We wtorek we wrocławskiej Hali Stulecia rozpocznie się finał Energa Basket Ligi (godz. 20:40). Wojciech Kamiński i jego Legia Warszawa ma problem, ponieważ rywalizację o złoto zacznie bez swojego podstawowego środkowego.
Adam Kemp w trzecim meczu półfinałów z Anwilem Włocławek "dostał z łokcia". Wydawało się, że wszystko zakończy się na rozciętym łuku brwiowym, ale konsekwencje są zdecydowanie poważniejsze.
- Okazało się, że ma złamaną kość oczodołu i musimy poczekać aż to się zrośnie. Nie może jeszcze grać z maską. Czekamy na moment, kiedy dostaniemy zielone światło - przyznał trener Kamiński.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandynawska wyprawa Kowalczyk
Amerykański środkowy w tym sezonie notuje średnio 5,7 punktu, 5,2 zbiórki, 1,1 asysty i 1,1 bloku na mecz. Liczby może nie powalają, ale Kemp to ważny "element układanki". Wielką rolę odgrywa przede wszystkim w defensywie.
Przy braku tego zawodnika "Kamyk" pod koszem zostaje praktycznie tylko z Dariuszem Wyką w rotacji. Pewnie zdarzą się też momenty, gdzie na centrze będzie musiał zagrać Grzegorz Kulka czy Jure Skifić.
Szkoleniowiec Legii nie zamierza jednak załamywać rąk. - Każdy ma swoje problemy. Jak z nich wyjdzie, jak sobie z nimi poradzi, to może rzutować na serię - wyjaśnił. Według niego to właśnie zdrowie będzie miało kluczowe znacznie dla losów serii.
Przypomnijmy, że Legia w tegorocznej fazie play-off EBL nie przegrała jeszcze meczu. Warszawianie, którzy rundę zasadniczą zakończyli na 6. lokacie, pokonali 3:0 kolejno Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski w ćwierćfinale i Anwil Włocławek w półfinale.
Zobacz także:
Sensacja w NBA! Doncić i Mavericks wyeliminowali faworytów do mistrzostwa
Ważne spotkanie bez Urlepa! Teraz idą po "osiemnastkę"