sezonu - z mnóstwem pytań, ale bez odpowiedzi.

Nie jestem zaskoczony przegraną Igi. Gauff po chwilowych niedyspozycjach jest w ścisłym gronie faworytek WTA Finals. Szkoda, że nasza tenisistka straci punkty do rankingu, ale to naturalna konsekwencja, jak zakładam, świadomie przeprowadzonej zmiany w sztabie. Dopiero początek kolejnego sezonu da odpowiedź, czy słusznej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Sabalenka wyprzedziła Świątek. Otrzymała po tym prezent

Cieszy fakt, że ten mecz, w porównaniu ze spotkaniem z Barborą Krejcikową, był lepszy w wykonaniu Igi. Mogliśmy podziwiać świetne wymiany, dynamizm, trochę kombinacyjnych rozwiązań. Uważam, że gdyby Iga tak właśnie zagrała w pierwszej konfrontacji, znacznie szybciej odesłałaby Czeszkę do szatni. Ale trudno mówić o jakichś oczekiwaniach. Chciałbym jak najdłużej oglądać Igę w Rijadzie. Awans jest w pełni realny. A co będzie potem? Nie mam pojęcia.

Widzę w Idze większą umiejętność opanowania emocji. Zaprzeczyć temu mogła sytuacja przy stanie 4:5 dla Gauff w drugim secie. Końcówka meczu, stracona szansa na punkty i głośny krzyk Igi. Irytacji, trochę bezsilności. Jednak reakcja na narzuconą samej siebie presję to normalna sprawa, a takich obrazków w całym meczu było znacznie mniej niż bywało to niegdyś. To dobry znak.

Czy progres nadal będzie zauważalny, dowiemy się w czwartkowym meczu. Iga bogatsza o dwa ważne spotkania po przerwie, jedno zwycięstwo i jedną przegraną, stanie naprzeciwko Jessiki Peguli. Amerykanka swoje dotychczasowe mecze w turnieju przegrała, a Iga zajmuje drugie miejsce w grupie. Amerykanka zacznie bez większej presji, ze znacznie większym luzem niż Iga, to na pewno. Ale to Polce będzie bardziej zależeć na zwycięstwie. Jako kibic nie oczekuję wielkiego tenisa. Ale poprawy na pewno. Jeśli Iga zagra lepiej niż z Gauff, powinna rozstrzygnąć mecz w dwóch setach i szybko zakręcić się myślami przy półfinale.

Dawid Góra, szef Redakcji WP SportoweFakty

Komentarze (72)
avatar
gooral1965
6.11.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
daria specjalnie z małej litery już nic nie może zaproponować Idze, its time to say goodbye dario!!!! 
avatar
hubiprzegraclubi
6.11.2024
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
dalszy ciąg eufemizów i przyklaskiwania żenującej grze Świątek ! Nie stać naszych dziennikarzy sportowych na celną merytoryczną krytyke meczu Świątek z Gauf ! Świątek absolutnie zagubiona menta Czytaj całość
avatar
Piotr Boguszynski
6.11.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak lepszy jak ktoś popełnia 47 niewymuszonych błędów w 2 setowym spotkaniu musi je przegrać. To jest tak jakby oddał rywalce 12 gemów. 
avatar
Atito44
6.11.2024
Zgłoś do moderacji
6
3
Odpowiedz
wygrany jest tylko trener Wiktorowski, jemu na zlosc odmrozila sobie uszy pierwsza paletka swiata ha ha ha 
avatar
małpa w czerwonym
6.11.2024
Zgłoś do moderacji
10
3
Odpowiedz
trzeba się powoli przyzwyczajać do coraz częstszych bęcków. I taka jest okrutna prawda.