Holenderskie media ostro o organizatorach Tour de Pologne: To świadczy o naiwności lub cynizmie
"Rok po śmierci Bjorga Lambrechta organizatorzy zaplanowali taki sam finisz, jakby nic się nie stało" - grzmią dziennikarze "Algemeen Dagblad". Choć winnym wypadku jest Dylan Groenewegen, krytykują też organizatorów Tour de Pologne.
Holenderskie media zwróciły przede wszystkim uwagę na sam moment wypadku. "Groenewegen miał dwa wyjścia. Podjął złą decyzję. Po chwili barierki złamały się jak gałęzie. Uderzył sędziego, a później upadł na asfalt. Impet uderzenia był tak duży, że Jakobsenowi częściowo zsunął się kask. Było jasne, że ten wypadek będzie miał tragiczne konsekwencje" - czytamy.
Holendrzy nie przebierali w słowach: "To był najniebezpieczniejszy wypadek od lat. Finisz znajdował się tuż za zjazdem. Prędkości osiągane przez zawodników były duże, nie było miejsca na błędy, wątpliwości i złe decyzje. Rok po śmierci Bjorga Lambrechta organizatorzy zaplanowali taki sam finisz, jakby nic się nie stało. To świadczy o bezgranicznej naiwności lub cynizmie. Albo obu naraz".
Pierwszy etap Tour de Pologne 2020 faktycznie wypadł w rocznicę śmierci Bjorga Lambrechta, jednak w tamtym przypadku do tragedii doszło na etapie Chorzów - Zabrze. Kolarz na trasie wpadł do rowu, uderzył gwałtownie o betonową rurę kolektora drogowego.
Mocno zareagował też "De Telegraaf". "Finisz w Polsce jak z horroru" - czytamy nagłówek na okładce. Dziennikarze byli oburzeni zachowaniem Groenewegena, pisząc, że "nigdy nie widzieli tak nieczystej akcji".
Organizatorzy Tour de Pologne po wypadku zdyskwalifikowali Groenewegena, ale na tym może się nie skończyć. UCI zdążyła już stanowczo potępić zachowanie zawodnika i skierowała sprawę do komisji dyscyplinarnej. Sprawą zajęła się również polska prokuratura, która na razie nie chce jej komentować.