"Zwracamy się z prośbą o ratunek". Tego w polskim sporcie jeszcze nie było
Arena Pruszków najpewniej pójdzie pod młotek. To tu rozegrano MŚ w kolarstwie torowym, odbyła się gala Eska Awards, regularnie spotykają się miłośnicy psów rasowych, a nawet swój kongres miało Polskie Stronnictwo Ludowe. Komornik już ostrzy zęby.
Tak wynika z apelu, który został zamieszczony na oficjalnej stronie obiektu, a o którym poinformował również na swoim koncie Twitterowym kolarski związek. "Zwracamy się z prośbą o pomoc i ratunek dla toru kolarskiego w Pruszkowie. Link do zbiórki na naszej stronie" - tak zaczyna się dramatyczny apel. Tego w polskim sporcie jeszcze nie było.
Zdarza się, że kibice "zrzucają się" na pomoc dla klubów sportowych (choćby przykład z ostatnich dni w Stoczni Szczecin - tutaj więcej >>), ale żeby o pomoc prosił obiekt (właściwie jego pracownicy), którego właścicielem jest związek sportowy? To się nie mieści w głowie.
Zwracamy się z prośbą o pomoc i ratunek dla toru kolarskiego w Pruszkowie. Link do zbiórki na naszej stronie. @sport_tvppl @polsatsport pic.twitter.com/2hHDz7T2S9
— Arena Pruszkow (@ArenaPruszkow) 6 grudnia 2018
Historia długu PZKol wobec Mostostalu Puławy sięga 2007 roku. Mostostal wybudował tor za ponad 92 mln złotych. Pieniądze na ten obiekt wydał rząd. I nie byłoby problemu, gdyby nie umowa uzupełniająca, na mocy której wykonano prace dodatkowe. Były one potrzebne, bowiem zmieniły się zarówno przepisy o organizacji imprez masowych, jak i wymagania nakładane przez Międzynarodową Unię Kolarską (UCI). Koszt wyniósł 5,3 mln zł. - Do dzisiaj nie rozumiem dlaczego ministerstwo za to nie zapłaciło - zastanawia się Tadeusz Rybak, prezes Mostostalu Puławy SA.
Pieniądze nie wpłynęły, a PZKol nie miał takiego budżetu, aby pokryć dług. Sprawa ciągnęła się miesiącami, w końcu trafiła do sądu. Po wielu latach ostatecznie wydano wyrok. - 6 grudnia 2016 roku otrzymaliśmy decyzję na mocy której PZKol ma nam zapłacić cały dług z odsetkami - tłumaczy Rybak.
Z nieco ponad pięciu milionów złotych zrobiło się mniej więcej 10 milionów (mimo że apel mówi o ośmiu milionach, to nasze obliczenia są raczej bliższe prawdy - przyp. red.), a po 11 latach kolejnych spraw sądowych, prób podpisywania ugód, itp. sprawa kończy się kuriozalnie. Apelem o to, aby to kibice spłacili zadłużenie.
A miało być tak pięknie. Przed rokiem ówczesny prezes PZKol Dariusz Banaszek przekonywał delegatów, że wystarczy wziąć pod tor kredyt w jednym z banków i sprawa będzie załatwiona. Potem jego następca w fotelu prezesa - Janusz Pożak - podpisał nawet ugodę z Mostostalem Puławy. Na jej mocy miał co kwartał spłacać potężne pieniądze (ok. 300 tys. zł). Pierwszy termin minął 30 września 2018 roku. Pieniądze nie wpłynęły do Mostostalu. 31 grudnia mija termin II raty. Stąd między innymi apel.
ZOBACZ WIDEO: Kszczot trzyma kciuki za Kubicę: Wierzyłem, że wróci. Teraz najważniejsza jest stabilizacjaArena Pruszków to obiekt wyjątkowy. Jedyny w Polsce. Na co dzień trenują na nim polscy torowcy, to właśnie tutaj szlifują swoją formę przez najważniejszymi zawodami na świecie. A sukcesy mamy. Złote medale Adriana Teklińskiego czy Szymona Sajnoka z ostatnich lat świadczą, że obiekt spełnia swoje zadanie.
W Pruszkowie odbywają się również imprezy komercyjne - koncerty (m.in. Eska Awards), wystawy psów rasowych, a w listopadzie 2012 welodrom gościł nawet polityków. To właśnie tutaj odbył się kongres Polskiego Stronnictwa Ludowego. To właśnie wtedy ponad 1000 delegatów dokonało dość nieoczekiwanej zmiany: Janusz Piechociński zastąpił Waldemara Pawlaka.Apel wystosowany do kibiców jest o tyle niefortunny, że przed nami mistrzostwa świata w kolarstwie torowym, które mają się odbyć w Pruszkowie. Oczywiście, nie odbędą się, jeżeli wcześniej na welodromie pojawi się komornik. A wtedy będzie kolejny klops. Po pierwsze, będzie wstyd na cały świat, bo UCI będzie musiało szybko zorganizować tor "zastępczy". Po drugie, międzynarodowa federacja wystąpi o zapłatę kar, które są wpisane w umowie. A wieść gminna niesie, że to horendalne kwoty, które przekraczają koszt organizacji MŚ.
Komornik, długi, wstyd na arenie międzynarodowej, w końcu licytacja toru. Czy w polskim kolarstwie może być jeszcze gorzej?