Mediolan - San Remo to najdłuższy, jednodniowy wyścig w sezonie. Tegoroczna trasa liczyła aż 299 kilometrów.
"Kwiato" do mety dojechał w ścisłej czołówce - sklasyfikowany został ostatecznie na 17. miejscu. Polak dwa dni po tym poinformował o rzeczy wprost niemożliwej.
"Jak się dzisiaj okazało, mam złamane żebro. To nie była łatwa włoska kampania od czasu wypadku w Laiguelii, fizycznie i psychicznie w tym samym czasie" - napisał w mediach społecznościowych.
Michał Kwiatkowski 3 marca zaliczył poważny wypadek we wspomnianym Laiguelii. To z jego powodu nie zdołał ukończyć tamtego wyścigu - miało zakończyć się na siniakach, a sam stwierdził wówczas, że wygląda jak po spotkaniu z grizzly.
Polak nie miał żadnej przerwy w startach - wziął nawet udział w dwóch wyścigach, w których jednak nie był czołową postacią. Teraz walczył do końca. Co więcej, próbował nawet atakować na najbardziej stromym odcinku na Poggio. Dwa dni po tym okazało się, że "Kwiato" walczył ze złamanym żebrem - wyszło to 19 dni po upadku w Laiguelii.
"Rest to be the best" - napisał Kwiatkowski, czyli "odpocząć żeby być najlepszym". Doprowadzenie się do pełni zdrowia i "naładowanie baterii" w tym momencie wydaje się kluczową kwestią i jedynym słusznym wyborem zawodnika grupy INEOS Grenadiers.
Zobacz także:
Jak po spotkaniu z niedźwiedziem grizzly! Michał Kwiatkowski pokazał obrażenia po wypadku
Koszmar czterokrotnego mistrza świata. Czeka go kilkutygodniowa pauza
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wystrzelił jak z armaty. Jeszcze o nim usłyszymy