Paryż szykuje się na finał TdF. "Wzrasta ryzyko ataku terrorystycznego"

Organizatorzy tegorocznej edycji Tour de France zwiększają bezpieczeństwo przed niedzielnym finałem wyścigu na Polach Elizejskich w Paryżu. - Zdajemy sobie sprawę z poziomu ryzyka - mówi Pierre-Yves Thouault, asystent dyrektora TdF.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Tour de France Getty Images / Na zdjęciu: Tour de France

Już w niedzielę w Paryżu zakończy się 104. edycja największego kolarskiego wyścigu na świecie. Kolejny wyścig Tour de France przejdzie do historii, a jego finisz będą oglądały z bliska setki tysięcy ludzi. O bezpieczeństwo kibiców, sportowców i dziennikarzy dbać będzie wyjątkowo duża liczba służb.

Władze TdF nie ukrywają, że w dobie zagrożenia terrorystycznego zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim uczestnikom wyścigu i jego obserwatorom to cel numer jeden na tegoroczną edycję imprezy. - Chcemy, by wszyscy wrócili szczęśliwie do swoich domów - mówił jeszcze przed startem dyrektor wyścigu Christian Prudhomme.

Jego słowa znajdują potwierdzenie. Jak donoszą media, niedzielny finał TdF na Polach Elizejskich w Paryżu będzie zabezpieczać 23 tysiące oficerów policji. Asystent Prudhomme'a, Pierre-Yves Thouault, który zajmuje się kwestią bezpieczeństwa podczas zawodów, dodaje, że to nie koniec.

- Po pierwsze, za bezpieczeństwo odpowiada francuski rząd. 23 tysiące naszych oficerów policji i żandarmów pilnuje wszystkiego podczas każdego etapu. Do tego mamy Straż Republikańską. Zdajemy sobie sprawę z zagrożenia terrorystycznego, które wzrasta na całym świecie - powiedział Thouault.

ZOBACZ WIDEO Piotr Szymański: MPPK spadły z rangą. Teraz można zrobić coś fajnego (WIDEO)

- Robimy wszystko, aby nie dopuścić do tragedii. Zwiększamy liczbę służb, jest więcej kontroli, za wszystko odpowiadają specjalne jednostki szkolone w tym kierunku. Dysponujemy również wyszkolonymi psami, a także oficerami, którzy pracują w ukryciu i przebywają wśród kibiców - dodał.

Według AFP podczas TdF działa także specjalna jednostka antyterrorystyczna, podzielona na dwie grupy. Jedna prowadzi działania na lądzie, druga w powietrzu. Wszystko po to, aby kolejne sportowe wydarzenie nie stało się miejscem zamachu, a kibice ofiarami wojny religijnej, która trwa w wielu częściach świata.

Przypomnijmy, że jesienią 2015 roku w Paryżu doszło do zamachu terrorystycznego w pobliżu stadionu Stade de France, gdzie rozgrywany był mecz towarzyski Francja-Niemcy. Celem ataku był właśnie wypełniony 80 tysiącami ludzi obiekt, ale bomba wybuchła w pobliżu stadionu. Rannych zostało 12 osób.

Z kolei czerwcowe wydarzenia w Turynie przekonują, że nie musi dojść do żadnej eksplozji czy zamachu, by w czasie sportowego eventu ucierpieli ludzie. 3 czerwca kilkadziesiąt tysięcy osób oglądało na Piazza Saint Carlo w Turynie finałowy mecz piłkarskiej Ligi Mistrzów, gdy nagle wybuchła panika spowodowana nagłym hukiem.

Wyczuleni na punkcie wybuchów ludzie zaczęli się tratować i uciekać w każdą możliwą stronę. Około 500 osób zostało rannych, kilka dni później jedna z nich zmarła w szpitalu. Wydarzenie udowodniło, jakie piętno pozostawiają na ludziach zamachy terrorystyczne, do których coraz częściej dochodzi na Starym Kontynencie z rąk wojujących islamistów.

- Strach w Europie osiągnął dziś taki pułap, o jakim terroryści marzyli. Oni chcą podporządkować sobie społeczeństwo. A to można zrobić tylko przy pomocy strachu. Zwykli, spokojni ludzie kierowani strachem są w stanie doprowadzić do dramatu i w pewnym sensie wyręczyć terrorystów - mówił nam po tragedii Jerzy Dziewulski, specjalista do spraw walki z terroryzmem.

- Jeśli poziom zagrożenia w Europie miałbym określić w skali od 1 do 10, to wynosi on 9,5 - dodawał. Miejmy nadzieję, że francuskie służby zrobią wszystko, by 104. edycja Tour de France była pamiętana jedynie jako święto sportu.

Czy Chris Froome wygra 104. edycję Tour de France?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×