W momencie wypadku Bjorg Lambrecht jechał pod koniec peletonu, gdzie nie było telewizyjnych kamer. Całe zdarzenie widzieli tylko nieliczni mieszkańcy wsi Bełk, a także kolarze jadący za 22-letnim Belgiem. Jednym z nich był Marek Rutkiewicz.
- To było 8 pozycji przede mną. Widziałem jak nagle stracił panowanie nad rowerem i od razu skręcił w lewo w rów. Akurat był tutaj przejazd betonowy. Nie miał szans ucieczki, stracił panowanie nad rowerem. Widziałem jak był skulony w rowie, ale myśleliśmy, że nic poważnego mu się nie stało - wyjawił w rozmowie z dziennikarzem TVP Sport kolarz reprezentujący w Tour de Pologne reprezentację Polski.
Okoliczności wypadku bada już Prokuratura Rejonowa w Rybniku. Na razie nic nie wskazuje na to, aby miały miejsce nieprawidłowości w zabezpieczeniu trasy wyścigu Tour de Pologne - betonowy przepust, w który uderzył Lambrecht jest bowiem "elementem pobocza" (więcej TUTAJ).
Rutkiewicz przypomniał, że w 2003 r. również stracił kolegę z kolarskiej grupy podczas wyścigu. Jadący bez kasku Andriej Kiwilew upadł twarzą na jezdnię i złamał kość czołową. Następnego dnia zmarł. W wypadku uczestniczył też Rutkiewicz, który nie odniósł poważniejszych obrażeń. Po tym wypadku Międzynarodowa Unia Kolarska wprowadziła obowiązek noszenia kasku przez kolarzy.
Tour de Pologne 2019. Peleton zatrzymał się. Kolarze uczcili pamięć Bjorga Lambrechta
ZOBACZ WIDEO: Tour de Pologne 2019: Lekarz zawodów: Na wyścigu jeżdżę od lat, ale takiego zdarzenia nie mieliśmy