Dni prezesa Polskiego Związku Kolarstwa są już policzone. Został postawiony pod ścianą

PAP / Bartłomiej Zborowski / Kolarze na trasie wyścigu ze startu wspólnego elity mężczyzn podczas mistrzostw świata w norweskim Bergen
PAP / Bartłomiej Zborowski / Kolarze na trasie wyścigu ze startu wspólnego elity mężczyzn podczas mistrzostw świata w norweskim Bergen

Wiele wskazuje na to, że w najbliższy poniedziałek (16.10.) Dariusz Banaszek przestanie pełnić najważniejszą funkcję w polskim kolarstwie. Albo sam zrezygnuje, albo zarząd zdecyduje o nowych wyborach.

Niespełna miesiąc temu poinformowaliśmy was o ogromnym bałaganie w Polskim Związku Kolarskim. Prezes PZKol zwolnił dyscyplinarnie trzy osoby: dyrektora sportowego Andrzeja Piątka, trenera kadry torowców Andrzeja Tołomanowa oraz szkoleniowca młodzieżowców Marka Leśniewskiego. Poza tym - wbrew decyzji zarządu - zgodził się na organizację przyszłorocznych mistrzostw świata w kolarstwie torowym. Więcej szczegółów TUTAJ >>

Na dodatek zapytany przez nas o komentarz do całej sytuacji zachował się nieprofesjonalnie, specjaliści od PR-u pewnie rzekliby nawet "skandalicznie". Unikał odpowiedzi, przerywał w połowie zdania, odłożył nawet w pewnej chwili słuchawkę. Kiedy połączyliśmy się z nim po raz drugi, w końcu wypalił: "Co to za głupie pytania? O co panu chodzi?".

- Osobiście mam już dość człowieka, który cały czas nie mówi do końca prawdy, coś kręci - powiedział nam członek zarządu PZKol, Franciszek Harbacewicz. - Takie działania prezesa powodują destabilizację związku. A my musimy działać, aby sportowcy nie odczuli tych problemów.

- Rzeczywiście brakuje nam transparentności - dodał inny członek zarządu PZKol, Tadeusz Jasionek. - Jest dobra atmosfera wokół kolarstwa, są sponsorzy, umowy, a jakoś tak nie potrafimy tego wykorzystać. To bardzo smutna sytuacja, którą będzie bardzo trudno rozwiązać.

Dariusz Banaszek pełni funkcję prezesa od grudnia 2016. Przez te kilka miesięcy w związku - zdaniem niektórych członków zarządu - zrobił się potężny bałagan. Dlatego w ostatni wtorek (10.10.) prezes usłyszał, że powinien ustąpić. I co ważniejsze, usłyszał to od człowieka, który od wielu lat wspomaga finansowo polskie kolarstwo. Od właściciela i twórcy firmy CCC, Dariusza Miłka.

ZOBACZ WIDEO Mistrz olimpijski, Mateusz Kusznierewicz rusza w rejs dookoła świata!

Jak się dowiedzieliśmy (przeprowadziliśmy rozmowy z pięcioma członkami zarządu PZKol), jedna z osób podczas posiedzenia zadzwoniła do prezesa Miłka, włączyła tryb głośnomówiący i wszyscy zgromadzeni usłyszeli mniej więcej takie słowa:

- Jako jeden z głównych sponsorów związku oczekuję, że Dariusz Banaszek ustąpi ze stanowiska prezesa.

Nie trzeba tłumaczyć, że to jak nóż wbity w idealnie w serce. Tak naprawdę koniec Banaszka na stanowisku prezesa. Nic dziwnego, że zareagował nerwowo. Nawet bardzo. Nie spodziewał się takiego zwrotu akcji. Do tej pory w zarządzie miał pewne trzy głosy i swój czwarty. A zgodnie ze statutem w sytuacji głosowań "remisowych" (np. 4:4), to właśnie on decydował. Robił tak naprawdę, co chciał. A teraz w obliczu takich słów Miłka...

Zarząd zwrócił się do Banaszka z wnioskiem, aby podał się do dymisji. Ma czas do poniedziałku (16.10.). - Tego dnia spotykamy się, aby dokończyć przerwane obrady - poinformował nas Harbacewicz.

Są dwa rozwiązania. Jedno: Banaszek podaje się do dymisji, zarząd ją przyjmuje i od razu może wybrać nowego prezesa ze swojego grona (maksymalnie musi to zrobić do 30 dni). Zwykłą większością głosów.

Nie wierzy w to Jasionek. - Nie wydaje mi się, abyśmy w poniedziałek coś konkretnego postanowili. Dlatego nawet wysłałem maila z prośbą o przełożenie tego spotkania. Czeka nas raczej długie rozwiązywanie tego problemu, być może zwołanie Nadzwyczajnego Walnego Zjazdu Delegatów. Nie bardzo widzę możliwość, abyśmy poradzili sobie z tym problemem wewnątrz zarządu - przyznał.

Drugie rozwiązanie: Banaszek nie zgadza się na ustąpienie ze stanowiska. W takim wypadku zarząd może przegłosować termin sprawozdawczo-wyborczego Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Delegatów. Podczas zjazdu, delegaci mogą odwołać obecnego prezesa (większością 2/3 głosów w obecności przynajmniej połowy delegatów) i wybrać nowego.

W pierwszym przypadku wybór nowego prezesa może trwać góra do miesiąca czasu, w drugim - może ciągnąć się o wiele dłużej. A PZKol nie ma czasu. Trwają przygotowania do igrzysk olimpijskich w Tokio, trzeba kupować nowy sprzęt, wypłacać stypendia i pensje. Dlatego mimo wszystko członkowie zarządu liczą na honorową postawę Banaszka.

Źródło artykułu: