W piątkowych zmaganiach mogli wykazać się sprinterzy. Głównie przez umiejscowienie najtrudniejszej wspinaczki oraz fakt, że końcówka wznosiła się bardzo delikatnie. Wymagający podjazd Colle di Nava o nachyleniu 6,6 proc. liczył 10,4 km.
Ucieczka zawiązała się szybko w składzie Nicolas Prodhomme, Pascal Eenkhoorn, Julius van den Berg, Filippo Tagliani oraz Mirco Maestri. Na początku nic nie szło po myśli harcowników, którzy wyrobili sobie przewagę trzech i pół minuty.
Sytuacja zmieniła się właśnie na Colle di Nava, bowiem w pewnym momencie różnica pomiędzy peletonem a czołówką wynosiła ok. sześć i pół minuty. Co najważniejsze, ta topniała w naprawdę wolnym tempie, ale tylko do czasu.
Po zjeździe peleton rozpoczął odrabianie strat. Nie było jasne, kto będzie górą, bowiem jeszcze na 5 kilometrów przed końcem uciekinierzy mieli czterdzieści sekund przewagi. Na kolejnym kilometrze główna grupa odrobiła dziesięć sekund.
300 metrów przed końcem peleton dogonił harcowników. Na atak zdecydował się Arnaud Demare, który ostatecznie jako pierwszy przekroczył "kreskę". Za nim dojechali Phil Bauhaus oraz Mark Cavendish.
W klasyfikacji generalnej Giro d'Italia 2022 liderem pozostał Juan Pedro Lopez. Hiszpan po trzynastu etapach wciąż wyprzedza Richarda Carapaza oraz Joao Almeidę.
Zobacz też:
Wjechał w grupę kolarzy. Policja już go ma
Giro d’Italia 2022. Gospodarze triumfują! 12. etap padł łupem Włocha
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie wierzyli, że mu się uda. Polski minister sportu zrobił show!