Skończyły im się pieniądze. Tak Polak odpowiedział na prośbę Ukraińców

Newspix / Na zdjęciu: Zbigniew Miązek
Newspix / Na zdjęciu: Zbigniew Miązek

- Oni boją się wrócić na Ukrainę. Trzeba być człowiekiem - mówi nam Zbigniew Miązek, prezes Krakowskiego Klubu Kajakowego. Na obozie przebywają tam ukraińscy kajakarze, którzy poprosili go o możliwość dłuższego pozostania w Polsce.

Ukraina jest w stanie wojny z Rosją. W nocy ze środy na czwartek Władimir Putin dał zielone światło na atak militarny, który zszokował cały świat. Zaczęły się bombardowania i ostrzały ukraińskich miast, z każdą godziną następuje eskalacja konfliktu. Rośnie też niestety liczba ofiar.

Od godzin porannych tysiące Ukraińców, w obawie o swoje życie, próbuje wyjechać z kraju i kieruje się w stronę granic z Polską czy Mołdawią.

Są też jednak tacy obywatele Ukrainy, którzy w tym momencie pozostają w innych krajach i nie mogą wrócić do ojczyzny.

ZOBACZ WIDEO: Sporty zimowe nie są domeną Polaków? "Często nie mamy warunków, żeby trenować"

W takiej sytuacji jest reprezentacja Ukrainy w kajakarstwie górskim, która od pewnego czasu przebywa na obozie przygotowawczym w Krakowie, w ośrodku Kolna. Pisaliśmy już (WIĘCEJ TUTAJ), że cudzoziemcy poprosili Polaków o pomoc.

Teraz szczegóły w rozmowie z WP SportoweFakty ujawnia prezes Krakowskiego Klubu Kajakowego, Zbigniew Miązek.

- W czwartek rano przyszli do mnie i zapytali, czy mogliby zostać dłużej w naszym hotelu. Powiedzieli, że skończyły im się pieniądze, a karty kredytowe mają zablokowane. Szybko odpowiedziałem, że nie ma żadnego tematu pieniędzy i mogą u nas zostać - zdradza były kajakarz, uczestnik igrzysk olimpijskich w Barcelonie.

- Będą mieli zapewniony nocleg i normalne wyżywienie tak długo, jak będzie trzeba. Nie chcieli już nawet korzystać z toru, jednak on jest cały czas do ich dyspozycji. Dla nich lepiej, żeby też zajęli czymś głowę, a nie siedzieli w pokoju - przekonuje prezes.

Miązek zapewnił też swoich gości, że jeśli zawodnicy chcą żeby przyjechała do nich rodzina, zapewni im warunki. - Trzeba zrozumieć każdego i być człowiekiem. Oni po prostu boją się wrócić do kraju - tłumaczy.

Co ciekawe, obecnie z toru korzystają nie tylko Ukraińcy ale także kajakarze z Rosji.

- Robią trening wspólnie, nie ma między nimi żadnych konfliktów. Wojna to sprawa polityczna a sportowcy nie żywią do siebie urazy. Ośrodek jest dla wszystkich, to dla mnie całkowicie normalne - kończy.

Do tej pory, w wyniku ataku rosyjskiego wojska, zginęło kilkudziesięciu ukraińskich żołnierzy a drugie tyle zostało rannych - poinformowało biuro prezydenta Ukrainy. Wcześniej potwierdzono informacje o rosnącej liczbie ofiar wśród mieszkańców. Nie żyje co najmniej 9 cywilów, w tym nieletni. Jest też wielu rannych.

Według ostatnich, niepokojących doniesień, wojsko agresora zbliża się już do Kijowa.