[tag=75983]
Rita Malinkiewicz[/tag] uległa w poniedziałkowe popołudnie (1.06.) ciężkiemu wypadkowi na rowerze (więcej szczegółów TUTAJ >>). Zawodniczka jechała razem ze swoją przyjaciółką (żoną znanego polskiego kolarza - przyp. red.) na miejsce zbiórki. Miały wziąć udział we wspólnej przejażdżce rowerowej z innymi osobami. Spotkanie organizowała właśnie Rita.
Jak już informowaliśmy (TUTAJ szczegóły >>) w kobiety wjechał samochód osobowy prowadzony przez 58-latkę. Pojazd zjechał ze swojego pasa ruchu i uderzył w zawodniczkę i jej przyjaciółkę. - O wypadku dowiedziałem się telefonicznie - mówi nam aktualny trener Rity Malinkiewicz, Michał Bogdziewicz. - Kiedy włączyłem komputer i zobaczyłem zdjęcie roweru Rity, to już wiedziałem, że wypadek jest bardzo poważny.
Oto to zdjęcie, autorem jest Mirosław Jamro z portalu bielsko.biala.pl.
Marzenie o igrzyskach olimpijskich
Para współpracuje ze sobą dopiero pół roku. - Jakoś na przełomie listopada i grudnia 2019 Rita zgłosiła się do mnie i zapytała czy nie przygotowałbym dla niej planu treningowego, czy nie zająłbym się przygotowaniem jej do sezonu 2020 - opowiada Bogdziewicz, który w przeszłości dwukrotnie zdobywał mistrzostwo Polski w kolarskim maratonie, wielokrotnie stał na podium MP w kolarstwie górskim, brał udział również w mistrzostwach świata.
Rita Malinkiewicz w 2019 roku zrezygnowała z zawodowego uprawiania kolarstwa. Mistrzyni Polski juniorek, medalistka mistrzostw kraju seniorek, wielokrotna zwyciężczyni wielu wyścigu nie wytrzymała jednak zbyt długo na sportowej "emeryturze". Zwłaszcza że w młodym wieku (obecnie ma 25 lat) można jeszcze myśleć o sukcesach.
- Naszym celem, który sobie postawiliśmy na początku współpracy było wywalczenie prawa do udziału w igrzyskach olimpijskich w 2024 roku, w Paryżu - przyznaje szkoleniowiec. - I wierzę w to nadal głęboko, że mimo tego makabrycznego wypadku uda nam się to marzenie zrealizować.
Jak Robert Kubica
Roczna przerwa od startów, od sportu musiała zakończyć się... powrotem do treningów. - Kolarstwo jest dla Rity pasją - tłumaczy Bogdziewicz. - Ona kocha wszystko co ma dwa kółka. MTB, kolarstwo szosowe, przełajowe, uwielbia kolarstwo zjazdowe, czyli downhill. Ze wszystkiego czerpie radość. To trochę taki Robert Kubica na rowerze. Przecież Robert też z przyjemnością walczy nie tylko za kierownicą bolidu Formuły 1, ale chętnie siada w samochodzie rajdowym czy serii DTM. Dla niego nie ma różnicy. On kocha się ścigać. Rita też.
Pół roku treningów dało zawodniczce poczucie, że wraca do formy. Nawet epidemia koronawirusa nie przeszkodziła jej w planach treningowych. - Nawet przeciwnie, pozwoliła nam dokładniej się przygotować do startów, mieliśmy więcej czasu - mówi szkoleniowiec. - Naszym głównym wyścigiem w 2020 roku były sierpniowe mistrzostwa Polski. Rita miała tam wrócić w wielkim stylu do krajowej czołówki. Chcieliśmy wywalczyć medal. A może nawet złoto...
To raczej się nie zdarzy. Ale w chwili obecnej nie to jest najważniejsze. - Rita to fighterka, nie podda się, będzie walczyć - twierdzi Bogdziewicz. - Trzymam kciuki i modlę się o jej powrót do zdrowia.
Na polskich drogach bywa niebezpiecznie
Malinkiewicz mieszka na południu Polski, jej trener w Gdańsku. Jeszcze tydzień temu (pod koniec maja) Malinkiewicz była na krótkim zgrupowaniu właśnie na Kaszubach. - Nie mieszkała u mnie, ale codziennie trenowaliśmy - opowiada Bogdziewicz. - Pojeździliśmy na MTB po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, a na szosie po Kaszubach. Rita jako góralka, mająca pod ręką dość górskie tereny była zachwycona terenami nad morzem, twierdziła, że jest gdzie "zrobić nogę".
Wróciła do domu, w ostatni weekend (30-31.05.) miała dość mocne zajęcia, a w poniedziałek rano pojechała na godzinny, lekki trening na rowerze górskim. - Siedzę właśnie przy komputerze i przeglądam tę jazdę - mówi szkoleniowiec. - Wysłałem jej komentarz na platformie, gdzie analizowaliśmy jej wyniki. Wiedziałem, że po południu jedzie na grupową 60-kilometrową przejażdżkę. Dla niej to był wypoczynek.
Nie dojechała. Uderzył w nią samochód. To nie pierwszy tego typu wypadek na polskich drogach. Każdy, kto jeździ treningowo na rowerze w Polsce wie, że na drogach publicznych bywa bardzo niebezpiecznie.
Bogdziewicz: - Mam nawet wrażenie, że po okresie pandemii, po okresie zamknięcia w domach jest jeszcze gorzej. Może wynika to stąd, że ludzie się spieszą, że chcą nadrobić stracony czas. Nie wiem... Wydaje mi się też, iż wielu kierowców nie potrafi odpowiednio oszacować dystansu. Kolarze poruszają się z prędkością 40-50 km/h, praktycznie jak samochody. A nadal u wielu ludzi pokutuje myślenie, że jak rower jest gdzieś tam na horyzoncie, to jest sporo czasu, aby dokonać manewru. Musimy zmieniać to podejście, musimy uczyć się wspólnego korzystania z dróg, musimy myśleć.
O co apeluje również autor tego tekstu, któremu zdarza się jeździć dość regularnie na rowerze po polskich drogach. Niebezpiecznych drogach.
ZOBACZ WIDEO: Zrobimy sobie w Polsce "drugie Bergamo"? "We Włoszech wszystko zaczęło się od meczu piłki nożnej!"