Nad polskim kolarstwem ciemne chmury zbierały się od dawna. W ostatnich dniach podjęto konkretne kroki, które mogą mieć tragiczne konsekwencje dla tej dyscypliny. Sponsorzy wycofali się z finansowania Polskiego Związku Kolarstwa, a Ministerstwo Sportu i Turystyki wstrzymało wypłatę dotacji. Wielka burza rozpętała się w momencie, gdy Piotr Kosmala zdradził w WP SportoweFakty, że dochodziło m.in. do molestowania nieletnich zawodniczek przez jednego z trenerów. Sprawą już zajmuje się prokuratura.
Minister sportu apelował już do prezesa Dariusza Banaszka, aby on wraz z całym zarządem podali się do dymisji. Na razie jednak taka decyzja nie zapadła, a sam szef polskiego kolarstwa odpiera ataki. Najpierw udzielił wywiadu, w którym stwierdził, że ostatnie wydarzenia to atak na suwerenność związku. W poniedziałek zwołał konferencję prasową.
Banaszek broni się, że do haniebnych wydarzeń dochodziło od wielu lat i zrzuca winę na swoich poprzedników. - To są bardzo poważne oskarżenia, ale mówiło się już o nich długo, od dziesięciu lat. To był temat dyskusji od dawna. Jest to problem grupy MTB CCC z tamtych czasów. Dziwię się że moi poprzednicy pan Walkiewicz, czy pan Skarul nie reagowali. Ja zareagowałem - mówił na konferencji (za TVN 24).
Następnie prezes PZKol wymienia, co zrobił podczas kilkunastu miesięcy swojej prezesury. - Jestem prezesem od 11 miesięcy, zareagowałem, postanowiłem, żeby oczyścić środowisko kolarskie, stąd zlecony audyt, na który czekamy i którego nie otrzymaliśmy. Rozmawiałem z poszkodowanymi, potwierdzam, że dochodziło do takich sytuacji, wiem to od nich. Dzisiaj zajmuje się tym prokuratura. Nie chciałbym wypowiadać się na ten temat, niech prokuratura osądzi to sama. Ja zrobiłem to, co do mnie należało. W momencie gdy dowiedziałem się, zwolniłem człowieka, który te zarzuty pewnie usłyszy - dodaje.
22 grudnia odbędzie się nadzwyczajny zjazd delegatów. Wtedy zapadanie decyzja, czy obecny zarząd będzie nadal pracować.
ZOBACZ WIDEO: Polska sędzia: Byłam zszokowana, że ktoś może mnie tak bardzo wyzywać