Trudno znaleźć drugiego tak dużego pechowca jak on. Sportowy dramat Klaya Thompsona rozpoczął się podczas finałów NBA w 2019 roku z Toronto Raptors, podczas których zerwał więzadła krzyżowe.
Na Thompsona chuchano i dmuchano, aby w pełni zdrów wrócił na kolejny sezon. Jego sprzymierzeńcem był także czas, gdyż z powodu pandemii COVID-19 zyskał kolejne dwa miesiące, aby wrócić do pełnej sprawności.
Gwiazdor Golden State Warriors we wrześniu 2020 roku, blisko 500 dni po tym jak doznał kontuzji w szóstym meczu finału NBA przeciwko Toronto Raptors, wrócił do treningów. Szykował się na wielki powrót do gry, tymczasem jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem nowego sezonu 2020/21, znów doznał fatalnego urazu. Tym razem zerwał Achillesa w drugiej nodze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zaręczyny w przerwie meczu? To się nigdy nie znudzi
Jak informuje ceniony dziennikarz Adrian Wojnarowski, Thompson mógłby już wrócić do gry w NBA. Fizycznie jest już gotowy, jednak woli dmuchać na zimne. Wszystko wskazuje na to, że jego powrót nie nastąpi podczas świąt Bożego Narodzenia.
- Thompson mógłby już grać 25-30 minut na mecz, jest na to gotowy. Klay chce jednak wrócić w dobrej kondycji i na bardzo wysokim poziomie- tłumaczy Amerykanin.
Powrót Thompsona do Warriors jeszcze bardziej wzmocni drużynę, która spisuje się doskonale. Z bilansem 20 zwycięstw i 4 porażek zajmują pierwsze miejsce konferencji zachodniej.
Klay Thompson trafił na parkiety NBA w 2011 roku. Od początku swojej kariery związany jest z Golden State Warriors, dla których rozegrał łącznie 615 meczów. Przed rozpoczęciem rozgrywek 19/20 zawodnik podpisał z Warriors maksymalny pięcioletni kontrakt, który gwarantuje mu 189,9 miliona dolarów.
Czytaj także:
Kibice krzyczą na niego "włocławski harpagan". Nam mówi, dlaczego wybrał Anwil [WYWIAD]
Gwiazdor NBA miał koronawirusa. Mówi o trudnym powrocie