Joachim Halupczok jest w świetnym humorze, żartuje w szatni z kolegami, cieszy się, że kilka najbliższych godzin spędzi w tym gronie. Mimo że ma tylko się pokazać publiczności, nie będzie grał, to wychodzi na parkiet opolskiego "Okrąglaka", rozpoczyna rozgrzewkę, robi kilka skłonów, rozciąga się... "Marek, słabo mi" - mówi szeptem osuwając się na ziemię. Jego przyjaciel i wspólnik w interesach, Marek Procyszyn, rusza natychmiast z pomocą. Zamieszanie, chaos, ktoś krzyczy, aby wezwać lekarza. Rozpoczyna się reanimacja, Achim nie daje oznak życia, pojawia się pogotowie ratunkowe. Po chwili były kolarz jest w karetce, na sygnale jedzie do szpitala. Trwa walka o każdą sekundę. Dokładnie jak podczas mistrzostw świata w Chambery, kiedy Halupczok jechał samotnie do mety, a trener Wacław Skarul gryząc palce obserwował zegarek. Z tym, że teraz stawka jest o wiele wyższa. Nie chodzi o złoty medal, tytuł, sławę. Chodzi o życie!
Nagle karetka się zatrzymuje, lekarz stwierdza zgon. 5.02.1994 - umiera jeden z największych talentów sportowych w historii naszego kraju. Cztery miesiące później obchodziłby dopiero swoje 26. urodziny...
Pogrzeb w tej samej restauracji, co wesele
"La Gazzetta dello Sport", "L'Equipe", "Die Welt" - dwa dni po śmierci Halupczoka, w poniedziałkowych wydaniach, największe gazety w Europie informowały o tragedii w Opolu. Duże zdjęcia Polaka obiegły cały Stary Kontynent. - Achim był naprawdę znanym sportowcem, w końcu zdobył mistrzostwo świata, kibice go znali - tłumaczy Czesław Lang.
- Wiadomość o śmierci Achima zastała mnie w Sobótce, dosłownie 100 kilometrów od Opola - przyznaje w rozmowie z WP SportoweFakty Dariusz Baranowski. - Byłem tam z kadrą narodową na zgrupowaniu. Kilka dni później pojechaliśmy na pogrzeb do Osowca Śląskiego. Przyjechali wszyscy najlepsi zawodnicy w kraju.
- Tragizm polega na tym, że w tym samym kościele, do którego przywiozłem go na ślub, pięć lat później byłem na jego pogrzebie - wspomina na łamach magazynu "Szosa" Skarul. - Stypa była w tej samej restauracji, co wesele. To było dla mnie bardzo traumatyczne przeżycie.
Achim zostawił żonę oraz dwójkę dzieci: córkę Anię oraz czteroletniego syna, Roberta. - Do dzisiaj mam łzy w oczach, kiedy wspominam Achima. Przejechaliśmy wspólnie tyle kilometrów... - Cezaremu Zamanie łamie się głos.
Znokautował peleton podczas MŚ
Kariera Halupczoka nie trwała długo, ale była bardzo intensywna. Dwukrotny medalista mistrzostw świata amatorów (w tym wspomniane już indywidualne złoto podczas wyścigu ze startu wspólnego w 1989 roku), medalista olimpijski z Seulu, wielokrotny medalista mistrzostw Polski (i to nie tylko na szosie, świetnie radził sobie również w przełajach, a nawet na torze), uczestnik Giro d'Italia. To wszystko w ciągu zaledwie kilku seniorskich sezonów. - Aż strach pomyśleć, co by jeszcze osiągnął, gdyby mógł jeździć dalej - zastanawia się Lang.
[nextpage]Zagraniczni fachowcy mówili jasno, nie owijali w bawełnę: takiego talentu kolarski świat nie widział od czasów Eddy'ego Merckxa. Achim miał w przyszłości wygrać Tour de France, jako pierwszy Polak w historii. - To możliwe, też uważam, że on miał kosmiczny talent - opowiada Baranowski. - Byłem od niego młodszy i zawsze w kadrze stawiałem go jako wzór do naśladowania. Imponował mi, jak potrafił odjechać od peletonu. Tak po prostu zaczął mocniej pedałować i okazywało się, że zostaje sam, reszta jest daleko z tyłu.
- Fakt, odjeżdżał, jak chciał - potwierdza Zamana.
Właśnie w ten sposób zdobył mistrzostwo świata. Skarul znalazł odpowiednie miejsce, gdzie miał nastąpić atak. Achim plan wykonał perfekcyjnie, choć zaatakował okrążenie wcześniej, niż planował z trenerem. - Bałem się, czy da radę dojechać. Okazało się jednak, że on z kilometra na kilometr powiększa przewagę - dodaje szkoleniowiec.
"Pięściarski nokaut podczas kolarskiego wyścigu o mistrzostwo świata" - napisał dziennikarz "La Gazzetta dello Sport". To była ucieczka, która na stałe zapisała się w historii tej dyscypliny sportu.
Fantastyczna jazda w Giro d'Italia
- Pamiętam, jak podczas jednego z obozów reprezentacji juniorów odbieraliśmy rowery po seniorach - wspomina Baranowski. - Taka była wtedy zasada. Młodzi przejmowali sprzęt, który starszym kolegom już się nie przydał, a my mogliśmy jeszcze na nim pojeździć. Dostałem rower po Achimie. Byłem dumny jak paw, a o sprzęt dbałem bardziej niż o siebie. Sprzęt mam do dzisiaj. To jeden z najcenniejszych elementów mojej kolekcji.
Halupczok w wieku 21 lat w kolarstwie amatorskim osiągnął już wszystko, co mógł. Naturalnym więc było, że nieśmiało zerkał na zawodowstwo. W 1990 roku - mimo sprzeciwów Skarula, który bał się o zwiększenie obciążeń - podpisał kontrakt z grupą Diana-Colnago-Animex. W pierwszej połowie sezonu wystartował w Giro d'Italia. Jako całkowity żółtodziób radził sobie rewelacyjnie. Przez pewien czas był wiceliderem wyścigu, prowadził w klasyfikacji młodzieżowej. Niestety, kontuzja kolana nie pozwoliła mu ukończyć touru. - Spokojnie, za rok tam wrócę i wygram - podobno powiedział rodzinie i najbliższym znajomym.
Wtedy jeszcze nie wiedział, że będzie to niemożliwe. Jesienią 1990 roku podczas specjalistycznych badań okazało się, że ten 21-letni talent ma arytmię serca. Podczas wysiłku pojawiają się niebezpieczne skurcze. Tak niebezpieczne, że lekarze zalecili natychmiastową przerwę, na cztery miesiące.
Po czterech miesiącach, zrobił się rok. Włosi kiwali z niedowierzeniem głową, jak to możliwe, że tej wady nikt nie wykrył wcześniej. Dopiero wtedy zaczęły się pojawiać głosy, że Achim już w wieku juniorskim miewał kłopoty zdrowotne.
Wrodzone ADHD
- Był dla nas kimś więcej niż starszym kolegą - wspomina Baranowski. - Pamiętam, jak już jeździł jako profi i przyjechał kiedyś na zgrupowanie kadry, aby trochę z nami pokręcić, to chcieliśmy mu we wszystkim pomóc, a przy okazji czegoś się nauczyć. Myliśmy mu nawet rower!
[nextpage]- Achim nadal miał przed sobą wielką karierę, mówił, że te problemy z sercem są przejściowe - tłumaczy Zamana.
Wrócił do peletonu na chwilę w 1992 roku. Przejechał nawet Vueltę a Espana. Jednak nie był sobą. - Ok, nie miał za sobą przygotowań, lepiej będzie w kolejnym roku - tak mówili szefowie grupy Del Tongo, w której wówczas jeździł.
Nic z tego, jesienią 1992 usłyszał wyrok. "Całkowity zakaz uprawiania sportu wyczynowego" - napisali lekarze. Przy okazji powiedzieli Achimowi, że będzie żył, ale musi się pilnować, robić regularnie badania i unikać wysiłku sportowego. Tylko, że to był człowiek - jakbyśmy w dzisiejszych czasach powiedzieli - z wrodzonym ADHD. Wszędzie go było pełno.
Wrócił do domu, założył z Markiem Procyszynem firmę, czasami grał amatorsko w piłkę. Stał na bramce. - Mimo to czasami mi mówił, że jeszcze wróci do ścigania - mówił w wielu wywiadach Zenon Jaskuła. - Widać było, że on się wcale nie pogodził z decyzją lekarzy.
Śmierć przyszła w genach?
Już po śmierci Halupczoka pojawiła się informacja, że problemów z sercem nabawił się przez używanie środków dopingujących. W 1997 roku dziennikarze "La Gazzetta dello Sport" i "L'Equipe" zacytowali lekarza Sandro Donatiego, który powiedział, że Halupczok był pierwszą ofiarą EPO. - Bzdura! - grzmi Skarul. - Achim był nieufny. W życiu by nic nie wziął, czego by nie znał. A poza tym, to nie te czasy. My nie mieliśmy dostępu do takich środków. Byliśmy biednym krajem.
Francuscy dziennikarze drążyli jednak temat. Przekłamali informację o tym, że bezpośrednią przyczyną śmierci kolarza był zawał. Zawał wywołany stosowaniem EPO. Prawda jest jednak taka, że w medycznym opisie przygotowanym po przeprowadzonej sekcji zwłok nie ma takiego słowa. Bezpośrednią przyczyną zapalenie mięśnia sercowego.
Wydaje się, że są dwa rozwiązania zagadki jego choroby, a potem śmierci. Halupczok mógł nabawić się poważnych problemów przez anginę. Podobno podczas jednego z wyścigów jechał w kiepskim stanie, jadąc właśnie mimo tej z pozoru niegroźnej choroby. Anginę "przejeździł", ale odbiło się to fatalnie na jego zdrowiu.
Druga hipoteza mówi o genetyce. I jest bardziej prawdopodobna. Przecież są informacje, że Achim miał problemy z zasłabnięciami o wiele wcześniej, w wieku juniorskim. Okazuje się, że jego ojciec od lat zmagał się z arytmią. Przeszedł nawet operację serca. Dokładnie jak... syn Achima - Robert! To nie może być więc przypadek.
W rodzinnych Niwkach stanął w 2010 roku pomnik Halupczoka. W ostatnich dniach w Opolu pojawił się pomysł, aby patronem remontowanego "Okrąglaka" był zmarły kolarz.
Marek Bobakowski
Zobacz video: Bilety na Euro 2016 rozeszły się na pniu
{"id":"","title":""}
Achim, może i miał ADHD jednak nie był mrukiem, był wesołkiem...
ale takiego faceta, za takim usposobieniem do życia,
z takim niesamowicie, człowieczym serduchu... szczególnie jako sp Czytaj całość
warsji " czy J. Halupczok mając tą formę, mógł w jednym etapie dojechać
do księżyca.