Do zdarzenia doszło na obiekcie w fińskiej Ruce. Na szczęście nie miało ono żadnych poważnych konsekwencji. 25-latek oddał skok i bezpiecznie wylądował.
Skąd na rozbiegu wzięła się narta? Prawdopodobnie została upuszczona przez innego zawodnika, który znajdował się na szczycie skoczni.
- Udało mi się ukończyć skok. Czuwał nade mną Anioł Stróż - skomentował na Instagramie Johannes Rydzek.
Sytuacja była jednak bardzo poważna. - Zjeżdżając osiągasz prędkość prawie 90 km/h. Jeśli coś znajduje się na torze, możesz całkowicie stracić kontrolę - przyznał.
ZOBACZ WIDEO Kamil Stoch: Jestem pozytywnie zaskoczony weekendem w Wiśle. To pokazuje nasz potencjał
Już wiem...