Rzadko spotykana sytuacja podczas Tour de France. Zobacz, co zrobili kolarze

PAP/EPA / CHRISTOPHE PETIT-TESSON / Strajk kolarzy podczas jednego z etapów Tour de France
PAP/EPA / CHRISTOPHE PETIT-TESSON / Strajk kolarzy podczas jednego z etapów Tour de France

Tegoroczny Tour de France rozpoczął się bardzo nerwowo. Każdy z trzech pierwszych etapów przyniósł poważne kraksy. Zawodnicy mają dość narażania ich na utratę zdrowia.

Początek tegorocznej "Wielkiej Pętli" przyniósł niespotykaną liczbę upadków. W peletonie jest bardzo nerwowo, a dodatkowo organizatorzy przygotowali bardzo trudną technicznie, wąską i krętą trasę. Zwłaszcza w końcówkach.

Efekt? Marc Soler czy Caleb Ewan z powodu poważnych kontuzji musieli się wycofać, a wielu innych (m.in. Primoz Roglic czy Geraint Thomas) doznało mniejszych i większych urazów. Jeden z głównych faworytów do triumfu w klasyfikacji generalnej - wspomniany wyżej Roglić - pokazał nawet zdjęcie opatrunków, które medycy musieli mu założyć, aby kontynuował jazdę (zdjęcie obejrzysz TUTAJ >>).

Kolarze nie ukrywają, że część winy za kolejne kraksy powinien przyjąć na siebie organizator wyścigu. O ile nie dało się przewidzieć, że jedna z fanek zachowa się bezmyślenie i spowoduje upadek kilkudziesięciu kolarzy (TUTAJ więcej szczegółów >>), o tyle już prowadzenie końcowych fragmentów etapów na wąskich drogach nie jest mądrym pomysłem. - Pozwalamy 184 kolarzom sięgnąć po żółtą i inne koszulki oraz wygrać etap pierwszego dnia wiedząc, że droga ma 8 metrów szerokości - pieklił się w social mediach Michał Kwiatkowski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalona końcówka meczu WNBA. Rzut rozpaczy i... zwycięstwo!

- TdF to szaleństwo! - dodał były mistrz świata, Peter Sagan.

"Kwiato" nie był sam. Organizator został publicznie skrytykowany przez większą liczbą zawodników. Ale skoro słowa nie wystarczyły, to doszło do... strajku! Otóż kolarze postanowili podczas IV etapu pokazać ogromne niezadowolenie. Pierwsze 10 km przejechali w żółwim tempie. Na kilka chwil postanowili nawet się zatrzymać.

A wszystko po to, by ludzie odpowiedzialni za trasę TdF przemyśleli swoje decyzje. I wzięli odpowiedzialność za zdrowie zawodników.

Wtorkowy (29 czerwca) etap wygrał Mark Cavendish. Dla 36-letniego Brytyjczyka to już 31. wygrany etap Wielkiej Pętli. Z tym, że ostatni raz wygrał we Francji pięć lat temu. Ostatnie dwa sezony Cavendish miał bardzo słabe, myślał poważnie o zakończeniu kariery. Nic dziwnego więc, że po wygranej na IV etapie TdF 2021 popłynęły łzy wzruszenia.

Cavendish wyprzedził na sprinterskim finiszu Nacera Bouhanniego i Jaspera Philipsena. A jeszcze 200 metrów przed metą prowadził Brent van Moer, który uciekał przez większą część etapu. Peleton dopadł go tuż przed kreską.

W klasyfikacji generalnej nie doszło do żadnych zmian, nadal koszulkę lidera zakłada Mathieu van der Poel. Ma osiem sekund przewagi nad Julianem Alaphilippem oraz 31 sekund nad Richardem Carapazem oraz Woutem van Aertem.

Źródło artykułu: