Thomas De Gendt: Nie jesteśmy zwierzętami

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu kolarze
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu kolarze

Czwartkowy etap Tour de Romandie odbywał się w bardzo trudnych warunkach i zakończył się skandalem. - Nie jesteśmy zwierzętami - przyznał zniesmaczony Thomas De Gendt.

W tym artykule dowiesz się o:

W trakcie drugiego etap wyścigu Tour de Romandie kolarze musieli się zmagać z fatalnymi warunkami, temperaturą niewiele przekraczającą zero stopni Celsjusza oraz padającym deszczem i śniegiem.

Organizatorzy zdecydowali się na skrócenie etapu o 24 kilometry. Na mecie w Bulle doszło do zdarzenia, które w uczestnikach wyścigu wzbudziło niesmak.

U Sandera Armee lekarz ekipy Lotto-Soudal stwierdził wychłodzenie organizmu. 31-letni zawodnik, który objął prowadzenie w klasyfikacji górskiej, chciał wziąć ciepły prysznic. Belg nie mógł tego uczynić, ponieważ priorytetem była kontrola antydopingowa.

Ta sytuacja rozwścieczyła Thomasa De Gendta. "Droga UCI, następnym razem w podobnych warunkach pogodowych zalecam wam jazdę kabrioletem. Zabranianie zawodnikowi cierpiącemu na hipotermię wzięcia prysznica z powodu kontroli dopingowej nie jest normalne. Nie jesteśmy zwierzętami" - napisał na Twitterze.

- Kontroler powiedział, że "takie są zasady, musi iść". Rozumiem, że powinno to tak działać w 99 procent przypadków, ale to było zaprzeczeniem podstawowych praw człowieka. Po kontroli Sander musiał jeszcze stanąć na podium klasyfikacji górskiej, gorący prysznic wziął po godzinie - dodał w rozmowie z "Nieuwsblad" De Gendt.

Tour de Romande potrwa do 30 kwietnia. Po trzech etapach prowadzi Włoch Fabio Felline z Trek-Segafredo.

ZOBACZ WIDEO Real rozstrzelał zespół Tytonia, ciężki powrót Polaka. Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]

Komentarze (0)