Witold Bańka zaapelował o dymisję zarządu PZKol. Jest rezygnacja. "Nie chcę w tym uczestniczyć"

Newspix / Piotr Kucza / Witold Bańka, minister Sportu i Turystyki
Newspix / Piotr Kucza / Witold Bańka, minister Sportu i Turystyki

Marek Kosicki, członek zarządu PZKol, złożył rezygnację z zajmowanej funkcji. To efekt sobotniego apelu ministra sportu Witolda Bańki. - Nie mogę brać udziału w czymś, czego nie rozumiem - mówi dla WP SportoweFakty.

W tym artykule dowiesz się o:

Po publikacji w naszym serwisie bulwersującego wywiadu z Piotrem Kosmalą, członkiem zarządu (cały wywiad można przeczytać TUTAJ), w którym padły oskarżenia m.in. o molestowanie nieletnich zawodniczek przez jednego z trenerów, staraliśmy się o komentarz prezesa PZKol. Dariusz Banaszek odniósł się do zarzutów, które w nim padły. Poprosił o autoryzację.

Jednak po kilku godzinach poinformował naszego dziennikarza Marka Bobakowskiego: "Panie Redaktorze, nie daję autoryzacji na te słowa, które nie do końca przekazują to, co chcę przekazać. W tej chwili pracuję nad komunikatem. Proszę o cierpliwość i zrozumienie."

Bardzo szybko zareagował natomiast minister sportu Witold Bańka. Wezwał do natychmiastowej dymisji zarząd Polskiego Związku Kolarskiego. Ten jednak wydał oświadczenie, że nie zamierza tego robić (cała treść oświadczenia TUTAJ).

Co więcej, z finansowania kolarstwa wycofało się nie tylko ministerstwo, ale i firmy CCC i Orlen. To wielki cios dla związku. Nie tylko nie ma on bieżącego dopływu gotówki, ale PZKol boryka się także ze sporymi długami - musi zapłacić m.in. 10 mln złotych za tor w Pruszkowie.

ZOBACZ WIDEO Fenomenalny pościg Schalke w Dortmundzie! Od 0:4 do 4:4! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Afera w polskim kolarstwie jest komentowana w środowisku sportowym, ale i w rządzie. Nie tylko Witold Bańka odniósł się do naszego wywiadu. Także minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zabrał głos. - Doniesienia na temat sytuacji w Polskim Związku Kolarskim są wyjątkowo bulwersujące. Szczególnie oburza fakt, iż przestępstwa na tle seksualnym miały być dokonywane na sportowcach, także tych nieletnich. Jeśli te informacje by się potwierdziły, osoby za nie odpowiedzialne - bez względu na swoją pozycję - powinny odpowiedzieć przed sądem i ponieść surowe konsekwencje. Sprawa wymaga wyjaśnienia. Takie zawiadomienia płynące do prokuratury są sprawdzane ze szczególną starannością - powiedział (całość dostępna TUTAJ).

W poniedziałek dymisję złożył Marek Kosicki, członek zarządu PZKol. Mimo że w niedzielę podpisał komunikat PZKol, w którym odmówił odejścia z zarządu. To już trzecia dymisja związana z aferą. Kilkanaście dni temu z funkcji wiceprezesów zrezygnowali Piotr Kosmala i Adam Wadecki.

***

Bartosz Zimkowski, WP SportoweFakty: Potwierdza pan, że złożył pan dymisję?

Marek Kosicki, członek zarządu PZKol: Tak, to prawda. Złożyłem dymisję i wysłałem bezpośrednio do ministra.

Dlaczego zdecydował się pan na taki krok?

To wszystko, co się dzieje, to ja tego nie rozumiem. Nie chcę uczestniczyć w czymś, co jest zupełnie niezrozumiałe dla mnie. Nie rozumiem zachowania mojego kolegi Piotra Kosmali. Nie rozumiem działań z całym tym audytem. Nie rozumiem, dlaczego pan minister ma pretensje do zarządu za jakieś fakty. Z tych wszystkich przecieków, domysłów wynika, że sprawa dotyczy wydarzeń sprzed 10-15 lat.

