W piątek (10 maja) kolarze po raz pierwszy w 107. edycji Giro d'Italia rywalizowali na trasie indywidualnej jazdy na czas. Najlepszy okazał się Tadej Pogacar z ekipy UAE Team Emirates, dzięki czemu umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej (relacja TUTAJ).
W kolejnym dniu zawodnicy mieli do przejechania 152 kilometry między Spoleto a Prati di Tivo. Po drodze znalazły się trzy premie górskie, a rywalizacja odbyła się łącznie na aż 3658 metrach przewyższenia.
Peleton już na 9 kilometrów przed metą doścignął ucieczkę, jednak nie do końca. Z przodu pozostał osamotniony Valentin Paret-Peintre. Francuz zaskakująco długo był w stanie utrzymać przewagę nad resztą, ale tylko do momentu, kiedy to do gry wkroczył Rafał Majka.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: urodziny, sesja, wywiady. Pracowity dzień reprezentantek
Klubowy kolega Pogacara na pięć kilometrów przed metą rozpoczął pracę dla Słoweńca. Momentalnie udało mu się dogonić prowadzącego. Później Polak ponownie rozprowadzał całą stawkę i przyprowadził faworytów aż do 200 metrów przed końcem.
Wówczas końcowy triumf między sobą rozstrzygnęli Pogacar i Daniel Felipe Martinez. Jednak to Słoweniec okazał się zdecydowanie szybszy od swojego przeciwnika i ostatecznie zanotował trzecie etapowe zwycięstwo w kolarskim klasyku.
W klasyfikacji generalnej kolarz ekipy UAE Team Emirates ma 2,40 min. przewagi nad drugim Martinezem, którego pokonał na linii mety ósmego etapu. Pogacar w późniejszym wywiadzie wypowiedział się na temat roboty, którą wykonali dla niego koledzy, a przede wszystkim Polak.
- Nie oczekiwałem tego. Zespół i Rafał wykonali fantastyczną pracę - brzmiały słowa zwycięzcy.
Przeczytaj także:
1,4 mln zł do zwrotu. "Bezczelna sytuacja. Zwolniłem dwie osoby"