Bańka w związku z aferą obyczajową i skandalami targającymi polskim kolarstwem, wezwał kilkanaście dni temu zarząd związku do dymisji. "Potrzebny jest całkowity reset" - mówił wówczas, podkreślając, że jeśli nie dojdzie do zmian, ministerstwo zakręci kurek z pieniędzmi.
8 z 9 członków zarządu zareagowało na jego wezwanie i złożyło swoje rezygnacje. Na stanowisku pozostał jedynie prezes Dariusz Banaszek, który ogłosił, że odejdzie, ale tylko jeśli będą chcieli tego delegaci. Ci podczas piątkowego Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia w Pruszkowie dali mu kolejną szansę.
Reakcja Bańki na ich decyzję była natychmiastowa. W ciągu niewiele ponad godziny od zakończenia zjazdu, minister za pośrednictwem swojego konta na Twitterze poinformował o wstrzymaniu finansowania związku. I przy okazji wbił szpilę delegatom.
- Słyszałem, że delegaci z PZKol niewłaściwie zinterpretowali słowo RESET, rozumiejąc je w kontekście wyłącznie "bankietowym". Tym samym od 2018 r. finansowanie kolarstwa poprzez PKOl. PZKol bez środków MSiT - napisał.
Słyszałem, że delegaci z @PZKolarski niewłaściwie zinterpretowali słowo RESET, rozumiejąc je w kontekście wyłącznie „bankietowym”. Tym samym od 2018 r. finansowanie kolarstwa poprzez PKOL. @PZKolarski bez środków MSiT.
— Witold Bańka (@WitoldBanka) 22 grudnia 2017
PZKol stracił tym samym kolejne źródło finansowania. Wcześniej ze wspierania związku wycofała się firma CCC, a ze względu na niedawny afery, tak samo postąpiły Orlen i 4F. Związek ma kilkanaście mln długu.
W piątek Banaszek uzyskał poparcie 48 z 69 obecnych na zjeździe delegatów. Za jego odwołaniem było tylko 16 osób. Pięć wstrzymało się od głosu.
Czytaj więcej o aferze w polskim kolarstwie >>>
ZOBACZ WIDEO Dariusz Banaszek broni się i oskarża. "Kto wiedział pierwszy? Dariusz Miłek!"