Jak pan zareagował na wywiad Piotra Kosmali dla WP SportoweFakty?

Powiedziałbym, że są to oszczerstwa, ponieważ powiedział w nim, że mieliśmy znać to, że były jakieś malwersacje, że uczestniczyliśmy w tym. Nie wiem, naprawdę. Domyślam się, o co chodzi, bo mówimy o kobietach, trenerze, który z nimi pracował. To wszystko jakieś domysły.

Pana rezygnacja to przekaz "nie chcę w tym uczestniczyć"?

Tak. Jestem człowiekiem prostym i uczciwym. Według mnie powinno to wyglądać tak, że jeśli ktoś się czegoś dowiaduje, to powinien to zgłosić prokuraturze. Odbywa się jakieś śledztwo, są jacyś winni i oni zostają skazani. To jest normalny proces, a tutaj mamy proces czarownic. Nikt nic nie wie. Nie ma żadnych szczegółów, nie wiadomo o kogo chodzi i o jaki czas. Wydaje się wyroki, jest sensacja medialna. Nie chcę w tym uczestniczyć. Przez 50 lat pracowałem na swoje nazwisko w kolarstwie. Dziwię się tym wszystkim, którzy w tej hucpie biorą udział. Co się tutaj dzieje? Wróciliśmy do średniowiecza?

Złożę wszelkie wyjaśnienia, natomiast nie mogę się zgodzić z tego rodzaju działaniami. Przede wszystkim największe pretensje mam do Piotra Kosmali. Jeśli on ma jakąś wiedzę, chociaż nie wiem skąd, to powinien to zgłosić do prokuratury i niech będzie przeprowadzone normalne postępowanie. To co się jednak teraz dzieje, to jest poza moim umysłem. Nie umiem tak.

Słyszę spory żal w pana głosie.

Dobro polskiego kolarstwa leży mi na sercu. Na pewno to bardzo, bardzo mocno zaszkodziło i jeszcze zaszkodzi w przyszłości. Ci ludzie, którzy to powodują, będą musieli spojrzeć we własne sumienie. Póki co mamy kupę plotek, ponieważ nawet nie wiemy, czy chodzi o kolarstwo szosowe, torowe, MTB... Jestem bezradny wobec takich działań. Jestem bardzo zdegustowany.

Piotra Kosmalę znam i wiem, że miał jakieś personalne pretensje do Banaszka i chciał go w jakiś sposób wysadzić. Tyle że Banaszek nie ma z tym nic wspólnego! 10-15 lat temu miał przecież swoją grupę kolarską. Nie wiem, co się stało z Piotrkiem Kosmalą, czy ktoś go popchnął do takiego samobójczego skoku w kolarstwie.

Co pan napisał ministrowi?

Że rezygnuję, bo nie mogę brać udział w czymś, czego nie rozumiem. Treść mojej rezygnacji nie jest tajemnicą. Poprosiłem o przyjęcie rezygnacji przed terminem. Napisałem, że jestem wierny polskiemu kolarstwu już 50 lat i nie zasłużyłem sobie na traktowanie mnie w taki sposób, jakbym brał udział w jakimś przestępstwie. Jak Boga kocham: ja nic nie wiem o tym, o czym mówił Kosmala. Nawet nie chcę wiedzieć. Gdyby ten audyt doszedł w końcu do związku, to zapytałbym, czy są tam jakieś przestępstwa. Jeśli tak, to proszę to wysłać do prokuratury. Niech ona przeprowadzi śledztwo. Ja nie jestem sądem. Nie rozumiem, dlaczego zarząd ma się podać do dymisji, skoro nie miał wpływu na to. Oskarżają nas o dług w związku, a on ma przecież 10 lat. Robiliśmy wszystko, żeby z niego wyjść. Banaszek nie jest prezesem idealnym. Uczy się i na pewno musi się jeszcze wiele nauczyć. Jest natomiast prezesem wybranym przez środowisko i ja jestem przy nim, bo taki jest obowiązek. Po to zostałem wybrany razem z nim.

Komentarze (0)